Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Ojoj, obok mego domu zapowiada się głośno

2018-04-17, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ma być kolorowo, ma być głośno, mają stanąć food-trucki, no ma być majówka jak ta lala. Ja już wymyślam sobie wyjazd, żeby nie oglądać. Nie ja jedna.

Już wiadomo, że majówka miejska będzie na „zrewitalizowanym Kwadracie”. Ma być głośno, ma być radośnie, mają stanąć food-trucki z jedzeniem, jednym słowem miejski festyn. No się zwyczajnie przestraszyłam. Żadną tajemnicą nie jest, że nie lubię festynów. Miejskich dodam. Bo te ludowe z glinianymi kogucikami, wycinankami, ludowymi kapelami, gospodyniami serwującymi pyszności, ludowymi zabawami jak najbardziej i owszem tak.

Ale jak znam życie – które od wielu lat oglądam w miejskiej perspektywie, to właśnie tego nie będzie, bo i niby skąd miałoby być. Nie ma u nas tradycji, bo i nie ma skąd. Nie ma stroju ludowego, bo i nie może go być. O stroju landsberskim nie mówię, bo to inna kwestia.

Będzie za to ludyczny festyn, który lubią gorzowianie. I ja to bardzo dobrze rozumiem. Ale ja osobiście nie lubię, nigdy nie lubiłam i nigdy nie polubię. Z reguły przez tych 18 lat jak tu mieszkam, to festyny były trochę daleko ode mnie. Bo pobrzeże Warci mylnie nazywane błoniami, bo bulwary nadwarciańskie, bo w końcu park Wiosny Ludów. Też blisko, ale odrobineczkę dalej. A teraz będzie na Kwadracie. No cóż.

Ponieważ nie lubię takich „atrakcji”, zaczynam przemyśliwać nad wyjazdem z miasta. Opcji jest szalenie dużo. Może sobie sama ryznę do Saksonii, może namówię znajomych i ryźniemy do Berlina albo do Pragi, może wezmę plecak i karimatkę i pojadę do Wielkopolski? Może z tym samym rynsztunkiem na Dolny Śląsk? Może w końcu pojadę na Górny i popatrzę sobie na odnowiony Giszowiec. Bo na wycieczkę do Zamościa czy do Drohiczyna czasu nie wystarczy. Ostatecznie zostaje zawsze Mieścinka z potokiem Kasztanówka. Na pewno nie chcę w tym czasie być w mieście. Ale powtarzam, rozumiem wszystkich, którzy lubią takie atrakcje i lubią w nich uczestniczyć. Co mieszkańcy wokół Kwadratu myślą o tej imprezie, nie piszę. No cóż, mieszka się generalnie w centrum, to się ma imprezy. I trzeba z tym żyć.

Dlatego zamiast wymyślać różne trudne argumenty zamykające drogę do przeprowadzenia imprezy w tym czy innym miejscu, należy wymyślić sobie alternatywę. Co ja skrupulatnie robię. I co oczywiście przeprowadzę. Ktoś powie, ale ty możesz, bo lubisz, bo się nie boisz. Każdy może. Każdy. Lepiej gdzieś tam ryznąc, nawet do pięknych Bogdańca czy Santoka lub do Buków Bogdanieckich czyli do Zdroiska, niż siedzieć w domu i psioczyć i marudzić, że głośno. Czasu jeszcze trochę jest. Mapa do ręki i dawaj planować.

A teraz z innej bajki. Wystartowała kampania polityczna, co w przełożeniu na samorząd uważam za rzecz śmieszną. Śmieszność moim zdaniem polega na tym, że w samorządzie rzeczą ostatnią winna być wielka polityka, a przede wszystkim dbałość o mieszkańców, ich wymagania, ich oczekiwania i ich plany. Dlatego z uwagą się przyglądam temu,  co się dzieje. Wiem od lat, że należy unikać skrajności. Wiem, że trzeba wybierać włodarzy mądrze. Wiem od lat, że należy z podejrzliwością wielką patrzeć na populistyczne hasła. Na razie są hasła. Zobaczymy, co się wydarzy dalej.

Ps. Właśnie mijają trzy lata od otwarcia ostatniej wystawy w Klubie Myśli Twórczej Lamus. Ostatnia. Nikt się wówczas nie ujął za tym miejscem. Nikt zdecydowanie głośno nie zaprotestował przeciwko planom. Coś tam sobie pisaliśmy, coś tam sobie gadaliśmy, ale zabrakło zbiorowego, głośnego akcentu, że się nie zgadzamy na wcielenie Lamusa do MOS. I tak w jedwabnych, żelaznych rękawiczkach urzędnicy pozbawili nas tego miejsca. Potem był ból i szarpanie szarpi, ale co się miało stać, to się stało. Urzędnicy zwyciężyli. Środowisko, no nie, nie było i nie ma, więc nie napiszę, co środowisko.

Ps. 2. Dziś mijają 133 lata od chwili uruchomienia Krajowego Zakładu dla Psychicznie Chorych. Budowany był 1885 r. na krańcu obecnej ul. Walczaka. Instytucja jest nadal szpitalem dla nerwowo i psychicznie chorych. Ale w kompleksie mieści się i pulmonologia ale i Warsztaty Terapii Zajęciowej dla osób chorych. A w końcu trzeba to też otwartym tekstem stwierdzić, że cały kompleks jest zabytkiem, perełką XIX-wiecznej architektury. To też coś interesującego.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x