2018-06-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie będzie przejście podziemnego przy Piłsudskiego. Powód. Prosty – nieustanna dewastacja. I co sobie myśleć o ludziach, którzy doprowadzają do tego, że wygodne rzeczy są niszczone, bo tak.
Od samego początku to przejście, zresztą jak i to drugie, na wysokości TESCO jest systematycznie niszczone. Popaciane ściany, zniszczone schody ruchome, zniszczone windy. Co tylko magistrat naprawił, odczyścił, zaraz znajdowali się jacyś bezmózgowcy, którym to przeszkadzało i niszczyli.
No i ja zwyczajnie tego nie rozumiem. Nie rozumiem, jak można niszczyć coś, co służy wielu ludziom. Zresztą nie jest to kwestia tylko przejść podziemnych, to kwestia niemal wszystkiego w mieście. Łupem wandali padają ławki, kosze na śmieci, ściany, wszystko.
Wszystko można zepsuć, popaciać, zniszczyć. Po co ma być ładnie, po co ma być wygodnie, kiedy może być paskudnie, szpetnie, jak w najgorszych fawelas. Niech to i tak zapuszczone miasto wygląda jeszcze gorzej. Dlatego kolejny raz powiem, że opowieści o miłości do miasta wkładam między bajki. Ot taki sloganik, który dobrze się mówi, a efekty i tak są inne. Nie dorośliśmy do wielu rzeczy, na pewno nie do tego, żeby miasto wyglądało dobrze. I myślę, że można podziękować za to wielu różnym ludziom.
A teraz z drugiego kątka. Otóż wczoraj zmarł Marek Karewicz, wybitny fotograf, dziennikarz, popularyzator jazzu, wyjątkowo mocno związany z miastem na siedmiu wzgórzach. Miałam to szczęście, że dane mi było Marka osobiście poznać. Przez wiele lat bowiem Marek przyjeżdżał i robił konferansjerkę na Pomorskiej Jesieni Jazzowej. I powiem tak, byłam w szerokim klubie, którzy równie mocno czekał na kolejną Jesień, bo wiedział, że przyjedzie Marek. Fantastycznie się mylił, opowiadał zabawne historyjki z dziejów jazzu, jego spotkań z wielkimi, a potem siedział w Jazz i dalej sypał opowieściami. Wiele jego fantastycznych zdjęć wisi w piwnicy jazzowej, tej, do której Marek Karewicz uwielbiał przyjeżdżać. Kiedy zaatakowała go choroba, przyjaciele z miasta i z piwnicy natychmiast włączyli się w dzieło pomocy. No zwyczajnie lubiliśmy tego znakomitego kompana. Czekaliśmy na niego. A teraz Marek siedzi gdzieś tam na Niebieskiej Jazzowej Łące, może w końcu Miles Davis mu powie, dlaczego na pewnym Jazz Jambore jakoś nie bardzo chciał się odwrócić do publiczności. Będzie mi go ogromnie brakowało.....
Po drugiej turze wyborów samorządowych stało się jasne. Na kolejne lata w fotelu prezydenta miasta będzie siedział dotychczasowy włodarz – Jacek Wójcicki.