Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Nie ma to, jak uczcić święto narodowe ciekawą wycieczką

2018-08-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

W zacnym gronie znajomych regionalistów wybraliśmy się na wycieczkę po podmiejskich dziurach i dziurkach. Każdemu polecam.

Wolny dzień, bo święto w środku tygodnia wypadło, sprawił, że wybraliśmy się na taką malusią rajzeczkę. Uznaliśmy, że skoro wyprawiamy się hen gdzieś tam, to może pora ruszyć do takich miejsc, które zwykle tylko przejeżdżamy. No i znów okazało się, że zwyczajnie warto. Odwiedziliśmy kościół w Deszcznie. Tuż po mszy było, ludzie ledwie wyszli z poświęconymi bukiecikami ziela, ksiądz proboszcz prawie zamykał świątynię. Ale dał się uprosić i bingo… Zwyczajnie nie myślałam, że to takie piękne i ciekawe wnętrze. Miłośnikom ciekawostek bardzo polecam. Potem drogi nas zawiodły do Starego Dworku i w parę innych cokolwiek nieoczywistych miejsc. Los nam sprzyjał. W większości trafiliśmy na świetnych ludzi, którzy nam pomogli wejść do wnętrza lub znaleźć oddalony od drogi zabytek.

Jednym słowem, zamiast śledzić w telepatrzydle wydarzenia bieżące, pojeździliśmy sobie po okolicy i wielce udana to była wycieczka. Z przyczyny krajoznawczych i kulturowych, ale i z innych. Te inne, to między innymi takie, że kolejny raz się przekonałam, jak się ma mieszanie polityki do życia zwykłych ludzi. I to w wydaniu najbardziej podstawowym. Mam na myśli zakaz handlu w niedziele i święta. Bo przecież sklepy winny być zamknięte. Narodek odpoczywać ma czy tego chce, czy nie chce.

No i się podczas rajzeczki okazało, że jednak narodek, owszem odpoczywa, ale jakoś w tym odpoczywaniu nie lubi zamkniętych sklepów. W każdej dziurce, nawet najmniejszej, odsuniętej od głównych szlaków, sklepy były czynne. Nie jest ważne, czy w dziurce był jeden, dwa czy nawet trzy. Były czynne, narodek odpoczywał, ale przy okazji coś tam kupował. Mogły być lody, mogło być pieczywo, mogły być napoje. Ruch w interesie był. Narodek zadowolony, właściciele też. Jakoś jedno drugiemu nie przeszkadzało. To takie luźne spostrzeżenie…

Pamiętam, jak onegdaj pojechałam na Węgry. To był ten krótki czas, kiedy tamtejsza władza na siłę też uszczęśliwiła ichni narodek zamykaniem sklepów w święta. Czynne były wówczas, podobnie jak i u nas teraz tylko sklepy z pamiątkami i podobnymi rzeczami. I pamiętam, jak bracia Madziarzy (nie mylić z rządem i politykami) sprawnie obchodzili ten zakaz. Pamiętam też wyklinających bratanków na durne, ich zdaniem, zarządzenie. Nie minęło dużo czasu i rząd madziarski się z tych zarządzeń wycofał. Potem, jak kolejny raz ryznęłam do naddunajskiej stolicy, było już normalnie. Nikt nie płakał i nie jęczał, ani nie wyklinał. Nie da się bowiem kijem zawracać rzeki.

No i w kontekście tegoż właśnie. Jak wróciliśmy do Miasta, zapragnęłam kupić coś do picia. Pani w czynnym sklepie nie miała wydać. Usłyszałam, że sklep, jak nie ma wydać, może unieważnić transakcję, bo nie ma żadnego obowiązku posiadać kasy na wydanie reszty. Zdziwiłam się trochę, bo mnie się zawsze wydawało, że to jednak sklepowi winno zależeć na utargu i kliencie, ale widać nie w każdym. No cóż. Dziwne podejście do handlu.

Sumując, wycieczka zwana przeze mnie rajzeczką, ze wszech miar udana była. I moim zdaniem, w najlepszy sposób uczciliśmy święto. Godnie, ciekawie, poznawczo. Coraz bardziej jestem przekonana do właśnie takiego obchodzenia świąt. Wszelakich świąt. Z plecakiem, aparatem, butelką wody, kanapką… Bez zadęcia i napięcia.

A teraz z trochę poważniejszego kątka. Po moim ostatnim tekście na temat golenia drzew w mieście, co to magistrat je wycina z „bólem serca”, dostałam wiele sygnałów i znaków poparcia. Tutejsi nie chcą, aby wycinano kolejne duże drzewa. Nie chcą.

Ps. Dziś mija 10. rocznica śmierci wybitnej polskiej historyk literatury, biblistki i papirologa prof. Anny Świderkówny. Pani profesor napisała wiele intersujących książek na temat papirusów i tego, co tam zapisane, była onegdaj, wiele lat temu gościem spotkania w Mieście. Przejmująco i zajmująco opowiadała o swojej dziedzinie. Byłam zauroczona i do dziś od czasu do czasu do książek prof. Anny Świderkówny zaglądam. Zajmująca lektura.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x