2018-10-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i znów coś fajnego się pokazało. Jak to będą pozostałości kościoła św. Jana, to będzie kolejna archeologiczna sensacja.
Archeolodzy już właściwie ten rok mogą uznać za megainteresujący. Odkopano bowiem pozostałości Bramy Santockiej. Jaka szkoda, że jednak zabrakło woli, aby coś interesującego przy okazji tego odkrycia zrobić.
A teraz prawdopodobnie archeo znalazło pozostałości po kościele św. Jana, najstarszym, jaki był w lokowanym na surowym korzeniu Landsbergu. No i jeśli się ta informacja potwierdzi, to to będzie jeszcze większe zdarzenie, niż z Bramą. Bo ta całkiem nieźle została utrwalona na sztychach Matthausa Meriana i możemy ją sobie zwyczajnie popodziwiać. Wystarczy pójść do biblioteki wojewódzkiej, albo pogrzebać w Necie, a się znajdzie.
Natomiast o samym kościółku św. Jana źródeł jak na lekarstwo, a właściwie istnieje tylko jedno. Jak znam życie, to też z tym odkryciem nikt nic nie zrobi, bo potrzeba byłoby podjąć twardą decyzję. Ale już sama świadomość, że potwierdziła się lokalizacja tej świątyńki jest budująca.
A teraz z drugiego kątka. Parę razy pisałam, że zadziwiają mnie rozkłady jazdy miejskich autobusów. No i kolejny raz przyszło mi przeżyć zadziwienie, kiedy czekałam w centrum na autobus, żeby dojechać do cmentarza przy Żwirowej. Czekałam, czekałam i oglądałam, jak miejskie autobusy stadami się zjeżdżają, Ponoć tak ma być, ale jakoś owo tak ma być nie trafia do gorzowian, bo nie chciałby szef MZK słyszeć, jak ludzie komentowali. Ponieważ ja jednak rzadko korzystam z komunikacji, to też rzadko słyszę takie teksty. Mogę się domyślać jednak, że jest to codzienna praktyka. I powiem, że się nie dziwię.
A z cmentarza wróciłam jednak na własnych nogach. Szybciej to było, niżbym miała czekać na autobus.
Jakoś ten czas tak zaiwania, że znów kolejne święta, czyli wolny czas, znów można się gdzieś wybrać, co ja oczywiście uczynię.