Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Pierwsze fajerwerki już się odpaliły, może te następne już nie

2018-10-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Pierwsze, czyli wyborcze. Kolejne będą fizyczne. Mam na myśli te, co w sylwestra znów mogą poszybować w niebo. I oby, oby nie.

Pierwsze fajerwerki, polityczne, już odpalone i snop iskier po nich opada, przynosząc co i rusz ciekawe informacje. Ale w gruncie rzeczy nie o nich chce pisać, tylko o tych drugich. Tych, z którymi od lat walczę. Mam na myśli te, które co roku ponoć ubarwiają sylwestra. I nie tylko w Gorzowie, ale wszędzie, jak świat długi, szeroki oraz okrągły, choć w tę prawdę co niektórzy zdają się wątpić. Do magistratu trafił list obrońców praw zwierząt, którzy proszą o to, aby w tym roku jednak poniechać tego zwyczaju. Nie pierwszy raz proszą i mam wrażenie, że nie ostatni. I głęboko przekonana jestem, że i tym razem nikt w urzędzie nie weźmie na poważnie ich głosu. Niby do sylwestra trochę jednak czasu zostało. Niby, bo w czas ma tak, że zwykle zaiwania jak tybetański młynek modlitewny. Niby wolno, a jednak maksymalnie szybko. Obrońcy praw zwierząt, a i w tym przypadku także i moich, bo ja jak wszystkie Azorki, Mruczki i inne w mieście tego hałasu i błysków nadzwyczaj nie lubię, argumentują, że fajerwerki to cierpienie i udręka zwierząt. Wiem o tym bardzo dobrze, bo przed laty z moim ukochanym czarnym cocker-spanielem Baszką przed tą wątpliwą atrakcją chowałam się w łazience, jedynym wówczas pomieszczeniu bez okien. Ale i tak piesek cierpiał, a ja razem z nim.

Od lat powtarzam, że pokazy laserowe są o niebo ciekawsze, bo można wykreować bajkowe światy. Wiem to od bardzo dawna, bo od pewnej imprezy w Berlinie, na którą trafiłam trochę przez przypadek. To były ostatnie chwile DDR czyli NRD. W samym środku Berlina, dziś już tego miejsca nie ma, bo nie ma, i szczęście, Pałacu Republiki, odbywał się wielki pokaz laserów. Siermiężny to był czas i pokaz pewnie też siermiężny. Ale zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Do dziś pamiętam latające nad głowami motyle. Coś tam jeszcze było, ale te motyle pamiętam najbardziej. Dziś, po prawie 30 latach pokazy laserowe to przepiękna bajka. Coś, co może przyprawić o zawrót głowy. Mnie ostatnio o taki zachwyt przyprawiła laserowa rekonstrukcja kogi, maleńkiego stateczku, jaki można zobaczyć w Muzeum w Stargardzie. Tam to skrzyżowanie laseru i hologramu, ale jak się dopytałam, można taki pokaz zrobić tylko laserem.

Czyż nie byłoby pięknie, gdyby nad zimowym Bulwarem nagle pożeglowały laserowo wygenerowane stare barki? Czyż nie byłoby pięknie, gdyby nad Bulwarem w zimową noc przeszli się byli mieszkańcy, a obecni popatrzyli sobie na nich? Za trudne i za kosztowne? Ok. Niech będzie prościej. Niech lasery zbudują nad Bulwarem fraktalowe rzeczywistości albo zorzę. Bo to ponoć najprościej. Muza sobie będzie grała, a my będziemy się gapili na coś cudownego. Nie wiem, ile to kosztuje, ale chyba porównywalnie.

Czyż to nie jest jakaś ciekawa, nowa i ożywcza perspektywa? W mieście i tak pójdą w niebo tysiące fajerwerków. Ludzieńki tak mają, że odpalają. Może więc magistrat powinien nieco wyprzedzić ludzieńków i pójść kroczek dalej? Oj dobrze by było.

Jednak jak pokazują wszelakie sondaże, ludzieńki chcą fajerwerków. Chcą hałasu i opadających w okropnym dla mnie zapachu gwiazdek. No cóż. Pewno znów będą fajerwerki. A gdyby były lasery, byłby znacznie lepiej.

Ps. Dziś światek polonistyczny obchodzi 460. rocznicę urodzin wybitnego polskiego poety Szymona Szymonowica, urodzonego, nota bene, we Lwowie. Odebrał staranne jak na ówczesne czasy wykształcenie w Akademii Krakowskiej, potem w Belgii i Francji. Po powrocie przyjaźnił się z Janem Zamoyskim, tym od Zamościa, i miał przemożny wpływ na kształt Akademii Zamojskiej. Dla polonistów jest ojcem sielanki. Choć po prawdzie nie tylko sielanką się zajmował. Bo i tłumaczył, bo i inne rzeczy pisał. Wybitna, trochę zapomniana postać. Poloniści są mu wdzięczni za sielanki i za piękno polszczyzny, której literacka wersja wówczas w renesansie się ostatecznie wykuwała. To między innymi i jego pisma się do piękna naszego języka dołożyły. Myślę, że gdyby żył dziś, to ze zgrozą patrzyłby na to, co z jego ukochanym językiem się wyczynia. Myślę, że też kręciłby nosem i palcem na pewne łamańce językowe, które i ja wyczyniam…. Dziś urodziny wielkiej postaci polskiej literatury. A przecież trochę polonistów tu mieszka, dlatego o tym wspominam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x