Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Na urodziny biało-czerwone, na sto lat niepodległości…

2018-11-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To takie rzadkie, taka okazja. Sto lat temu kraj wrócił na mapę polityczną i gospodarczą świata. Po latach niewoli, po latach wynarodowiania, walczenia z każdym przejawem polskości, znów wróciła niepodległość.

Radosny i szczęsny to był czas. Józef Piłsudski wrócił do Warszawy, Ignacy Jan Paderewski dojechał do Poznania. Jeszcze nie wiedział, że jego wizyta wywoła, albo raczej będzie katalizatorem powstania wielkopolskiego, generalnie jedynego udanego powstania narodowego w dziejach. Śląskich nie liczę, bo połowicznie się udały. Po kraju, jeszcze bez wyraźnych granic poszła radosna wieść – mamy to, mamy, jesteśmy wolni. I rzucili się wszyscy do budowania na nowo państwowości. Szczęściem wówczas nikt nie słyszał o lustracjach, o komisjach specjalnych, bo gdyby tak było, to admirał Józef Unrug nigdy nie miałby szansy dowodzić polską Marynarką Wojenną, a owego Ziuka, czyli Dziadka, czyli marszałka Piłsudskiego pewno czekałby jaki sąd kapturowy i kto wie, co więcej.

Wówczas nie liczyły się dyrdymały. Każdy, kto miał olej w głowie, stawał do budowania wspólnej, wyczekanej i tak bardzo wytęsknionej wolności i państwowości. Nikogo nie rozliczano z paranteli jego ciotki babki ósmego wujka. Liczyła się gotowość pracy dla Niepodległej. Konieczne to było, bo z trzech zaborczych kawałków owa jedność, niepodległość się tworzyła. Wiadomym było, że ktoś służył w carskim, ktoś w cesarskim, a ktoś tam jeszcze w pruskim wojsku. Pracowali ludzie też w tych kawałkach. I się jednak udało. Polacy wznieśli się wysoko. Stworzyli na nowo kraj. Musiało minąć 80 lat, zresztą z cezurą II wojny światowej, aby znów pochłonęło nas polskie piekiełko. Aby na nowo ziściły się wielce prorocze słowa Żelaznego Kanclerza, Ottona von Bismarcka, który Polakami pogardzał i tak o nas mówił – Dajcie Polakom władzę, a sami się wykończą. Wcześniej o kilka dekad Fryderyk II Wielki domu Hohenzollern, oświecony i despotyczny, ale jednak oświecony władca Prus, odpowiedzialny zresztą za I rozbiór, mówił o Polakach – panowie kukuryku. Mieli nas w pogardzie.

Dziś za chwilkę świętować będziemy 100-lecie na nowo odzyskanej niepodległości. Jak? To już dużo bardziej skomplikowana kwestia. Na poziomie 0, czyli prywatnym można tak, jak moi przyjaciele z Azylu – ogniskiem i tortem oraz śpiewaniem pieśni patriotycznych przy gitarce. Albo wspólnym oglądaniem starych filmów z czasów kina niemego – jak moi inni przyjaciele. Na poziomie 1 – na poziomie miasta – flagami na ulicach, akcjami w szkołach i przedszkolach, specjalnymi wydarzeniami i koncertami. Vide – akcja Elektryka ze śpiewaniem hymnu na Starym Rynku czy koncertami w Filharmonii. Podejrzewam, że takich akcji było znacznie, znacznie więcej. No i w końcu poziom 2 – wojewódzki. Też w marę godnie. Choć nie obyło się bez przytyczków, bez pomników niepotrzebnie stawianych w placach budowy.

A poziom 3 – ogólnonarodowy, oj tu trzeba miłosiernie pominąć. Co się wyczynia, wszyscy w miarę interesujący się wydarzeniami w kraju wiedzą. No wstyd i sromota. Pomijam.

Natomiast maksymalnie intersujący jest ten poziom dodatkowy – gesty płynące z zagranicy. Mimo groźnych pomruków władzy, obrażania sąsiadów, oni jednak myślą o nas jako o sąsiadach. W wielu miejscach na świecie ważne obiekty – piramida Cheopsa, wieża Eiffla i jeszcze kilka innych będą podświetlone na biało-czerwono. Gesty płyną z całego świata, choć świat świętował będzie w Paryżu, cóż, trudno się dziwić, taż to rocznica też zakończenia I wojny światowej, wielkiej, czy nie największej rzeźni XX wieku. Ale i tak nawet stamtąd płyną przepiękne gesty wsparcia. Moim zdaniem jednak nikt nie przebije braci Litwinów, kolei litewskich, które nagrały polski hymn w wykonaniu na sześć lokomotyw i skrzypce. Dyrygował maestro Zbigniew Lewiski – skrzypce. To coś niebywałego, to znak, że Litwini jednak nas lubią, choć w generalności nie powinni. A jednak. Jednym słowem, jak dobrze mieć sąsiadów, tych bliskich i tych dalszych.

Memu miastu na stulecie, choć po prawdzie to raczej w naszym przypadku trudno mówić o stuleciu, ale z historią dyskutować w krótkim złośliwcu nie sposób, samego dobrego, samych dobrych chwil, nadziei, że nic się więcej nie wydarzy i my oraz nasi najbliżsi nie będziemy musieli z drżeniem serca patrzeć na rzeczy okropne. Miastu memu samego dobrego. Niech to stulecie jednak będzie radosne i rozpisane jeszcze na dwa miesiące tego okrągłego roku jubileuszowego. Niech nas nie dzielą durne partykularyzmy i pryszczaci ponoć posłowie. Niech to stulecie dla nas będzie piękną kartą, że jednak możemy i potrafimy się cieszyć z tego, że dane nam jest mieszkać w kraju, który ma własny język, własną tradycją i jak za Jagiellonów było, jest otwarty też i dla tych, którzy tyle szczęścia nie mieli, bo cały czas swego przytuliska na ziemi szukają.

Dobrego świętowania, dobrych chwil, dobrych myśli, dobrego wszystkiego. Nasi dziadkowie byliby szczęśliwi. Na pewno mój dziadek Adam Ochwat byłby dumny i szczęśliwy… I na pewno powiedziałby takie słowa – nie na próżno ten furaż w wojnę do lasu woziłem… Na Zamojszczyźnie się to działo, w II wojnę. Ale to też była karta do tego, że w wolnym jeszcze kraju żyjemy….

Ps. A tu macie link do hymnu na sześć lokomotyw i skrzypce od braci Litwinów

http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,130517,24147352,cos-pieknego-dziekujemy-internauci-sa-zachwyceni-gestem.html#s=BoxOpImg4

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x