Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Chyba polecę po kalendarz, chyba na pewno

2018-11-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

I to jest świetna informacja dnia. Miejski Zakład Komunikacji wydał kalendarz z wizerunkami swoich najpiękniejszych pracownic, czyli pań kierujących autobusami, a w niedalekiej przyszłości – też tramwajami.

Jak to się dziwnie plecie. Zupełnie niedawno dane mi było poznać panią Sylwię Korsak, która pracuje z MZK jako kierowca (rozmowa z panią Sylwią, jakby kto przegapił, a ciekawy byłby, to jest tu:

(http://www.echogorzowa.pl/news/5/rozmowa-tygodnia/2018-11-06/blondynka-za-kierownica-autobusu-przestaje-dziwic-23230.html).

A tu taka dobra informacja – MZK wydał właśnie kalendarz na przyszły rok z wizerunkami pań pracujących w firmie i jeżdżących jako kierowcy miejskich autobusów. Oj i to jest super informacja. Bo jak się chwalić czymś dobry, a MZK ma, to dlaczego nie pokazać czegoś pięknego, czyli ślicznych dziewczyn za kierownicami tych wielkich autobusów. Bo jak pomyśleć, to pojazdy naprawdę duże są, a jak tam komplet a nierzadko nadkomplet pasażerów wejdzie, to tylko ręce składać w oklaskach za to, jak panie te autobusy prowadzą. I też zresztą oklaski dla męskiej populacji MZK, bo też tak z nimi jest. Żeby nie było, że szowinistką jestem i tylko ślady damskie śledzę.

Jeszcze do niedawna bowiem zawód kierowcy autobusu był zarezerwowany generalnie dla facetów. Inaczej trochę było z tramwajami, ale to inna bajka. Generalnie za kierownicami miejskich, ale i turystycznych autobusów i autokarów widziało się tylko facetów (w moim języku to nie jest deprecjonujące określenie, żeby panowie kierowcy to wiedzieli i źle nie odczytywali). A potem dokonał się skok – bo brakło ludzi do pracy i MZK wymyślił program – dziewczyny za kierownice. Zatrybiło i to jak. I coraz częściej widzi się śliczne panie za kierownicami miejskich autobusów.

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z panią za kierownicą. Nie miejskiego autobusu, ale autokaru turystycznego. Prowadziłam wycieczkę. I kiedy nagle na miejsce zbiórki podjechał autokar prowadzony przez kobietę, to się z lekka żachnęłam. Szczęściem wielkim dla mnie nikt tego żachnięcia nie widział. Bo byłby wstyd i sromota. A potem to już było tylko lepiej. Zresztą teraz jak sama robię swoje wycieczki do Poczdamu czy Berlina, to w zaprzyjaźnionej firmie autokarowej pytam, czy pewna pani kierowca może ze mną jechać. I jak Agnieszka może, to ja jestem zupełnie spokojna, że wszystko z transportem będzie dobrze.

Dlatego szalenie się ucieszyłam, że MZK właśnie tak się promuje. Pokazuje, że dobrą firmą jest, bo jest. I jeszcze się chwali swoją piękniejszą częścią załogi. Nic mi więcej nie pozostaje, tylko lecieć na Kostrzyńską i kupić ten kalendarz. A ponieważ szalenie lubię kalendarze, mam ich w domu całkiem sporo, więc na pewno tak zrobię.

A teraz z innego kątka. Bardzo zresztą sympatycznego. Otóż dziś 75. urodziny, w co zresztą trudno uwierzyć, że 75., obchodzi pani doktor Krystyna Kamińska. Moja prześwietna znajoma, moja znakomita znajoma, a znajomość z panią Krystyną Kamińską poczytuję sobie za zaszczyt. Dziennikarka, polonistka znakomita, propagatorka tego najlepszego, co w Gorzowie jest. Zapalona podróżniczka, miłośniczka sztuk wszelakich, człowiek – instytucja. W naszym portalu pisze o książkach dotyczących regionu. Ja wiem, ile to czasem wysiłku potrzeba, aby takie wykwity ludzkiej aktywności literackiej (grafomańskiej niekiedy) poznać i potem jeszcze sensowne słówko napisać. A jak do tego dodać jeszcze całą działalność wydawniczą, to już zupełnie kolorowy zawrót głowy. Szacowna i droga jubilatko, samego najlepszego na następne lata. Samego dobrego. A ja sobie przy okazji życzę jeszcze wielu wypraw w bliskie oraz dalsze kątki w Twoim towarzystwie. Krystyna, samego naj, samego dobrego….

Ps. Obchodzimy rok jubileuszowy, 100-lecie niepodległości. Apogeum przypada na 11 listopada, kiedy w podparyskim Compiègne podpisano rozejm między Ententą a Cesarstwem Niemieckim kończący I wojnę światową. Piłsudski wrócił do kraju, Jan Ignacy Paderewski (nie Padarewski) dojechał do Poznania. No niby wolność przyszła. Ale dobrze by było pamiętać, że tak naprawdę to właśnie od dziś, od 16 listopada winno się liczyć polską niepodległość. Od słynnego, a dziś zapomnianego, co szkoda, Telegramu Józefa Piłsudskiego.  Depesza iskrowa sygnowana przez Józefa Piłsudskiego, wodza naczelnego Wojska Polskiego poszła do rządów USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Japonii i Niemiec oraz „wszystkich państw wojujących i neutralnych”, która poinformowała owe rządy o powstaniu państwa polskiego „obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski”, które jest tworzone „z woli całego narodu” oraz „na porządku i sprawiedliwości”. Tak więc drodzy państwo, nie 11 a 16 listopada winien być mocarnie świętowany. Ja będę….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x