Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Siekierezady po gorzowsku ciąg dalszy

2018-11-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

W mediach społecznościowych znowu się trochę zagotowało. Ludzieńki wrzuciły zdjęcia wyciętych lub ogłowionych tragicznie drzew przy Kazimierza Wielkiego. Mało tego, pojawiły się foteczki drzew oznaczonych na purpurowo w parku Słowiańskim.

I jak dobrze, że są media społecznościowe. Bo jak już wiele razy pisałam, zwyczajnie nie mam jak i sił mi brakuje, aby oblatywać miasto codziennie. Bo choć ja o nim od jakiegoś dość pokaźnego czasu myślę per kurnik, to jednak rozległe ono ci jest i co zrobisz, kurnikiem dalej jest, ale całkiem dużym. No i właśnie, kiedy się już jakoś ogarnęłam po niedzielnym koncercie, bo jak wiadomo, ze mnie emocje długo schodzą, a te pozytywne to już zupełnie długo, odpaliłam Internet. No i masz od razu, masz ci Babo placek i to z pokaźnym zakalcem na dodatek. Mili znajomi wrzucili do sieci zdjęcia fragmentu ulicy Kazimierza Wielkiego z kolejną siekierezadą. Znów pokazują barbarzyństwo, jakie człowiek uczynił. Pokazują wycinki i ogławianie dorosłych drzew. Komentarze – proszę bardzo. Idą tak – dlaczego ktoś nam to robi?; lepiej wycinać drzewa, bo nic innego urząd nie potrafi; a pomyślał ktoś, że drzewa oddychają, a my z nimi też. To lekka retoryka. Tej cięższej nie będę cytować.

Dołączam się do pytań, po co tam było to robić? Po co znów wycina, albo tak okaleczać drzewa, że ich zwyczajnie nie będzie.

Mało jednego przykładu. W innym miejscu natrafiłam na doniesienia, też ludzieńków gorzowskich, którzy zaniepokoili się purpurowymi znakami na drzewach w parku Słowiańskim. Ludzeńki już bowiem wiedzą, że jak jakie numerki lub znaki na drzewach w mieście się pojawiają, to trzeba zwyczajnie się bać. Trzeba się zwyczajnie bać tego, że za chwilkę tych drzew nie będzie. I chyba rośnie liczba mieszkańców miasta, którzy się na kolejne wycinki, na kolejną siekierezadę nie zgadzają. Ludzie zwyczajnie zaczęli doceniać zieleń. Może nie wszyscy, ale liczba tych, którzy jednak wolą zieleń i drzewa jest pokaźna.

Apelowałam do prezydenta Jacka Wójcickiego kilka razy, aby powstrzymał wycinki. Widać nie usłyszał. Wobec tego apeluję kolejny raz – panie prezydencie, proszę bardzo, ja ale i w imieniu wielu innych ludzi z miasta – niech pan powstrzyma te wycinki. Niech pan powstrzyma to ogławianie drzew. Ważne to jest tym bardziej, że pokazał się świetny raport o miejskiej zieleni, który bardzo wyraźnie mówi, iż w miastach kikutki, czyli nowe nasadzenia w miejsce starych, zdrowych i dobrze się mających drzew, to tylko proteza. I co więcej, proteza, która nic nie zmieni, nic nie da. Bo nie da cienia, bo nie da tlenu, bo nie da ochładzania miasta, a w obliczu tego, co się dzieje z klimatem, to kardynalna sprawa. Nie da się zastąpić starych drzew nowymi, nawet mocno wypielęgnowanymi nasadzeniami. Nowe kikutki, nawet dobrze zadbane, ani w dziesiątej części nie dadzą tego, co stare drzewa. A u nas o kikutki zwyczajnie się nie dba. Nie znoszę widoku umierających drzew. Fizycznie mnie boli, kiedy widzę wycinki. Podobnie mnie boli, kiedy widzę, jak kikutki umierają, bo ktoś je posadził i tylko tyle. Bo nikt ich nie podlewa, bo nikt o nie nie dba. A tak się niestety dzieje w mieście. Panie prezydencie, tylko pan może to zmienić.

I teraz kolejny komunikat ze skwerku przy Łaźni. Otóż wygodny skrót jednak będzie. Pojawiły się schodki, znaczy za chwilkę pojawią się płytki i będzie kolejny wypłytkowany szlak. Wobec tego, niech mnie kto rozumnie i uczciwie wyjaśni, po co nowy chodnik, nowy na starym trawniku omijający dorodne drzewo. Ta tym chodnikiem nikt chodzić nie będzie. Zawijas zabrał kawałek zielska. Tylko po co? Uprzejmie się pytam. Sto lat temu pojechałam pierwszy raz do Anglii. Wiele, bardzo wiele rzeczy mnie wówczas uderzyło, ale jedna szczególnie. Pomijając zabytkowe parki i zabytkowe trawniki w każdych innych wszystkie ścieżki były ergonomiczne, dostosowane do tego, jak chodzą ludzie. Nie było placków wydeptanych przez przechodniów. Inna rzecz, że ścieżki nie były i nie są wybetonowane, wypłytkowane, ale przyjazne zarówno ludziom, jak i naturze. Zapytałam znajomych, jak oni to robią. Odpowiedź była prosta – wiesz, zanim ktoś coś nowego w zielsku zrobi, to najpierw przygotowuje teren i daje ludziom deptać. A jak już ścieżki wydeptane są, to wówczas się je utwardza, robi gazony, miejsca odpoczynku. I takie tam różne – jak kwietne trawniki, mała architektura. To się nazywa – zasada angielskiego trawnika. Wydawało mnie się, że tę zasadę winni przyjąć wszyscy zieleniarze. Ale jednak nie. U nas nie. A szkoda bardzo, bo byłoby wszystkim łatwiej. Architektom, którzy muszą różne rzeczy wymyślać, inwestorom, którzy kasę wykładają oraz nam, zwykłym ludziom, którzy po tych kątkach i kąteczkach chodzą. No cóż. Kolejny raz się nie udało.

Ps. Jakby kto nie pamiętał, to uprzejmie przypominam, że w roku jubileuszowym, roku świętowania Niepodległości, powrotu Polski na mapy polityczne i gospodarcze Europy oraz świata jest kolejna ważna data. Ważna z wielu powodów. Otóż po słynnym telegramie marszałka Józefa Piłsudskiego do krajów Europy zawiadamiającym o tym, że Polska to kraj już niepodległy, znów ważny, pierwszym państwem, które tę polską niepodległość uznał, były Niemcy. Te Niemcy, które za sprawą wielkiego króla, Fryderyka II Wielkiego domu Hohenzollern, wówczas króla Prus – były odpowiedzialne za I rozbiór i w konsekwencji za kolejne oraz wielką i paskudną politykę wobec Polaków. Te Niemcy, ogarnięte wówczas w 1918 roku rewolucją, chaosem wewnętrznym, niepewnością co dalej, bo cesarz Wilhelm II już abdykował, te Niemcy uznały niepodległość Polski.

Trochę spóźniła się Turcja. Ale o kilka dni. A dodam, że Turcja jako wówczas jedyny kraj na świecie – co oznacza w Europie, nie uznał paktów rozbiorczych. To właśnie w Turcji przez cały czas rozbiorów spotkania z korpusem dyplomatycznym zaczynały się od stwierdzenia speakera, który ogłaszał, że spotkanie korpusu nie może się zacząć – bo poseł Lechistanu jeszcze nie przybył… Mijała chwila, spotkanie się zaczynała, choć w protokołach zaznaczano, że poseł z Lechistanu jednak nie przybył.

Tylko przypominam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x