Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Rozgrzebane remonty coraz bardziej irytują ludzieńków

2018-11-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Co i rusz gdzieś się pokazują informacje, że gorzowianie mają coraz bardziej dość remontów. Bo jakieś ścieżki rozgrzebane, bo i ciągle nie wiadomo, co z Sikorskiego.

Gorzowianie narzekają coraz częściej i głośniej na ślimaczące się remonty w centrum. Bo to rzeczywiście zaczyna być dolegliwe. A tu jeszcze informacja, że za chwileczkę, za momencik, no nie, nie piątek z Pankracym się zakręci, ale zostanie zamknięte najważniejsze skrzyżowanie w mieście, czyli krzyżówka Sikorskiego i Chrobrego. Jakby kto miał jeszcze problemy z identyfikacją miejsca, to uprzejmie informuję, że to skrzyżowanie przy katedrze.

Powiem tekstem, jaki jakiś czas zasłyszałam i w kontekście miasta znakomicie mi to pasuje – już nic mnie nie zaskoczy. Będzie chyba totalny bałagan, totalna zadyma. Ale jak tłumaczą zwolennicy takiego prowadzenia remontów, trzeba przecierpieć, bo potem będzie pięknie. Może. Może nie. Bo jak praktyka pokazuje, pięknie może oznaczać, że nie będzie można na skrzyżowanie wjechać. Bo znów ktoś się wahnie w poziomach. No nic, zobaczymy, co się wydarzy.

Ale okazuje się, że do tego chóru niezadowolonych dołączają mieszkańcy peryferyjnych uliczek. Jak choćby Sulęcińskiej. Ludzieńki tam mieszkający też mają coraz bardziej dość ślimaczących się prac, coraz głośniej domagają się ich zakończenia, ale jak magistrat tłumaczy, trzeba przeczekać. Tyle tylko, że ludzieńki już mają dość czekania.

Ja czekam jeszcze na głosy ludzi z kamienicy przy ul. Dąbrowskiego. Tej, przy której poprowadzona jest ścieżka pieszo-rowerowa nad Kłodawką. Zastanowiła mnie bowiem pewna konstrukcja, która się przy tej kamienicy pojawiła. Tam bowiem potrzeba była podnieść ścieżkę z poziomu rzeczki i podwórka do poziomu ulicy. I jak domniemuję, owa konstrukcja ma to ułatwić. Tyle tylko, że biegnie bardzo blisko budynku, niemal tak, a właściwie tak, że spacerujący albo jadący na rowerach będą ludziom zaglądać w okna. Naprawdę tak jest. I powiem tak, ja bym sobie bardzo nie życzyła, aby mnie to spotkało. Dlatego też mieszkam na II piętrze. Czekam zatem, co ludzieńki powiedzą, ci ludzie, którzy mieszkają przy zbiegu Dąbrowskiego i Łokietka. A może już zwyczajnie machnęli ręką, bo co mają zrobić. Podobnie jest z ludźmi przy Strzeleckiej. Najpierw im wydziabano zieleń, teraz jakieś wielkie remonty się dzieją. Ciężki sprzęt im parkuje pod oknami. Landsberski bruk, kostka się pojawiła. I co? I za chwilkę jej nie będzie, a pojawi się „przepiękna” płytka betonowa. Znów ktoś nam zabetonuje kawałek miasta. Bez poszanowania dla jego historii. No cóż.

A teraz z innego kątka. Słówko o regionalizmie będzie. Laudację na cześć „Nadwarciańskiego Rocznika Historyczno-Archiwalnego”, który skończył właśnie 25. lat już napisałam. Byłam na spotkaniu z okazji promocji tego rocznika. Mam tom!!!! Co więcej, jestem tam też obecna (zagadka dla czytelników tomu – jak i gdzie, bo tym razem autorką artykułu żadnego nie jestem, ale i tak jestem). Spotkałam wielu fantastycznych ludzi, z którymi spotykamy się rzadko, ale jednak przy okazji regionalnych wydarzeń. To było coś fantastycznego. Słówka wymienione mimo by, spotkanie z panem profesorem Edwardem Rymarem, zwanym przez nas, regionalistów Rymarem Starszym, słówko z panem prof. Radosławem Skryckim, ciekawa, choć krótka rozmowa z panem dr. Arkadiuszem Kalinem, z panią prof. Beatą Orłowską, oj, wymieniać wiele…. Tak to działa. Zbudowało się ciekawe środowisko. I co tam, raz jeszcze gratulacje Roczniku kochany!!!

Dziś natomiast będę w Poznaniu na konferencji regionalnej w Instytucie Zachodnim poświęconej właśnie wątkom regionalnym. Konferencja nosi tytuł Wyzwania współczesnego regionalizmu na Ziemiach Zachodnich i Północnych. I to jest ciekawe pytanie – co to znaczy regionalizm w odniesieniu do tych ziem? Czy to tylko 70 lat polskiej historii, czy też może 700 lat wspólnej? Oczywiście nie taka będzie główna myśl tej akurat konferencji. Ale mnie cały czas akurat ten problem nurtuje. I ja mam prostą odpowiedź na to pytanie. Dla mnie regionalizm na tym terenie to godzenie niemieckiej i polskiej historii, nadawanie jej rzeczywistego wymiaru, odrzucanie całego odium polityki i propagandy. Bo niestety akurat te naleciałości są wielkie. Idiotką jednak nie jestem, zdaję sobie sprawę, że jednak tak to nie trybi. Dlatego posłucham sobie prof. Andrzeja Saksona, prof. Marcelego Tureczka, kilku innych ciekawych prelegentów. Może kupię sobie jakąś nową książeczkę…. Choć po prawdzie, to nie bardzo mnie na to stać, ale … książki bardzo, ale to bardzo lubię. A w przerwie obiadowej ryznę sobie na Stary Poznański Rynek do baru Piccolo, na makaron, jak za studenckich czasów. Inna rzecz, co jak baru nie będzie?

A na poważnie, to jednak myślę, że ciekawym doświadczeniem może być dyskusja – ja się będę przysłuchiwać – właśnie o tym problemie. Bo ja mam jasność, ale naukowcy niekoniecznie. Ale ja tylko magistrem od filmu i przełożeń literackich jestem i samozwańczym piewcą osiągnięć Fryderyka II Wielkiego domu Hohenzollern. Co mnie o regionalizmie gadać? I to w powadze takich profesorskich tuzów.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x