Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Jak dobrze się jednak gdzieś tam wybrać, choćby niedaleko

2018-12-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Przeżyłam. Co więcej, gdyby ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, Ochwat, dawaj choć tylko na kawę do Berlina, to ja natychmiast jadę… Jakoś z pracą zawodową bym sobie ułożyła… Ale jadę.

Przeżyłam, znaczy dwa dni i dwa wyjazdy do Poczdamu na jarmarki świąteczne. Przeżyłam, bo skupienie musiało być, bo ludzie za mną, bo ten paskudny deszcz, który jednak tam tak mocno nie padał. Przeżyłam, a co więcej, naładowałam sobie znów akumulatory….

Sprawdziło się to, co przewidywałam. W pięknym Poczdamie spotkałam wielu, bardzo wielu znajomych z Gorzowa. Niektórzy pojechali wynajętymi busami, inni własnymi samochodami, a jeszcze inni skorzystali z propozycji komercyjnych biur podróży. Ale wszyscy spotkaliśmy się najpierw obok Fanfaronady, a potem na jarmarkach dwóch. Tak było w sobotę, a w niedzielę zawiozłam miłych oraz nowych miłych znajomych znów tam. I znów połaziliśmy po Poczdamie, potem poszliśmy na jarmarki, w tym mój najbardziej ulubiony holenderski.

I od przemiłych oraz nowo poznanych znajomych słyszałam te słowa, które mam za swoją dewizę. Jak dobrze się gdzieś tam wybrać. Jak dobrze popatrzeć na inną jakość, na uśmiechniętych ludzi, na czynne w niedzielę sklepy, bo nikomu to nie przeszkadza, a zwłaszcza ichniejszej skarbówce, która nie lata z notatnikami i nie spisuje, kto sklep otworzył oraz dlaczego to zrobił.

Zjedliśmy i wypiliśmy: uwaga wymieniam: zupę warzywną z wkładką, langose, wursty, kebaby, żółty holenderski ser, kawałki ciast różnych, grzane wino, żółtego pacja, grzane wino, kawę, sok jabłkowy z dużą procentową wkładką. Pogapiliśmy się na Poczdam z różnych stron, przejechaliśmy po raz kolejny przez Berlin. Pogapiliśmy się na słynną budę z kebabem – Mustafa’s Gemuse Kebap, i na wiele innych rzeczy.

I co dla mnie jest najważniejsze – ano słowa Kasi, która drugi raz ze mną tam była, a która stwierdziła, że chce tu mieszkać, a na pewno studiować. Tu – znaczy w Poczdamie. Znaczy nie tylko ja lubię to miejsce, to miasto, ale i ludzie, którzy tam zaczęli jeździć.

Inni znajomi, których spotkałam właśnie tam, mówili, że lubią tam jeździć. Bo pięknie, bo przyjaźnie, bo radośnie. Bo nawet psy są przyjazne.

Zwyczajnie dobrze się tam, za najbliższą dla nas granicę wyprawiać. Toć rzadko się zdarza, aby w zasięgu ręki mieć dwie bardzo ciekawe i przy okazji piękne stolice, miasta pełne pysznych zabytków. Tak mają bracia Słowacy, bo z Bratysławy do Wiednia to naprawdę mały rzut kamieniem. Tak mamy my z Berlinem i Poczdamem, i coraz więcej gorzowian tam się przy różnych okazjach wyprawia. Jaka szkoda, że tego dobrego sąsiedztwa nie potrafią dostrzec rządzący.

Jak dobrze się wyprawiać tuż blisko, a jednak o lata świetlne w sensie cywilizacji. A jak się ma jeszcze za kierownicą autokarów znakomitych kierowców, to już zupełna bajka. Tak oto jeżdżą gorzowianie za bliskie granice.

I gdyby dziś, bogi wiedzą o jakiej godzinie, ktoś do mnie zadzwonił i powiedział… Ochwat – jedziemy do Berlina, Poczdamu, Drezna, Lubeki, Quedlin…. Jedziesz? Odpowiedź jest jedna…. Oczywiście. Jadę.

A teraz z drugiego kątka. Otóż mija dokładnie dziesięć lat, kiedy to w budynku Łaźni Miejskiej otwarto halę tenisa stołowego Gorzovii w miejscu dawnego basenu; urządzono tam salą treningową z siedmioma stołami, salę gimnastyczną i saunę z zapleczem sanitarnym. To już dziesięć lat. Jak ten czas zaiwania. Pamiętam moje pływanie w Łaźni. Taką żabą turystyczną, znaczy z głową na wierzchu. Nie utopiłam się, choć wszelkie wskaźniki ku temu były. Ale pamiętam potem mój żal, kiedy Łaźnię zamknięto, kiedy szukano dla niej nowej funkcji, ale też i kilka ciekawych wydarzeń, które się już po zamknięciu wydarzyły. Nie lubię zmian. Nie lubię rewolucji. Źle mi było ze świadomością, że basenu tam niet. Dalej niet. Ale skoro stało się to, co się stało, to z marginesu czasu można powiedzieć, że mimo wszystko jednak stało się dobrze. Choć mogłoby jednak być lepiej. Dziś to widzę.

Bo basenu i tak żal, bo nikomu wówczas nie chciało się pomyśleć, że może można urządzić coś na kształt łaźni budapeszteńskich… Nikt wówczas ówczesnemu szeryfowi nie podpowiedział, że może tak… A szkoda. Bo ja zwyczajnie wiem, że byłby to strzał w dziesięć. I nawet mój nos pilocki mi tego nie podpowiada, a zwyczajna rzeczywistość… Bo jadą jednak do Gorzowa turyści, jadą, i chcą miasto oglądać. Co pokazywać? Teraz za bardzo nie wiem. A jakby były takie łaźnie…, jak w Budapeszcie właśnie czy jak w Tbilisi… Oj byłaby jazda…

A tak dziesięć lat mija, kiedy coś cudownego, dar dla miasta, najnowocześniejszy basen ówczesnego czasu w Brandenburgii, zamieniono na klub tenisa. A mogłyby być łaźnie… Mogłoby być tak pięknie. Bo budynek stale piękny jest.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x