Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

No i jednak pojadę do Wawy przez moją Skwierzynę

2018-12-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jakoś nie bardzo dowierzałam, że jednak pociągi znów pojadą w kraj przez Skwierzynę. Bo co innego zapowiedzi, a co innego decyzja i obowiązujący rozkład.

Jak się pojawiły zapowiedzi, że jednak znów po wielu latach pociągi pojadą w kraj przez Skwierzynę, to się ucieszyłam, ale jednak coś tam nie za bardzo dowierzałam. Bo to przecież mało prawdopodobne było. Co prawda kolej jakiś czas temu wyremontowała tę linię, znaczy z Miasta Stołecznego Gorzów do Zbąszynka, ale to jednak było dalekie od myślenia, że znów tędy pojadą jednak ważne pociągi. A tu proszę, nie piątek z Pankracym się będzie kręcił, ale naprawdę pociągi przez moje Miasteczko pojadą i już właściwie jadą, bo rozkład obowiązuje od niedzieli.

Ja, co prawda, do Wawy rzadko się ostatnio wyprawiam, ostatnio jechałam w lipcu, kiedy to gnało mnie do Estonii i na Łotwę. Ale ostatnimi czasy wyjeżdżam do Miasta z Koziołkami, zwykle do teatru, za niedługą chwilkę na targi turystyczne (mam akredytację!). I przyznam, że taki pociąg mi bardzo pasuje. Mam rodzinę na ścianie wschodniej, rzadko się tam wyprawiam, ale jednak. Skoro mam pociąg, który mnie dowiezie z Miasta nad Wartą właśnie tam, to może znów ulubione kuzynki odwiedzę. No i przyjemność łażenia po Lublinie, a potem po Zamościu – oba miasta bajkowo wręcz odresturowane, chyba sprawi, że znów się na Roztocze i Zamojszczyznę wyprawię.

Na razie nie myślę, jak długo to połączenia będą funkcjonować, bo jak lata temu takowe było, to choć wielu ludzi nimi jeździło, szybko zostało zamknięte. Powód – bardzo prozaiczny. Niedochodowe ono było. Bo jak to narodek żyjący w kraju miedzy Bugiem a Odrą z cezurą Wisły pośrodku umie sobie radzić, tak właśnie sobie poradził. Okazało się bowiem bardzo szybko, że można do Wawy dojechać za całkiem nieduży pieniądz. A że z ominięciem prawa i w prawie, to już inna inszość. Wstyd się przyznać, sama kilka razy tak pojechałam. Ale potem dopadła mnie przypadłość dziś dla mnie podstawowa – legalizm wszelakich działań, więc się tego wstydzę i dziś bym się tak nie zachowała.

Cieszę się bardzo z takiego rozwiązania. Bo historyczna linia znów zyskała blask. Blask – bo poważne połączenia się pojawiły. Byłabym ostatecznie szczęśliwa, gdybym jeszcze się doczekała renowacji linii z Gorzowa do Poznania przez Skwierzynę i dalej Międzychód. To jest najkrótsze połączenie miedzy oboma miastami nad Wartą. Naprawdę najkrótsze. Ale myślenie o uruchomieniu akurat tego połączenia to marzenie ściętej głowy. Potrzebna byłaby infrastruktura podstawowa, czyli dobre torowisko. A tego nie ma. Podobnie jak i nie ma i nigdy raczej nie będzie możliwości elektryfikacji akurat tej linii. A szkoda, bo byłoby szybko i wygodnie.

Inna rzecz, że miłośnicy kolei od lat patrzą na zwijanie infrastruktury kolejowej, kiedy w Europie trend jest inny. Kiedyś w poważnym medium zajmującym się właśnie liniami kolejowymi przeczytałam opinię, że zwyczajnie nie do uwierzenia jest, iż jakiś kraj dobrowolnie pozbywa się takich połączeń, likwiduje do niedawna dobrze funkcjonującą sieć. No cóż, narodek potrafi.

A teraz z drugiego kątka. Otóż najnowsza książka dotycząca dziejów Gorzowa, czyli „Sekrety Gorzowa” autorstwa Pawła Staszaka ukazała się zaledwie kilka dni temu. A już gorzowianie jej szukają, już zachodzą do „Daniela”, bo to wyspecjalizowana księgarnia w gorzovianach, i co więcej, kupują. Tylko wczoraj takich kupujących było kilku. Jak księgarze mówią, co się dziwić, przecież o Gorzowie nic nie ma, to ludzieńki kupują nowości gorzowskie. Już zaczęłam namawiać Daniela, żeby zrobił promocję. Czy się uda? Nie wiem. Bo to jednak kosztowna rzecz. Bo honorarium autora, bo podobne koszty dotyczące wydawnictwa. Razem doszliśmy do wniosku, że zapytać o możliwość zawsze można. Może Księży Młyn się zdecyduje przyjechać do Gorzowa, choć poważnym wydawnictwem jest? Może autorowi miło będzie się spotkać z czytelnikami? Oj, dobrze by było.

A przy okazji to glossa do promocji miasta. Co można byłoby zrobić? Ależ oczywiście, że nie podpowiem.

Ps. Dziś mija dokładnie 100 lat od chwili urodzin pana Zygmunta Kałużyńskiego (do Niebieskiego Kina pan Zygmunt przeniósł się w 2004 roku). Wybitny, niepospolity, maksymalnie inteligentny, niezwykle błyskotliwy krytyk przede wszystkim filmowy miał i ma, choć trochę czasu od jego śmierci minęło, sporo wyznawców, sporo fanów. Wielu filmofanów, też w Gorzowie, wspomina tego niezwykłego krytyka i autora znakomitych książek. Do dziś wielu z nas mówi – a ciekawe, co by Kałużyński o tym dziełku powiedział. Ludzie spoza branży pokochali go ostatecznie za cykl w TVP2 „Perły z Lamusa”. W tym cyklu, jaki można było oglądać w latach 1990-2000 wraz z redaktorem Tomaszem Raczkiem prezentował i omawiał najcenniejsze pozycje światowego kina, i na kanwie którego wydał trzy książki odnoszące się w tytule do pereł. Publikował również we „Wprost” debaty właśnie z Tomaszem Raczkiem na temat najnowszych przebojów kinowych. Był autorem wielu książek poświęconych sztuce filmowej, złożonych z tekstów drukowanych w „Polityce”. Pisywał przeważnie o kulturze, wgłębiał się w rozważania filozoficzne, a nawet teologiczne. Uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu w podzespole do spraw środków masowego przekazu.

Trzeba dodać, że w dość mocno pokrętny sposób daje się powiązać pana Zygmunta Kałużyńskiego z Gorzowem. Ale jednak w sposób uprawniony. Otóż Kino Helios w Gorzowie od samego początku dowodzone jest przez panią Monikę Kowalską, która wymyśliła Kino Konesera. Wymyśliła i zaczarowała swoją dyrekcję na tyle, aby cykl cały uruchomić, nie tylko dla Gorzowa, ale dla całej sieci Helios. Dyrekcja centralna do projektu zaprosiła pana redaktora Tomasza Raczka. To już kilka lat trybi. Oboje państwo razem propagują kino, dobre kino. I nie raz, nie dwa słyszałam, że jakby Zygmunt Kałużyński żył, to by mu się ta idea podobała, a co więcej, pewno by się nie raz i drugi do Gorzowa wybrał…

Kinomani kochali Kałużyńskiego, kinomani kochają Kałużyńskiego, kinomani w tym i w Gorzowie czytają książki Kałużyńskiego. Co więcej, wracają do „Pereł z Lamusa”. To już sto lat, a jakby mgnienie oka…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x