Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

To znów nie był dobry dzień

2018-12-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Święta coraz bliżej. Wydawałoby się, że wszystko powinno zwolnić, wszystko powinno się dobrze dziać, a tu masz… Od rana same niezbyt dobre lub zwyczajnie niedobre wiadomości.

Bardzo niedobrą była ta, że po bardzo długiej i paskudnej chorobie zmarł Józef Pieluszczak. Tata Małgosi Pery, byłej dyrektor Filharmonii Gorzowskiej, byłej szefowej miejskiego marketingu, mojej przemiłej znajomej.

Józefa Pieluszczaka znałam osobiście. Poznałam go wiele lat temu, kiedy zaczęłam się interesować już tak na poważnie Lwowem, Ukrainą wschodnią. Na pierwszym spotkaniu opowiadał mi właśnie o Lwowie, o jego cudnych miejscach, o zapachach i smakach. W pewnym momencie przeszedł na bałak, przecudowną miejską gwarę lwowską, o której dziś się pamięta, że to niby mowa batiarów była. To właśnie Józef Pieluszczak pierwszy mi wytłumaczył, iż bałak to nie tylko mowa batiarów, ale i całego Lwowa. Potem oczywiście odnalazłam potwierdzenie jego słów w źródłach. Jeszcze potem Gorzów, a właściwie Edward i Ewa Dębiccy wymyślili Wigilię Narodów. Miasto entuzjastycznie wsparło tę inicjatywę, a zaproszenie przyjęli między innymi byli lwowiacy zrzeszeni w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, czyli towarzystwo powołane do życia i animowane właśnie między innymi przez Józefa Pieluszczaka. Pamiętam to spotkanie bardzo dobrze. Józek, bo tak do pana Pieluszczaka mówili wszyscy, częstował lwowskimi przysmakami, opowiadał o lwowskich tradycjach świątecznych, oczywiście bałakał, był duszą tego spotkania, przynajmniej w tym kątku, w którym ja w generalności tę wigilię spędzałam. I tak było przez kilka lat kolejnych. Jak Wigilia Narodów to z lwowiakami i wilniukami. Po drodze były jeszcze imprezy biegowe, spotkania historyczne, wiele różnych pozazawodowych aktywności, w których osobiście brał udział. A potem nagle Józefa Pieluszczaka zabrakło. Zabrakło tego uśmiechniętego, życzliwego wszystkim przemiłego pana, który tak pięknie mówił o Lwowie i wcale nie trzeba go było namawiać, żeby zabałakał. Usłyszałam, że chory, że paskudna choroba, która wyłączyła go z aktywności. I nagle wczoraj rano ta straszliwa wieść. Małgosi, całej rodzinie wyrazy najszczerszego współczucia.

A potem to już było tylko gorzej. Co chwilkę zła informacja, bo na Niebieskie Łąki przeniosła się Zuzanna Łapicka-Olbrychska, kolorowy ptak polskiej kultury, ciekawa bardzo postać. A potem ta straszliwa informacja o tragedii w kopalni w Karwinie. A potem jeszcze informacja, że zmarł Jacek Miler, specjalista w dziedzinie odszukiwania utraconych dzieł sztuki, człowiek, którego kiedyś spotkałam i który w przejmujący sposób opowiadał właśnie o rekwizycji polskiego dziedzictwa narodowego i jak to jest od strony prawnej trudne.

A miał to być zwykły dzień, taki z lekka leniwy, jeśli nie liczyć ganiania po marchew i czosnek, bo tego się zapomniało kupić.

Ech…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x