Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Wiosna nieuchronnie się do nas zbliża

2019-02-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Od kilku dni się męczę. I to bardzo mocno, bo jest ciepło na dworze. Okno otwarte, kaloryfery chłodne, a jednak jest ciepło.

Tegoroczna zima przekonała mnie nieodwołalnie, że jednak chyba pora myśleć o pracy gdzieś w okolicach Koła Podbiegunowego. Może w Tromso w Norwegii, albo gdzieś na Alasce, bo na południu globu jednak nie. Męczy mnie nieustanne ciepło, jakie u nas jest. Co zrobić, zimnego chowu jestem. I powiem tak, że miałam nadzieję, iż mróz o nas nie zapomniał, bo jeszcze wierzyłam i nawet trochę wierzę w stare polskie przysłowia, z których jedno mówi – Luty – podkuj buty.

No i co? Ano chyba zonk. Bo właśnie przeczytałam informację z Parku Narodowego Ujście Warty, w którym naukowcy, ale i pracownicy Parku, dla których mam olbrzymi szacunek, uprzejmie informują, że w Parku ruch się zrobił. Ptactwo wraca, ptactwo się przemieszcza. Dokładnie w połowie lutego migracja ma taki zasięg, jaki powinna mieć miesiąc później. Te gęgające mają nieomylny zmysł. Skoro lecą, znaczy ciepło nieodwołanie idzie do nas. Co do gęgających i szczebioczących. Ja się tam na nich nie wyznaję, nie rozpoznaję, co to za gęś czy inna kaczka, poza gągołkami, ale bardzo lubię się gapić na ich klucze na niebie. Czasami jest tak, że słyszę gęganie albo klangor, chmury nisko, to i tak staję i się gapię, bo może zobaczę. Zresztą jak jestem w Kostrzynie, to staram się tak pojechać, aby choć zahaczyć o otulinę Parku.

A wracając do ciepła w naturze. Powiem tak, zwyczajnie się boję, że za chwilę, za momencik, no nie, piątek z Pankracym się nie zakręci, ale przywali nas znowu fala gorąca i to taka, że zabierze mi resztki sensownych myśli z głowy i będę tylko narzekać. Z reguły o tej porze amerykańskie służby meteo prognozowały pogodę na kilka miesięcy do przodu. Czasami były one trafione, czasami nie, ale w ubiegłym roku prognoza była taka – będą upały i to na skalę raczej do tej pory niespotykanej. Wówczas machnęłam ręką, pomyślałam sobie, że owi spece prognozowali rok wcześniej sute i lute mrozy. I co? Nie było. Więc tych prognozowanych upałów też nie będzie. Pomyliłam się srodze. Amerykańskie meteo miało rację. Zdychaliśmy z upału, ja zdychałam. A skoro amerykańskie meteo teraz cicho siedzi, bo się chyba boi prognozować, to ja się podwójnie boję. Jednym słowem, czas się za sprzątaniem w Tromso i jeszcze dalej na północ rozglądać, bo jednak filetowanie tuńczyków to nie dla mnie. Jeszcze sobie w pierwszym dniu pracy przy tuńczykach wszystkie palce utnę i co będzie?

A teraz z innego kątka. Otóż zwykle wyrzekam na miasto, w którym przyszło mi mieszkać już prawie 19 lat. 1 maja minie dokładnie 19 lat, kiedy się tu przeprowadziłam. I wyrzekam. Ale czasami to miasto, ludzie tu mieszkający pokazują, że jednak mają poczucie humoru. Jak? A prosto. Ot choćby przez nazwanie pewnego osiedla, Osiedlem Bermudy. Dokładne 30 lat temu to się stało. Choć Osiedle Bermudy to wedle nomenklatury Wawrów, czyli gmina Santok. Ale tak naprawdę osiedle to budowali ludzie z miasta, pokonywali milion przeszkód, zdobywali materiały i w końcu było. Mieszkańcy mogli sobie swoje nowe osiedle nazwać wielce pompatycznie, bo jakieś Osiedle Zwycięstwa albo innych bohaterów, a nazwali Bermudy – trochę ziemia nierozpoznana leżąca na uboczu, trochę kraina marzeń, bo kto by nie chciał jechać na Bermudy. Na te piękne i stale słabo turystycznie znane wyspy na Atlantyku. Najbliższy sąsiad w sensie geograficznym to Stany. Ale Amerykanie wolą na Hawaje czy też inne Seszele. Tak więc mamy Bermudy. I powiem tylko, że jak jadę z jaką wycieczką w kierunku na Gdańsk, to zawsze informuję uprzejmie, że mijamy właśnie Bermudy. Nie zdarzyło się nigdy, aby ktoś się nie zainteresował… Tak więc gorzowianie mają poczucie humoru, w każdym razie mieli. Kiedyś na pewno.

Ps. Dziś światek filmu, zwłaszcza ten na Górnym Śląsku obchodzi 90. rocznicę urodzin Kazimierza Kutza, wielkiego polskiego reżysera, który zmarł 18 grudnia ubiegłego roku. Pisać o zasługach, osiągnięciach, nagrodach, działalności politycznej i obywatelskiej Kazimierza Kutza nie zamierzam, bo to kilometry atłasu musiałby być. I to kilometry generalnie laudacji. Twórca Trylogii Śląskiej, reżyser mojego ulubionego serialu Sława i chwała do prozy Jarosława Iwaszkiewicza…. I tak dalej i tak dalej. Dla mnie też i chyba naprawdę przede wszystkim opowieści o Karolu Habryce. Świetlna postać, człowiek, który nigdy się nie bał mówić, co go nurtowało, w co wierzył, i z czym się nie zgadzał. Wielka postać kultury polskiej. Do końca życia miał dwie optyki, dwa punkty, które go najbardziej obchodziły – Górny Śląsk i Polska. Światek filmu pamięta. Pamiętają Ślązacy na Górny Śląsku. Ja też….Bo zwyczajnie pamięta się cudownych ludzi, artystów, ale i ludzi o ugruntowanych poglądach, które się podzielało i podziela. Dziś obchodziłby 90 lat…

 

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x