Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Pewien balkon się niemal zawalił, czyli coś o właścicielstwie

2019-02-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kilka już dni chodzę obok pewnej konstrukcji, która wyrosła na Szlaku Królewskim. Najpierw była kupa gruzu, potem pojawiły się techniczne płotki i rusztowanie. Ale kupa gruzu nadal jest.

O tym, że co jakiś czas sypią się balkony, nikomu w Mieście nie trzeba przypominać. To zwyczajnie widać. Ale akurat posypanie się balkonu na Szlaku Królewskim jest ciekawym przypadkiem do zastanowienia się, kto za to odpowiada i dlaczego warto się zastanowić, zanim się będzie oskarżenia formułować.

Ów rzeczony balkon przynależy do kamienicy, która jest jedną z niewielu na Chrobrego, która nie przeszła remontu fasady, kiedy Miasto je w generalności wszystkie remontowało kilka ładnych lat temu. Magistrat tłumaczył wówczas, że nie może dawać pieniędzy na budynki, które do niego nie należą. A tak właśnie jest z tym. Nie wiem, do kogo obecnie należy, ale wówczas był własnością Tytoniu Polskiego, albo coś w podobie. Od jakiegoś czasu stoi pusty, nawet komercyjni właściciele się wyprowadzili. Mocno niszczejąca fasada oraz solidna brama z równie solidną kłódką broni dostępu do ciekawego podwórza (pamiętam, że było ciekawe). No i na ostatku, czyli całkiem niedawno poleciał balkon. Szczęściem, nikomu nic się nie stało. Miejsce ogrodzono, może coś się poprawi.

A piszę o tym, bo tak łatwo oceniać i oskarżać o zaniechanie choćby Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Nie jestem tu rzecznikiem ZGM, ale dość głęboko przyglądam się różnym rzeczom, które ZGM robi i dlatego o tym piszę. Otóż po latach łatwego uwłaszczania się na majątku komunalnym mamy taką oto sytuację, że część budynków rzeczywiście należy do Miasta, część nie. Część lokali należy do miasta, część nie.

Clou jest takie, to właściciele muszą dbać o własność. I jak coś się sypie, coś jest niebezpieczne, to odpowiada za to właściciel. Nie Miasto, nie ZGM, bo najłatwiej, ale właściciel. Ostatnio przetoczyła się w lokalnych mediach alarmistyczna fala tekstów o fatalnym stanie balkonów, zwłaszcza na Nowym Mieście. Padły słowa oskarżenia pod adresem Miasta, a prawda jest taka, że wiele z tych ciężkich oskarżeń była zwyczajnie nietrafna. Zaniechań jest bardzo dużo, ale trzeba popatrzeć, do kogo co należy. Tym razem padło na prywatnego właściciela. Cytując pewną klasyczkę, taki mamy klimat. Klimat w tym konkretnym przypadku polega na tym, że to właściciel musi zadbać o własne mienie. Ten jeden balkon jest prostym przykładem, że tak wcale nie jest.

Drugim, bez porównania bardziej spektakularnym jest budynek byłego LOK na Bulwarze Wschodnim. To też niestety jest własność prywatna. I też maksymalnie źle zadbana. Prawo jest tak skonstruowane, że chroni prywatną własność. Można się zżymać i narzekać, ale tak jest. Miasto się boksuje z właścicielem i co? I nic. Bo właściciela chroni właśnie prawo.

A teraz z drugiego kątka będzie. Dziś mija 230 lat od chwili, kiedy Jan Dekert został prezydentem Warszawy. Tak, tak, ten Jan Dekert, który urodził się w Bledzewie pod Skwierzyną, ten sam, który poprowadził słynną Czarną Procesję kupców, ten sam, który jest patronem Muzeum Lubuskiego, czyli tego naszego. Patronem muzeum został dzięki pasji byłego już dyrektora Zdzisława Linkowskiego, który tropił i tropi ciekawe ślady historyczne związane z tymi ziemiami. To pogranicze, miejsce styku. Miejsce wydarzeń dziwnych, czasem nieprawdopodobnych. Zdzisław Linkowski uznał, że Jan Dekert, światły kupiec, majętny człowiek, prezydent miasta stołecznego Warszawy, pochodził z pobliska. Uznał, że na tyle ciekawym człowiekiem był, że może być patronem Muzeum. Przekonał lata temu tych, których trzeba było przekonać i Dekert patronem muzeum został. Bardzo też dobrze, że obecna dyrekcja odeszła od dyskusji czy też prób zmiany patrona. Można ważyć jego zasług i niezasługi. Jednak ciekawą postacią był, i ciekawym przyczynkiem do dyskusji.

Ps. Dziś mija 10 lat od śmierci Franciszka Stawowieyskiego Byka. Wybitnego, bardzo ciekawego malarza, rysownika, grafika, scenografa, ciekawego człowieka. Pisać o Byku nie ma za bardzo sensu. Powstało wiele tekstów o nim, o jego sztuce. Byk był także obecny w Mieście, a to za sprawą prezentacji jego prac w Biurze Wystaw Artystycznych, dziś Galerii BWA. Jego prace sprowadził kilka razy Jerzy Gąsiorek, za co wdzięczna mu jestem. Parę razy ja, ale i nie tylko ja, wyprawiałam się w Polskę, aby jego prace zobaczyć. Kilku z nas ma zdjęcia Byka podczas pracy. Ja mam takie jedno, oprawione w zielone ramki, które stoi w zasięgu mego wzroku. Kilka razy dane mi było zamienić z nim słowo. Był na tyle innym, na tyle ciekawym, na tyle intrygującym twórcą, że nie sposób go zapomnieć. Ja pamiętam. Dziś mija już dziesiąty rok, kiedy na Niebieskich Twórczych Łąkach siedzi i trochę fermentu tam sieje.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x