Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Miasto zachowało się przytomnie, a to dzięki doświadczonym urzędnikom

2019-03-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie będzie rewitalizacji podmokłych łąk nad Warcią moją kochaną, która tak szumnie była zapowiadana. Odsuwa się to w czasie, i bardzo dobrze. Urzędnik tym razem zareagował i brawa dla niego.

Miasto jakiś czas temu ogłosiło, robimy rewitalizację, w istocie coś wielkiego na z reguły podmokłych lub wysuszonych łąkach nad Warcią, dokładnie na jej lewym brzegu. Na tym, na którym z lubością miasto urządza różne wielkie wydarzenia zwane z upartością kulturalnymi. I żeby być sprawiedliwym, nie tylko ten szeryf tam igrzyska urządza. Poprzedni szeryfowie też to robili. Parę razy stałam tam po kostki w błocie i za różne chińskie, ale i nie chińskie bogi nie rozumiałam, dlaczego mam kolejne zniszczone do maksa buty wyrzucać, bo jakoś zwykłych kaloszy nie lubię.

Dlatego teraz bardzo wdzięczna jestem pani dyrektor Agnieszce Kuźbie, szefowej wydziału gospodarki komunalnej i transportu, że przekonała szeryfa, aby jednak teraz kasy na rewitalizację nie wydawać. Rzadka rzecz, być wdzięcznym urzędnikowi. Coś jak fiołki w grudniu, czy śnieg w lipcu. Ale jestem, bo pani dyrektor do bólu głowy pragmatyczna i zorganizowana jest. Co się chwali ludziom na takich stanowiskach. Pani dyrektor spojrzała na plany, połączyła je z planami Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, które precyzyjnie stanowią, że tam będą coś robić. Uznała, że szkoda pieniędzy, aby zrobić rewitalizację, a za chwilkę kolejną, która będzie musiała niwelować skutki działań PWiK. I dlatego rewitalizacja podmokłych łąk się odwleka w czasie. I bardzo, bardzo dobrze. Najpierw niech wodociągi i kanalizacja zrobią swoje, niech tam będzie okropnie. Jak PWiK skończy, wówczas miasto tam wejdzie i swoje zrobi.

Powiem tak. Mało który dyrektor z Miasta ma taką odwagę, aby szeryfowi powiedzieć, nie, szefie, nie teraz. Szeryfowie mają bowiem tak, że są mocno przywiązani do swoich pomysłów, zwłaszcza takich, które się podobają ludziom. A porządkowanie podmokłych łąk podoba się wszystkim (z malusim marginesem malkontentów i wydziwiaczy, ale jednak). Pani dyrektor udało się przekonać szeryfa i bardzo dobrze. Za to oklaski i słowa uznania. Bo rzeczywiście lepiej będzie, jak PWiK rozryje podmokłe łąki, przeprowadzi pod Warcią moją kochaną swoje rury, czy co tam chce, a dopiero potem miasto pójdzie porządkować ten teren. Taka, moim zdaniem, jest, czy też powinna być logika działań.

Miasto, w sensie urząd, ma jeszcze trochę dobrych urzędników, mądrych, niektórych kostycznych, maksymalnie przywiązanych do przepisów i innych takich. I szeryf powinien być im, tym starym, w sensie stażu pracy, nie wieku, tym kostycznym, wdzięczny, że od czasu do czasu mówią, szefie nie. Nie ładujmy się w to, bo trochę szkoda, bo jak poczekamy, to ugramy dla miasta więcej.

Nie znam pływów, nie wiem, co i jak, ale pani dyrektor Agnieszce Kuźbie gratuluję. Świetna decyzja. Miasto na pewno znów coś tam, na tych podmokłych łąkach zrobi. Znów będziemy się taplać w błocie. Ale ja będę szczególnie zadowolona, bo wiem, że za chwilkę, za jakieś dwa lata błota nie będzie, ale też i miasto nie wyda gigantycznej kasy po nice. A kto lubi się topić w błocie, owszem, może już tam pójść. Warcia moja kochana jest w stanie wysokim. Nie ma zagrożenia wylewami, ale na tyle wysoka jest, że grząsko tam jest. No cóż, Franzowi von Brenkenhoff udało się bardzo, bardzo, bardzo dużo. Zmeliorował Dolną Wartę, Dolną Noteć, otworzył kanał żeglowny z Berlina do Gdańska via Gorzów, ale i via inne drogi. Ale jednak podmokłe łąki zostawił… No cóż. Za to go kara spotkała… Może kiedyś więcej o niej napiszę.

I teraz ze smutnego kątka. Kiedy spojrzałam pierwszy raz na informację, mocno się ucieszyłam, bo Gerard i miłośnicy Zielonej Góry. Super fajna sprawa. Ale potem spojrzałam raz jeszcze. I zwyczajnie nie uwierzyłam w to, co czytam. Z nami, z Winnym Grodem, z kulturą pożegnał się Gerard Nowak. Przeniósł się na Niebieską Łąkę, tam gdzie i Klem Felchnerowski, Jan Muszyński i wielu naszych siedzi i ogląda. Dla mnie informacja, że Gerard Nowak, znakomity animator poszedł już na Niebieską Łąkę była informacją szokującą i bolesną. Toć wiele rzeczy jeszcze miał zrobić. Toć parę razy miałam się z nim spotkać. Toć się tego nie robi dobrym znajomym… Toć. Rodzinie, przyjaciołom, znajomym oraz tym wszystkim, którzy nie wiedzą, kim są, a znali, słowa współczucia. I tak nie wierzę, że Gerard się z nami pożegnał.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x