Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

I kolejna majówka znów przyszła, czas na oddech

2019-05-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jakoś szybko ten czas biegnie. Ledwo były święta, a już znów wolne dni. Jakoś nie bardzo lubię, jak mi się tydzień nagle szatkuje.

Majówka, radosne święto. Bo 1 Maja, dziś tak pogardzany, a jednak powinien być radosny. Przecież to święto ludzi pracy, nas wszystkich, którzy pracują, zarabiają, płacą podatki. Jednym słowem, składają się na państwo i jego urzędy, ale i na utrzymywanie tych, którzy teoretycznie sobie w życiu nie radzą. Święto to przez lata całe zostało dość mocno upolitycznione, a co gorsza, polityczna otoczka zupełnie wykrzywiła jego faktyczne znaczenie. Co zrobić, polityka ma tak do siebie, że wykrzywia wszystko, co jest możliwe do wykrzywienia. Jeszcze do niedawna środowiska lewicowe spotykały się tego dnia, nawet nie manifestowano, ale spotykano się na pogawędkach, na wspominaniu czasu, który przeszedł. Teraz nawet i tego nie ma. Czemu? Chyba zasadne pytanie. Może dlatego, że ludzi lewicy jest skokowo mniej, może im się już nie chce, może coś innego o tym decyduje. Ale w robotniczym mieście, jakim stale jest Gorzów, powinno się, moim zdaniem oczywiście, jakoś to święto upamiętnić. I wcale nie mam na myśli jakiegoś pochodu, choć z minionych czasów pamiętam, że dzieci bardzo lubiły to święto. Potem jak dzieci stawały się pryszczatymi nastolatkami, zmieniała im się optyka, szli w antypochodach i też się dobrze bawili. Choć nieco w inny sposób, niż wcześniej. Ja nie gloryfikuję minionych czasów, ale jakoś chcę je jednak pamiętać.

Starsi gorzowianie zresztą do dziś z lubością wspominają pierwszomajowe pochody. I wcale nie za sprawą ich pompatyczności, a za sprawą tego, czy znów pojawi się Szymon Gięty. Najbardziej oryginalny gorzowski oryginał miał bowiem w zwyczaju zamykać oficjalny pochód pierwszomajowy. Pojawiał się na końcu ze swoim wózeczkiem wypełnionym bambetlami rozlicznymi. Szedł sobie tak wśród wiwatujących ziomków i odbierał należne mu, zresztą mocno zasłużone, hołdy. Ówczesne władze szybko pokumały, że chyba nie tak powinien się kończyć ważny pochód, więc równie szybko doszły do wiedzy, że Szymona przed tym dniem trzeba jakoś schować. U ówczesnej władzy od pomyślunku do działania było szybko, więc dzielna Milicja Obywatelska dostawała za każdym razem zadanie, żeby coś z tym Szymonem robić. Milicja więc Szymona łapała i gdzieś, hen pod Myślibórz lub inne Dębno go wywoziła. Zadanie wykonane, wszyscy zadowoleni. Pochód sobie dostojnie idzie. Flagi łopocą, dzieci się cieszą, kwiecie się kłania i sypie. I fajnie. Ale, ale, drodzy państwo, co to tam tak brzęczy i klekoce? Ano Szymon Gięty znów maszeruje. I feta jeszcze większa była. Władza się nadymała, ale fason trzymać musiała. I za każdym razem, co roku, przez wiele lat cała historia się powtarzała. A na pochody, dla Szymona właśnie, szedł niemal cały Gorzów.

Dziś także 15. rocznica przyjęcia Polski do Unii. Jak dla mnie to najważniejsza rocznica w moim życiu obywatelskim. Tęskniłam do takiego uregulowania od chwili, kiedy pierwszy raz pojechałam na Zachód. Nie umiałam nazwać tego, jak to ma wyglądać w sensie uregulowań prawnych, ale wiedziałam, że chcę tak jak oni. Chcę jeździć po Europie, chcę wolności komunikacji, chcę siedzieć w Berlinie nad Szprewą i gapić się na ludzi. Chcę móc pracować na Zachodzie bez obawy, że ktoś mi wlepi w paszport jakąś pieczątkę. Chciałam normalnego życia, jakie wówczas widziałam. I kiedy się tego doczekałam, to się zwyczajnie tego 1 maja poryczałam z tego szczęścia, że my też już jesteśmy w tej cudnej Europie. Przez kilka lat stałam sobie na wałach w Słubicach przy pewnej ławce i gapiłam się na Frankfurt. Nie mogłam tam pójść, bo nie miałam właściwej bumagi. A jak już mogłam, to poleciałam do Frankfurtu. Ale potem stanęłam sobie przy tej pewnej ławce…. Co sobie myślałam, oj nie powiem.

Potem 2 maja, święto flagi i dzień pracy. Ja pracuję, flagę mam. Po pracy sobie poświętuję flagowo.

No i w końcu 3 Maja, Święto Konstytucji. Znów załopoczą sztandary. Znów wojsko będzie maszerować, będą salwy honorowe, słowa aktów strzelistych oraz inne takie dziwne. A Konstytucja? A Konstytucja jest. Jeszcze jest. Coraz bardziej łamana, coraz bardziej w powadze rozumianej inaczej niż słownikowe znaczenie słowa przestrzeganie. No cóż.

Majówka się zaczęła. Dobrego świętowania każdemu, kto świętować może.

Ps. Dziś światek filmu, ale też i fani pewnego super znanego serialu wspominają pana Stanisława Mikulskiego. Dziś bowiem mija 90 lat od chwili urodzin Kapitana Klosa, w którego Stanisław Mikulski się wcielił. Aktor zmarł pięć lat temu. Piszę o urodzinach Stanisława Mikulskiego, bo zwyczajnie znam ludzi, którzy „Stawkę większą niż życie” do dziś oglądają. Mało tego, znam ludzi, którzy „Stawką” pogardzają, bo toż to straszliwy komunistyczny gniot, ale którzy w języku mają kwestie właśnie z tego serialu. Porozumiewają się tymi kwestiami jako specyficznym kodem kulturowym. Jeszcze więcej, motyw muzyczny ze „Stawki” autorstwa wielkiego polskiego jazzmna Jerzego Dudusia Matuszkiewicza mają ustawiony jako dzwonek w telefonie. Mało tego – na stadionie Stali ten motyw pojawiał się przez lata w chwilach, kiedy Stal wygrywała.

Stanisław Mikulski zapłacił straszliwą cenę za tę rolę. Znakomity aktor nigdy się z Klosa nie wyzwolił. Inna rzecz, że mało było propozycji. Ale jak się gdzieś pojawiał, to go fetowano. Paskudne rozdwojenie rzeczywistości. Światek filmu i fani wspominają….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x