Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Jednak Miasto można pokazać turystom, nawet z samej stolicy

2019-05-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Przeszłam się wczoraj po mieście w towarzystwie turystów ze stolicy. I nawet się udało, bo wyjechali tylko z jedną kwestią na już – toalety.

Przyznam, zadanie było trudne. Kilka miesięcy temu warszawskie biuro podróży zamówiło u mnie usługę przewodnicką – poprowadzenie turystów po mieście. Wyznaczone zostały punkty, które były, mówiąc naszym turystycznym żargonem – must have oraz kilka innych, gdyby czasu wystarczyło. Owo must have zabrało nam nieco więcej niż zaplanowane dwie godziny, więc na imponderabilia zwyczajnie czasu już zabrakło. Ale wycieczka w generalności była zadowolona. Pojawiły się ciekawe spostrzeżenia:

- za mało toalet w mieście (po prawdzie nie ma ich wcale),

- szkoda, że te kamienice są takie zaniedbane, bo w rzeczywistości są piękne,

- widać, że nie ma kompleksowego pomysłu na miasto, bo wygląda jak od Sasa do Lasa,

- szkoda, że jednak nie ma punktu informacji turystycznej, bo chciałaby się kupić jakiś drobiazg z miasta,

- Czerwony Kościół jest piękny, bardzo dobrze, że mogliśmy wejść do wnętrza (tu szczególne słowa podziękowania dla księdza proboszcza Rafała Zięciaka oraz sióstr ze zgromadzenia św. Wincentego a Paulo, że zechcieli świątynię otworzyć),

- chyba musimy tu wrócić, kiedy ten remont się w końcu zakończy (wie pani, byłem tu w zeszłym roku i jak dla mnie nic się tu nie zmieniło),

- o i szyny macie, czyżby tramwaj tu jeździł? Tak? To dobrze, bo tramwaje znacząco poprawiają postrzeganie miasta.

Powiem tak, miłe było, że warszawskie biuro podróży w drodze ze stolicy do Szczecina i z przystankiem w Międzyrzeczu, pomyślało, żeby wjechać do Gorzowa. Nie wiem, kto wpadł na taki pomysł, ale jednak dobrze, że i tacy ludzie się zdarzają. Trochę inwencji przewodnika potrzeba, aby pokazać, że nawet kurnik może być interesujący.

Czekam na opinię od biura na temat wycieczki. Ale grupa wydawała się zadowolona, nawet ktoś sobie zanotował nazwisko Victora Klemperera i tytuł „LTI Lingua Tertii Imperii – Język Trzeciej Rzeszy” jako rzecz wartą przeczytania. Bo i o moim ulubionym romaniście, synu landsberskiego rabina, musiałam wycieczce opowiedzieć.

I jeszcze jedna rzecz nam się na trasie przydarzyła. Otóż na skwerku nad Kłodawką, tym ślicznym z Malarzami, siedzieli sobie panowie raczący się nalewkami tanimi. I jak się tam pojawiliśmy, to panowie słów parę, bardzo pochlebnych o mieście dorzucili. No i macie – nawet na lokalnych bumów można w kwestii dumy z miasta liczyć.

Czasem dobrze jest spojrzeć na miasto właśnie oczami innych, którzy zaglądają tu tylko na chwilkę. Zmienia się perspektywa. Widać te ładne rzeczy, ale jeszcze jaskrawiej widać te brzydkie. No cóż.

Ps. Dziś mija 500 lat, pięć wieków od śmierci Leonarda da Vinci. To nazwisko znają wszyscy. Piszę o tym, bo znam mnóstwo ludzi, także tu z Miasta, którzy peregrynują do różnych miejsc na świecie, aby prace genialnego Włocha oglądać. Włosi i nie tylko Włosi czczą tę datę wielkimi przeglądami Jego dokonań. Oczywiście jak zawsze w takich przypadkach skandali nie brakuje. My w Polsce mamy skarb największy, czyli przepiękny portret Cecylii Gallerani – jak chcą źródła kochanki księcia Ludwika Sforzy czyli „Damę z gronostajem” albo „Damę z łasiczką”. W Krakowie mieszka, jej obecność na stałe w naszym kraju odbiła się całkiem porządnym skandalem, bo jak wiadomo, skandale i dziwne ruchy obecnego Ministerstwa Kultury to tego ministerstwa specjalność. Nie będę się rozwodzić, bo i po co? Obecność pięknej damy w mieście Smoka i Szewczyka Dratewki powoduje, że nie trzeba się drapać do Rzymu czy innego Paryża, żeby zobaczyć wielki brylant, który wyszedł z rąk Geniusza Odrodzenia. Można kupić bilet do miasta Smoka – pociągiem, autobusem, bla bla czy w jakikolwiek inny sposób. Potem zainwestować coś ze 20 zł i przeżyć wzruszenie serca i drapanie mózgu, jakie zawsze ja mam, kiedy staję wobec takich artefaktów kultury. Polska nie zgodziła się wypożyczyć „Damy” na wielką włoską retrospektywę Leonarda…. Pamiętam, jak kilka poważnych lat temu wyjeżdżała na inną wystawę. Logistyka wyjazdu, zabezpieczenia, komfort podróży, i cokolwiek więcej, to rzecz godna największych wydarzeń na świecie. „Dama” jest w Krakowie…. Leonardo na Niebieskiej Łące pewno łaskawym okiem patrzy na Kraków. 500 lat temu umarł ktoś, kto do dziś zaprząta ludzkie umysły…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x