Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Sprawa łaciatych wolno chodzących staje się sprawą wielką

2019-05-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

W mieście wszystko hula, pięknie, ponoć, jest. Że jakieś tam drzewko uschło, zamiast pięknego kobierca kwiatowego mamy coś kaprawego, a ścieżka spłynęła, to pryszcz. Damy radę. Dlatego znów martwię się o łaciate.

Tak, tak. W mieście wszystko się świetnie układa. I przy tym pozostańmy. Może dlatego warto znów popatrzeć na stado, do niedawno wolne, a dziś zagonione do kojca. Pisałam o tym już jakiś czas temu, a piszę kolejny raz, bo zrobiłam sobie króciutki, na dłuższy nie miałam czasu, rekonesans po różnych portalach społecznościowych ale i po oficjalnych stronach różnych mediów i organizacji. I wyszło mi, że sprawa stada krów z Deszczna staje się czymś ważnym. Pokrótce przypomnę – dolegliwe stado ma iść pod nóż. Są pieniądze, jest wola rządzących, ale na razie nie wiadomo, kiedy wyrok zostanie wykonany. Do wyborów zostały zaledwie dwa dni. Nikt się nie zdecyduje teraz, aby zacząć rzeź, w moim ujęciu kompletnie niepotrzebną, niehumanitarną, bezsensowną. I tak samo myślą nie tylko ci, którym to stado do tej pory przeszkadzało, ale także i ci, którzy zwyczajnie nie godzą się na takie rozwiązanie. I już wiadomo, że bez względu na to, kto wygra tę europejską rozgrywkę, to do Deszczna wybiera się zwarta, silna i zdecydowana ekipa ekologów. Zaprawieni w bojach o prawa zwierząt ludzie, którym zwykłe współczucie nie pozwala na pogodzenie się z takim rozwiązaniem, zamierzają skutecznie powalczyć o uratowanie rogatych łaciatych. Ustawią swoje namioty wokół tego kojca. Powalczą o życie zwierząt. Ktoś powie – fanaberia. Ja powiem – wielka sprawa. Tym bardziej większa, że o krówkach piszą naprawdę wszystkie media. I każde mówi niemal to samo. Po co wybijać dobre stado? Przecież można pomyśleć o innych rozwiązaniach i podsuwają – rozproszyć, przebadać, zakolczykować, dać paszporty. I zdaniem wszystkich to jest dobre rozwiązanie. Szkoda, że rządzący jakoś nie chcą tych słów słuchać. No cóż. Zobaczymy, co się zmieni od poniedziałku.

A jak znam ekologów, a znam ich trochę, to wiem, że nie odpuszczą. I powiem tak, wcale ich polityka jakakolwiek od zamiaru uratowania krówek nie odwiedzie. Więc jeśli nic się nie zmieni, to od przyszłego tygodnia możemy liczyć, że Deszcznem oraz okolicą, czyli Miastem zainteresują się nie tylko polskie, ale i zagraniczne media. I znów będzie o nas, bo jednak o nas, okropnie. No cóż, widać taka karma… Przypomnę, ja tam religijna nie jestem w żadnym calu ani w znakach, ale w karmę wierzę. Ona zawsze wraca. Ta zła znacznie częściej, niż ta dobra.

A teraz z innego kątka, choć tak po prawdzie, to bliskiego, bo tym razem będzie o trawie. Po długiej suszy spadł deszcz, trochę go spadło. Nie tak dużo, jak na południu, gdzie powódź jest i wyrazy współczucia wszystkim poszkodowanym. U nas deszczu spadło na tyle, że zielsko moje ukochane trochę się podniosło, trochę zazieleniło, odetchnęło. A tu masz, kosiarki poszły w miasto. Kosiarki wygoliły trawę. Wiele razy mówiłam, że na zielsku znam się o tyle, o ile. Nie umiem powiedzieć, jakie kwiatki mają jak na imię. Jakie trawki i jakie drzewka też. Co nie przeszkadza mnie się nimi zachwycać. I bronić przed zniszczeniem. I od naprawdę dobrych specjalistów wiem, że wycinanie trawek w mieście, właśnie w takim momencie, to duży błąd. Klimat jest tak nieobliczalny, że może za chwilkę znów przygrzać, znów zrobić się maks gorąco i trawki przycięte tego nie wytrzymają. Przecież mamy w pamięci to, co działo się w ubiegłym roku, kiedy dokładnie o tym czasie umieraliśmy już z gorąca. Dokładnie ja umierałam. Klimatolodzy jednym głosem mówią, susza wisi w powietrzu. Oraz dodają, nie trzeba kosić trawek już urośniętych. Zwłaszcza w miastach. Trawki już urośnięte jakoś sobie dadzą radę. Wygolone na trzy centymetry trawniki sprawdzają się w znakomicie utrzymanych dworskich ogrodach w stylu francuskim. My nie mamy takich ogrodów, więc może trzeba trawkom pozwolić żyć. Miasto przywalone chodnikami z jakichś białych płyt już prawie nie oddycha. Po co więc było to koszenie? Ja nie wiem.

Ps. Dziś mija 80. rocznica śmierci pana profesora Aleksandra Brücknera. Poloniści, zwłaszcza ci, którym melodia języka, słuch językowy jest bliski, wspomną pana profesora. To wielka postać polszczyzny, namysłu nad jej historią, nad znaczeniem języka, nad tym, co jest najważniejsze. Pan profesor napisał wiele ważnych rzeczy, zwłaszcza dla polszczyzny barokowej, ale dla nas wszystkich, dla polonistów po dobrych uczelniach, jest wzorem myślenia o polszczyźnie jako całości. W mieście sporo nas mieszka, tych, dla których polszczyzna jest znakiem absolutnie podstawowym, lepiszczem całej kultury. Bez języka nas nie ma. A Profesor, przypomnę tylko, napisał kardynalne rzeczy, jak choćby Dzieje języka polskiego, Dzieje literatury polskiej, Mikołaj Rej i różnowiercy, Zasady etymologii słowiańskiej, Słownik etymologiczny języka polskiego czy w końcu opus vitae czyli Encyklopedia staropolska. W tak zwanym międzyczasie, wiele innych rzeczy też. Poloniści pamiętają pana profesora.

Ps. 2. I tylko malusia odrobineczka prywaty (choć nie lubię przymiotników ani spieszczeń). Wiecie, że to 2025 złośliwiec? No kto by pomyślał? Sama jestem zaskoczona….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x