Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

No i masz babo placek, znów zmiany w komunikacji publicznej

2019-05-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jak ja nie lubię zmian. Żadnych. A tu macie, znów trzeba sprawdzać na cito, jak co jedzie, jak się chce jechać pociągiem w kraj. Nie mogłoby być tak, jak u zachodnich i południowych sąsiadów? No nie mogłoby być?

Zawsze jak przychodzi wiosna albo jesień zaczynam się bać, że znów czekają mnie różne niespodzianki. Czego, jak czego, ale niespodzianek i zmian wszelakich to ja zwyczajnie nie lubię. Bo muszę różne rzeczy zmieniać, a przede wszystkim swoje własne nastawienie do rzeczywistości. No dobrze, dość labidzenia. Pora na konkret. W czerwcu znów, niestety, zmienia się rozkład jazdy pociągów. Bo pewne trasy idą do remontu, bo coś tam zrobić trzeba. I już wiadomo, że w czerwcu znów utrudnienia czekają na tych, co podróżują od Kostrzyna do Krzyża i dalej. Tu daję radę. Bo jadę albo do Berlina, albo Poznania i jakoś mnie to rzadko dotyczy. Ale z przerażeniem przeczytałam, że i na linii Gorzów – Zbąszynek czekają mnie atrakcje, czyli komunikacja zastępcza, której zwyczajnie nie lubię, bo wydłuża moją podróż. Bo potem mam wątpliwą atrakcję kłusowania z bagażem po dworcu w Zbąszynku. A to już jest duża sprawa, zwłaszcza, kiedy się człowiek z dużym bagażem wybiera. A ja mam taki zamiar. I będę się telepać z walizką, plecakiem jako bagażem podręcznym, aparatem, którego nigdy do żadnego bagażu nie włączę, butelką wody oraz niedojedzoną kanapką. Bo zwykle tak bywa, że jest niedojedzona. I jak się przesiadać trzeba, to nikt nie wie, co z nią zrobić. Aha, no i jeszcze telefon włączony na stały odbiór, kabel do niego, kapelusz, okulary, bo bez nich nic…

To oczywiście żart, ale faktycznie trochę mnie przeraża, że znów będę się telepać po dworcach, gdzie nie ma ułatwień dla podróżnych, bo schody i tunele takimi nie są. Oczywiście rozumiem konieczność remontów i napraw. Ale mnie jako pasażera trochę to denerwuje. Te niedogodności. A z drugiej strony, właściwie nie powinnam narzekać, bo jak jeżdżę do Berlina, to też co i rusz mnie zaskakuje, że DB coś remontuje. Ostatnio pojechałam sobie do Berlina. I jechałam na pamięć, czyli wiedziałam, że wsiadam w pociąg w Kostrzynie i wysiadam na Ostreutz w Berlinie. I co? I zaskok, bo miałam po drodze kilka przesiadek. Jechałam pociągiem, potem autobusem, potem S-Bahnem, potem U-Bahnem, potem znów S-Bahnem, żeby znaleźć się na dobrze mi znajomej stacji-dworcu, od którego już z kartą dzienną U i S oraz autobusami po całym Berlin się przemieszczałam. Powtórzę, nie lubię zmian. A DB oraz polskie PKP ciągle mnie na różne zmiany narażają. No cóż. Inna rzecz, że podróżowanie S, U, tram i bus w Berlinie to zwyczajnie przyjemność jest.

A piszę o tych dziwnych zmianach różnych w komunikacji, bo one dotykają nie tylko mnie, ale i wielu innych.

I z drugiego kątka. Otóż przeczytałam, że przy okazji Dni Gorzowa będzie coś super świetnego, co prawda mało, albo zupełnie niezwiązanego tematycznie z urodzinami Miasta, ale jednak coś, co warto chwalić. A mianowicie akcja – Książka za worek śmieci. Mnie w Mieście w tym czasie nie będzie, więc nie mogę wziąć udziału, choć mentalnie bardzo blisko jestem. Bliskie mi bowiem jest wszystko, co promuje literaturę, kulturę czytania. Kulturę obcowania z pięknym słowem, słowem zawsze związanym z literaturą. Nawet jak za worek śmieci można dostać książeczkę, można zamienić słowo z pisarzem, to zawsze warto. Warto zebrać coś, co zalega w domu, zapakować w worek i dawaj na spotkanie z literaturą. Może nawet ktoś, kto do tej pory nie znał potęgi i magii słowa nagle dozna oświecenia. Nie ma bowiem niczego lepszego, niczego bardziej ciekawego, niż spotkanie z literaturą, słowem zapisanym. Potem przychodzą podróże, potem przychodzi czas na fotel i książkę. Ale zawsze jest słowo na początku. Zawsze było, już św. Jan Ewangelista pisał –Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga.

Ja tam wierząca nie jestem, w żadną religię, ale chyba tak miało być. Słowo, język, definicja, bo co nie nazwane, to nie istnieje. Język mamy, ktoś da nam książki. Ta trzeba iść jak w dym, bo bez książek nas nie ma. Bez języka nas nie ma. Na Dniach Gorzowa się to wydarzy.

Ps. Znów muszę, bo muszę i bardzo chcę złamać regułę regularności dat. Każdy, kto mnie zna, zrozumie. Otóż dziś przypada 279. rocznica, kiedy Fryderyk Hohenzollern, dziś przez historyków wszystkich zwany Wielkim, został królem Prus. Pierwszą reakcją władcy na znak, że królem Prus został, była decyzja – żadnej oficjalnej koronacji, żadnych olejów mi tutaj, żadnych oficjalnych koron. Idę na wojnę. Do tej chwili cała Europa mówiła – biedny Frycek, biedny. On sam mówił, jeszcze się wszyscy zdziwią. Wilhelmina Pruska, ukochana siostra, jedyna na ziemi osoba, z którą Fryderyk normalnie rozmawiał, w swoich pamiętnikach też o tym pisze… Wszyscy się zdziwili… A potem, a potem to już cała katastrofa, I rozbiór, zabór Śląska i walka z panami polskimi…

Pisać w Polsce o Fryderyku II Wielkim domu Hohenzollern dobrze jest dużym nietaktem i generalnie policzkiem. OK. Przyjmuję na siebie. Mój ulubiony władca. 279 świętujemy… Ja świętuję.

Ps. 2. 55 lat. Nigdy nie myślałam

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x