Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

No i wszystkie plany szlag jaśnisty trafił…

2019-08-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

A miało być dobrze, a już witałam się z gąską. A tu masz babo placek i to z potężnym zakalcem. Przeziębić się w środku upalnego lata i to tak, że nie da się żyć, to tylko mnie się mogło przydarzyć.

Miałam być w Książnicy na pierwszym pikniku „Czytamy wam”, gdzie Marzena Wieczorek i Paweł Caban czytali historię Holly Golightly, czyli „Śniadanie u Tiffany’ego” Trumana Capote. Miałam, bardzo chciałam, bo lubię Książnicę, lubię książki, bardzo lubię kolegów aktorów, kocham Holly w wydaniu Audrey Hepburn. Od chwili, kiedy dyrekcja Książnicy ujawniła afisz spotkań z cyklu „Czytamy wam”, to właśnie było priorytetem. Ale się paskudnie przeziębiłam. Kaszlam i kicham tak, że chyba w Kostrzynie mnie słychać. Nie chciałam ulubionym kolegom przeszkadzać, jak i też zgormadzonym gościom Książnicy, więc się ze smutkiem do domu własnego powlokłam. I tu, kaszląc i smarkając, wyjęłam z półki tę książkę i sobie sama poczytałam…. Ale to nie to samo. Szczęściem, pierwsze to było spotkanie. Przed nami jeszcze kilka. Mam nadzieję, że jakieś nieszczęścia zwane przeze mnie szlagami jaśnistymi mnie nie spotkają i będę mogła zasiąść i posłuchać.

A serio, naprawdę nie dałam rady, bo choroba. Ale na zdjęciach w mediach społecznościowych widziałam, że na czytanie w Książnicy przyszło sporo ludzi. I super. I bardzo dobrze. Kto ma stawiać na słowo, na jego urodę, na odkrywanie piękna polszczyzny, jak nie Książnica. I świetnym jest, że właśnie w wakacje takie czytania się odbywają. Za tydzień „Cierpienia młodego Wertera” Johanna Wolfganga von Goethego…. Romantyzm niemiecki, oj, tu szczególnie warto być. Bo to klasyka klasyki. No i o miłość będzie. Za dwa tygodnie Ania Łaniewska poczyta przygody dobrego wojaka Szwejka. Potem Indyk Sławomira Mrożka w interpretacji Mateusza Ciałowskiego a na koniec teksty Adama Mickiewicza w ujęciu polonistów z Towarzystwa Literackiego imienia wieszcza. Interesująco się zapowiada. Jak się uda, jak żadna cholera i inne plagi okropeczne mnie nie dotkną, to będę.

Drugi plan, który legł w gruzach, to wyjazd na Woodstock. Miałam jechać późnym wieczorem. Nawet nie na jakiś konkretny koncert, ale żeby sobie dwa dni posiedzieć. I co? I nic. Może w sobotę tam na chwilkę dojadę, jak cholerstwo zaziębieniowe odpuści. Zobaczymy. A tak bardzo chciałam zobaczyć wioseczkę gorzowian, którzy pieszo poszli na Woodstock, bo do tej nazwy jestem maks przywiązana. Bo chciałam zobaczyć tańczącą formację ze Słubic. Przygotowali własną wersję „Dirty dancing” i zawojowali Przystanek. Chciałam bardzo posłuchać Olgi Tokarczuk… No cóż. Stara jestem, choroba nie wybiera.

A teraz z drugiego kątka. Władza nieśmiało bąka, że będą łąki kwietne w mieście. Trzeba je założyć. Trochę pracy to wymaga, ale warto. Jak już władza przestanie bąkać, a wyda konkretny komunikat w sprawie, to ja się będę cieszyć. I będę ręce do oklasków składać. Bo jak na ten moment ciągle słyszę kosiarki, które wyżynają trawę niemal do gruntu. I to w chwili, kiedy naprawdę trzeba dbać o zielsko, nawet to miejskie. Trzeba tworzyć zbiorniki małej retencji, nawet przez beczki zbierające deszczówkę. Trzeba, bo inaczej będzie okropnie. Ja mieszkam w kamienicy, ale beczkę na deszczówkę bardzo chętnie ustawię blisko mego domu. I zadbam o tę wodę.

A skoro przy wodzie z nieba jestem, to złapałam się na absurdalnej myśli. Trzeba zbierać wodę z kałuż i przenosić ją na tereny zielone. Może oszalałam od tego upału z kretesem, ale tak mam, że jak idę po mieście po deszczu i widzę kałużę, to zaczynam myśleć, jak tu tę wodę na trawki i trawniki przenieść. I wymyśliłam. Ale nie powiem, jak. W każdym razie, jak kto zobaczy panią Ochwat z jakimś czerpakiem albo czymś w podobie przy kałuży, to niech się nie zdziwi. I nie pyta.

I z trzeciego kątka. Cały czas nie dostałam odpowiedzi na moje dwa pisma do prezydenta w sprawie organizacji imprezy motorowej i czołgowej na nadwarciańskich błoniach. No cóż. Głos obywatelski widać utonął w stercie kwitów, które codziennie trafiają na biurko szeryfa. Przypomnę. Jestem przeciwna, zresztą nie tylko ja, organizacji Motor Racing Extreme na nadwarciańskich błoniach w końcówce wakacji. Ale tylko w tej lokalizacji, nie generalnie. Pierwsze pismo w tej sprawie zaniosłam do Urzędu Miasta 19 czerwca. Drugie na początku lipca wysłałam na pocztę elektroniczną, będzie 3 albo 4 lipca, tuż po powrocie z Kinki. Wysłałam też prośbę o wsparcie do radnych. Dwoje odpowiedziało, za co wdzięczna jestem bardzo. Potem negatywnie o pomyśle powiedzieli zawarcianie. Ponad 200 osób się podpisało pod protestem. I oni też nie mówili o zablokowaniu imprezy, ale przeniesieniu tam, gdzie nikomu nie będzie przeszkadzać, a na pewno nie sprawi degradacji zieleni, o którą trzeba dbać obecnie jak o źrenicę oka. Nie wiem, czy szeryf im odpisał. W każdym razie, otworzyłam najnowszy SPAM. Tam jest info o imprezie na zakończenie lata i jest też informacja o tym, że na Zachodnim Bulwarze odbędzie się Moto Piknik, ale tylko tam i tylko będzie pokaz oldmobili. Nie ma słówka o jakichś dzikich jazdach i czołgowisku na lewym brzegu Warty, na którym – cytując sensei „będzie można poszaleć”. Jeśli tak ma być, to OK. Kulparków mi nie grozi. Jeśli ów Motor Racing Extreme nadal na błoniach nadwarciańskich może się odbyć później, we wrześniu lub październiku, to ja się nadal nie zgadzam. Nie dlatego, że nie. Tylko dlatego, że o trawki dziś trzeba dbać. Są inne miejsca na tę imprezę.

A tak swoją drogą – nie myślałam, że szeryf, który szedł do władzy z hasłem – słucham, co ludzie mówią, nie znalazł pół minuty na odpowiedź w końcu w ważnej sprawie. No cóż.

Ja się i tak przyglądam planom niszczenia zieleni. I naprawdę zrobię Reytana, jeśli trzeba będzie. Mam w tej kwestii swój prywatny wobec zieleni miejskiej dług. To są klony na Chrobrego…. Klony, których nie ma. Wiśni piłkowanych zresztą też nie ma. Nie chcę mówić, a nie mówiłam, choć mówiłam….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x