Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Myślę, że za chwil ę coś się w mieście może wydarzyć

2019-11-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

I wcale nie mam na myśli politykę, choć powiem otwartym tekstem, że się zastanawiam, gdzie się podzieje pewien poseł… Ćwierkają wróbelki, że jakąś prominentną fuszkę dostanie.

Nie będzie o polityce, choć piątek z Pankracym, choć bardziej sam Pankracy się kręci. Nie będzie o ludziach, którzy przegrali bieg do Sejmu. Choć, jak powiedziałam, ćwierkają wróbelki. Niech więc sobie ćwierkają. Pożyjemy, zobaczymy, najwyżej Pankracy oraz Jacek i Agatka się znów zakręcą. Dziś będzie o rzeczywiście ważnej sprawie. Sprawie miejskiej.

Magistrat wpadł bowiem na pomysł, który mnie się w początkowej fazie nawet spodobał (przyznaję, sypię teraz popiół na głowę własną), aby przy okazji tworzenia nikomu nie potrzebnego deptaku na Sikorskiego, zamknąć dla dużego ruchu też Wełniany Rynek. O ile deptak na Sikorskiego sensu zwyczajnie nie ma, o tyle deptak na Wełnianym miałby. Miałby, gdyby posłuchać przedsiębiorców, ludzi, którzy tam mają swoje biznesy. Firmy, które w tym umierającym mieście przynoszą dochód – właśnie temu miastu.

Już wiem od właścicieli firm zlokalizowanych przy Wełnianym Rynku, że ustawienie przy tej ulicy potykaczy, skrzynek z zielskiem, zabranie miejsc parkingowych, to był zły pomysł. Z ich punktu widzenia. Ale też wiem od innych, którzy tam dojeżdżali autkami po jedzenie, po okulary, po zakupy w pasażu, gdzie dziś jest kilka kramów sprzedających najlepszą zieleninę w mieście, że też nie. No niestety, czasy się mocarnie zmieniły. Nawet mnie, spieszonej starszej pani przychodzi się z tym zgodzić. Trudno. Trzeba się pogodzić z tym, że jednak rządzą ci, co autkami dojeżdżają do wybranych miejsc. Dojeżdżają, ale nie łamią przepisów. Nie ryczą swoimi autkami, nie tarasują przejść, nie stawiają autek byle gdzie. Z nimi i ja też się zgadzam.

No i właśnie, ci ludzie się nagle zbuntowali. I postanowili pójść na zwarcie, na klincz z miastem. Postanowili walczyć o swoje i nie tylko swoje miejsca pracy. Także o miejsca pracy ludzi, których zatrudniają. Zapowiadają totalny (och, jaki piękny przymiotnik) sprzeciw wobec miasta. Bo te potykacze, bo te słupki i skrzynki z roślinami sprawiły jedną rzecz – już i natychmiast zauważalny spadek klientów, spadek przychodu, a co za tym idzie…. Widmo okropne. Ci ludzie zapowiadają walkę w mieście o siebie. I ja, nawet zaprzysięgła zwolenniczka zamykania miasta dla ruchu auteczkowego muszę im przyznać rację.

Ponoć w mieście jest inżynier ruchu, ponoć w mieście jest architekt miejski, ponoć ostatecznie jest też i konserwator zabytków. I co? Jak to się przekłada na organizację ruchu? Rzeczywiście inżynier i architekt zgodzili się na deptak na Sikorskiego? Rzeczywiście zgodzili się na maks ograniczanie ruchu przy Wełnianym Rynku? Zwyczajnie nie wierzę. Walka o zmianę, o powrót do byłej sytuacji się może zacznie. Mocno i ostatecznie o tym mówią przedsiębiorcy. Tym razem trzymam za nich kciuki. Ja się ostatecznie pogodzę z ruchem na Wełnianym Rynku. Trudno, takie czasy. Ale z drugiej strony, gdyby ktoś dobrze przemyślał organizację ruchu w centrum, to i tego zakręcenia by nie było.

Czekam, co się wydarzy… Prorokuję. Nic. Miasto nie ustąpi. Ale przedsiębiorcy też nie. Będzie klasyczny klincz. I tak się z tym klinczem będziemy bawić. Dodam, jestem jednak po stronie przedsiębiorców. Trudno i żal spieszonej pani, ale jednak po stronie przedsiębiorców. Bo tylko oni są jednak gwarantem tego, że miasto nasze ma szansę wyjść z zapaści, w której się znajduje. A że jest, to gołym okiem widać. Jak przedsiębiorcy, szefowie firm, małych, większych będą mieli oddech, to i miasto ten oddech uzyska. Tego im życzę. Przedsiębiorcom. Bo na razie nikt nie wie, jak ów oddech dostać.

I z drugiego kąteczka. Małego. Przeczytaliśmy wczoraj w Książnicy trochę wyimków z książek Noblistki, pani Olgi Tokarczuk. Spotkanie wymyślił Leszek Pielin. Książnica powiedziała – tak, każdy, kto czyta literaturę, ma u nas miejsce. Było nas mało. Ale na tyle dużo, że słowo Noblistki zabrzmiało. Czytaliśmy wybitne książki Olgi Tokarczuk. Czytaliśmy wyimki z dzieła. Ja byłam mocarnie zachwycona oraz mocarnie wzruszona. Słowo Noblistki zabrzmiało. Czytałam ja, czytali ci, którzy do książnicy przyszli. Od „Podróży ludzi księgi” wiem, że mamy do czynienia z geniuszem. Geniuszem literackim. W końcu za byle co się Nobla nie dostaje. Następne czytanie książek Olgi Tokarczuk w Książnicy 10 grudnia, w dniu kiedy pani Olga w Sztokholmie odbierać będzie medal i bukiet. Zaproszeni goście poczytają dzieło Noblistki. Oglądać można w necie. Ja tylko powiem tak. Jak się dowiedziałam o Noblu dla pani Olgi Tokarczuk, a warowałam przy komputerze, to poczułam się tak, jakby mnie osobiście ktoś coś dał. Ten Nobel to też dla mnie był. Zaprzysięgłej czytelniczki, fanki, miłośniczki. Jakkolwiek. To też dla mnie była ta nagroda. Nagroda dla ludzi, którzy kochają dobrą, wybitną literaturę. Czytanie tekstów Olgi Tokarczuk w dniu, kiedy medal odbierać odbędzie w Sztokholmie uznaję za największy hołd ludzi, którzy lubią literaturę, którzy uznają, że bez literatury, bez słowa, to nas nie ma. Brawo Książnica. Bez takiego myślenia, bez takich gestów, to nas nie ma.

Ps. Bo czasami muszę o takich datach przypomnieć. Polski światek jazzowy dziś kompletnie nie obchodzi 90. rocznicy urodzin rudej Zośki, czyli Zofii Komedowej. Zofia Komedowa, żona Krzysztofa Komedy, wielkiego kompozytora i pianisty jazzowego, kontrowersyjna postać. Ale jakoś skoro się o jazzie myśli, trzeba o Zośce pamiętać. Można jej nie lubić, można różne rzeczy jej zarzucać. Ale to jednak Zofia Komedowa, Ruda Zośka, dbała o pamięć po mężu. Przez lata dbała. W tym roku minęła także 10. rocznica jej śmierci. Wszyscy, którzy kochają jazz, pamiętają. Pamiętają wielkiego kompozytora, który bardziej aniżeli lekarzem chciał być i został wielkim kompozytorem jazzowym. Pamiętają też Rudą. Trudna była. Kocham przede wszystkim Krzysztofa Komedę, a jego żonę cenię. Bo jakby nie ona, to może i tej kołysanki by nie było.

A tu link do tej przepięknej muzyki, tej kołysankihttps://www.youtube.com/watch?v=ZgHASBcrcwA, Komeda napisał, Zośka, ta Ruda, pilnowała… Światek jazzowy może nie ceni Zośki, ja jak najbardziej.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x