Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Do sylwestra jeszcze daleko, a już ktoś strzela

2019-12-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Miałam nadzieję, że gest Miasta polegający na rezygnacji z miejskich fajerwerków w sylwestra sprawi, iż ktoś się zastanowi i też da sobie spokój. Okazało się, że jednak nie.

Po całym bardzo intensywnym tygodniu pracy, kiedy natłok wydarzeń sprawiał, że generalnie latałam po dużej orbicie, wróciłam do domu. Miałam nadzieję, że spokojnie sobie odpocznę. Był wieczór dość wczesny z jednej strony, dość późny z drugiej. Odpaliłam sobie płytkę zatytułowaną „Noce w ogrodach Hiszpanii”, którą właśnie w odmętach swojej biblioteki odnalazłam. I było pięknie. Woda się na mocną herbatę gotowała. Było pięknie. Ale przez chwilkę.

Bo oto nagle zaczęło się huczne strzelanie. Oczywiście, nie było kanonady jak zwykle na sylwestra, ale jednak było. Hałas był. Poklęłam w myślach, bo tylko to mi zostało. I się zadumałam. Słuchałam Joaquina Rodrigo i Isaaca Albeniza, a za oknem coś dudniło.

Zwyczajnie nie rozumiem. Nie rozumiem, jak ktoś może wydawać własną kasę na te dudniące wynalazki. Po co to komu? Po co wydawać kasę, która idzie literalnie w kosmos? Po co dodatkowo zabrudzać atmosferę trującymi wyziewami? Nie lepiej wydać na coś innego? Na książkę, na płytkę, na bilet do Berlina? Na coś naprawdę przyjemnego?

Do sylwestra jeszcze dość daleko, ale jak widać i słychać, wprawki się zaczynają. Nie wiem, jak i jakimi słowy gadać do ludzi, żeby dali sobie spokój z prokurowaniem hałasu i to w dodatku za własne pieniądze.

Od lat wszyscy proszą. Ludzie, dajcie sobie spokój z fajerwerkami. To bezsensowne. Cierpią ludzie, cierpią zwierzęta. Te domowe, ale przede wszystkim te dzikie, ptaki.

Ktoś mi zaburzył spokojny wieczór z hiszpańską muzyką. Ktoś bezmyślny. Coraz bliżej świąt, oraz bliżej sylwestra. Zwyczajnie obawiam się, że hałas będzie się wzmagał.

Nienawidzę nocy sylwestrowej. Przez wiele lat pracowałam jako dziennikarka w ten czas i zawsze się obawiałam – nawet nie hałasu i smrodu odpalanych ogni sztucznych, ale wręcz o siebie i swoje zdrowie. Bo zwykle znajdują się ci dziwni ludzie, którzy rzucają pod nogi fajerwerki. Kiedy już nie musiałam iść na miejskiego sylwestra, byłam zwyczajnie szczęśliwa. A teraz masz babo z plackiem i zakalcem, przymiarki do sylwestra zaczęły się na długo przed. Nienawidzę sylwestrowej nocy, nienawidzę hałasu i nienawidzę chamstwa. A za takie mam zaburzanie sfery publicznej przez właśnie takie oto działania. Prokurowanie hałasu w sferze publicznej dla mnie jest oznaką barbarzyństwa.

Miasto in extenso od tego odeszło i dzięki wielkie. Mieszkańcy jednak nie. Szkoda.

A teraz z drugiego kątka. Dwa ostatnie dni w Filharmonii Gorzowskiej upłynęły pod znakiem dwóch koncertów. Pierwszy, w czwartkowe popołudnie był koncertem świątecznym Szkoły Muzycznej I i II stopnia. Nastoletni muzycy i śpiewacy wraz ze swoimi znakomitymi nauczycielami pokazali, że dobrym narybkiem artystycznym są. Piątek natomiast to był regularny koncert muzyków FG, ale w drugiej części do nich, do zawodowych muzyków dołączyła orkiestra szkolna oraz chór i popłynęły najpiękniejsze kolędy. Jakością samą w sobie było to, że decyzją maestro Jacka Kraszewskiego przy pulpitach muzycznych zasiedli wespół, razem, właśnie muzycy FG i młodzi muzycy ze Szkoły. Efekt? Chyba bardzo dobry. Bo zachwyceni byli rodzice i dziadkowie – to oblig. Inaczej być nie może. Ale też równie zachwyceni byli bywalcy – ci z karnetami, ale i ci, którzy bywaj od czasu do czasu. Maestro podyrygował i zespołem na scenie, ale i publicznością. Było niemal jak w Wiedniu.

Ile było pracy, aby taki efekt osiągnąć…. To wie tylko ekipa FG oraz nauczyciele ze szkoły. Bo koncert jest wypadkową właśnie tej pracy. To był mocno pracowity czas, ale efekt był tego wart. To była kolejna mocno udana współpraca dwóch instytucji kultury. Dwóch – FG i Szkoły. A kto nie był, a lubi muzykę, niech żałuje.

Ps. Śledzę doniesienia pogodowe, bo za chwilkę ryzam sobie do Saksonii. I co z tego śledzenia wynika? Ano oto totalny misz masz. Bo jeszcze dwa dni temu radary pogodowe wskazywały – ciepło i deszcze. Dzień temu już nie było deszczu, a w chwili, kiedy zerkałam na radar, pojawiły się doniesienia o masywnym śniegu. I jak tu babo z plackiem się na wyjazd spakować? Malusia walizka nie pomieści fatałaszków na wszystkie te pogody. Chyba wezmę zestaw uniwersalny pomniejszony o sandały Bo one na pewno się nie przydadzą. Takie zawirowania pogodowe to efekt byle jakiego dbania no to, co tu mamy. Śmiecenia, palenia wszystkim okropnym w piecach. Odwrócenia się od natury. No cóż. Jak trzeba będzie w Saksonii sandały założyć, to połażę sobie boso. No cóż.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x