Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Zaczęły się ferie w szkołach, znów miasto zrobi się puste

2020-01-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Piątek był ostatnim dniem w szkole przed feriami. Szłam sobie rano do pracy i patrzyłam na szklaki w różnym wieku, które radośnie do swoich szkół bieżały.

Szkoła ma tak, że ma ferie. Właśnie zimowe się zaczęły. Swój drogą, mówić o zimowych w tym roku, to trochę absurd i aberracja. Bo zimy do tej pory nie było i raczej nic nie wskazuje, żeby była. Ale kalendarz szkolny jest nieubłagany. Mają być ferie zimowe, no to są ferie zimowe. Bractwo szkolne się cieszy. Nie będą szkolaki w różnym wieku musiały się z rana wczesnego zrywać z łóżek, mają czas na labę. Co niektórzy pojadą na wyczerpujące obozy kondycyjne. Inni na przyjemne zimowiska.

Czym ferie skutkują dla miasta? Ano tym, że znów miasto na dwa tygodnie stanie się puste. Nie będzie widać na ulicach dzieciaków z plecakami. Nie będzie widać młodzieży łapiącej ostatniego dymka przed lekcjami. Jakby kto miał wątpliwości, że akurat tak się dzieje, to służę przykładami i podam, gdzie takich smarkatych dorosłych można spotkać.

Ale przecież nie o palącej młodzieży miałam pisać, tylko o tym, że właśnie szkolny ruch generuje ostatnio życie w mieście. A dokładniej w centrum miasta, które bez nich właściwie jest puste. Puste i bez życia. Tak się bowiem ostatnio ułożyło, że właśnie ich obecność – tych dzieciaków, ale i młodzieży z plecakami, wnosiło do coraz bardziej pustego i bez życia centrum ruch. Bo idą do szkół, potem wylegają na przerwy. Potem znów ze szkół po lekcjach wychodzą. Są na ulicach. Zwyczajnie ich widać. Idą na lody albo na ciasteczko. Spieszą do autobusów. Znów dwa tygodnie będzie bez ich obecności. Czyli będzie puste centrum.

Owszem, wiele razy zżymałam się na ich nieobyczajne zachowanie, na parszywy język, jakim się posługują. Bo tak też jest, niestety. Ale bywa bardzo często tak, że po latach koziego buntu z durnych nastolatków wyrastają fajni ludzie. I nawet język im się prostuje. Co ja mam nadzieję zawsze, że tak się stanie. Dlatego, choć na dwa tygodnie miasto z lekka opustoszeje, to wszystkiego dobrego na ferie, dobrego odpoczynku w taki sposób, w jaki wszyscy ciężko zapracowani uczniowie chcą. Odpoczywajcie i wracajcie.

A teraz z drugiego kątka. Bo zwyczajnie muszę, a boję się, że zostanie przeoczone w zalewie różnych propozycji kulturalnych. Otóż w Filharmonii Gorzowskiej pracuje wielu bardzo ciekawych muzyków. Wielu. Może mało kto wie, że oprócz tego, iż grywają symfoniczne projekty jako Orkiestra, to jeszcze tworzą małe zespoły kameralne. Takim jest kwartet Straordinario w składzie Miłosz Wieliński – I skrzypce (na co dzień koncertmistrz i pierwszy skrzypek FG), Agnieszka Wenda – II skrzypce, Joanna Głąb – altówka (na co dzień pracująca w Poznaniu, ale gorzowianka z własnym fan clubem) i Katarzyna Winkiewicz – wiolonczela i jednocześnie szefowa oraz modus wszelaki kwartetu. I tenże kwartet przygotował rzecz niebywałą. Koncert muzyki barokowej. Nosi on tytułWiolinowe oblicze baroku. Na afiszu muzyka Antonia Vivaldiego, Johanna Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Händla. Zabrzmi również muzyka mniej znanego Giovanniego Sammartiniego. Tu w opracowaniu i aranżacji pani Kasi Winkiewicz. Gościem specjalnym będzie sam pan prof. Krzysztof Garstka – jeden z najlepszych polskich klawesynistów i jednocześnie wykładowca Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Powiem tak. Dwa lata temu (jak ten czas zaiwania, coś okropnego), miałam tę wielką okazję oraz niezwykłą przyjemność słuchać Straordinario właśnie z panem Krzysztofem Garstką. I to była rzecz niezwykła. Trudno jest pana Garstkę zaprosić na wydarzenia takie, jakie odbędzie się w Gorzowie. Trudno, bo rozrywany i zapracowany jest. To rzecz niezwykła, że kwartetowi, pani Kasi się udało.

Kwartet w pewien sposób wpisuje się w tradycję muzyki dawnej, którą jakiś czas temu jeszcze animowała Marcjanna Wiśniewska ze swoim rewelacyjnym zespołem Preambulum. Wówczas do Gorzowa regularnie zjeżdżali wybitni fachowcy od muzyki dawnej, w tym sam pan prof. Cezary Szyfman. Lataliśmy my melomani po gorzowskich kościołach, żeby posłuchać muzyki dawnej – granej i śpiewanej przez jakże utalentowanych amatorów. Furda tam amatorów, prawie zawodowców.

Teraz też mamy taką szansę. Usłyszeć na żywo, w FG znakomity kwartet i w dodatku z takim artystą klawesynu, no tego zwyczajnie nie można przeoczyć. Urok kompozycji tego Rudego Księdza, czyli Antonia Vivaldiego, urok muzyki geniusza wszech czasów Jana Sebastiana Bacha, a którym wszyscy muzycy na świecie mówią – my z niego wszyscy, ale i odkrycie dla siebie kompozycjiGiovanniego Sammartiniego – to rzeczywiście jak stare królewskie powiedzenie – Paryż wart jest mszy (Henryk IV Burbon, który dla korony Francji zmienił wyznanie z ewangelickiego na katolickie). Zwyczajnie warto być, warto posłuchać, a potem poserfować po necie, żeby płytki z tą muzyką zdobyć. Paryż wart jest mszy w tym konkretnym przypadku nie oznacza wojen religijnych i niczego takiego okropnego w podobie, ale przewartościowania kalendarza, bo przeoczyć zwyczajnie szkoda. Bo po co potem ja mam odbierać telefony z tekstami – nie powiedziałaś…. Nie napisałaś, że taki cymes…. No popatrz, jaka z ciebie zła koleżanka… Mogłaś dać znać. Więc daję. Daję i jeszcze na pewno przypomnę. Ten cymes odbędzie się 7 lutego w FG. Mało tego, muzycy po koncercie od razu nie uciekną. Można będzie poprosić o słowo komentarza, o opowieść, o zdjęcie. Ja się zwyczajnie nie mogę doczekać. Bo kocham Jana Sebastiana Bacha – kantora z Lipska (mój najbardziej ukochany kompozytor, najbardziej, choć inni też, ale tylko jego dzieła wszystkie mam w domu….), bo kocham Antonia Vivaldiego – tego Rudego Księdza. Drodzy moi – zwyczajnie trzeba być, bo przeoczyć zwyczajnie szkoda. I żal, jeśli kto przeczy, a naprawić się szkody w tym wypadku nie da. Szkody nieobecności na koncercie, którego naprawdę nie warto pominąć. Uprzedzam, telefony z żalem nie będą uwzględniane. Nawet od przemiłych.

Ps. Historia kina, tej najmłodszej i podkasanej muzy, tej bezczelnej i przyszywanej, która siostrom swoim przyrodnim skutecznie kradnie historię, ma już na liczniku wiele dat, o których warto pamiętać. Taką jest też rocznica śmierci wielkiej gwiazdy kina, Avy Gardner. Dokładnie 30 lat od śmierci tej wybitnej aktorki i przepięknej kobiety mija dzisiaj. Śniegi Kilimandżaro, Bosonoga Contessa, Noc Iguany, Wszyscy na scenę, Mogambo, Ostatni brzeg, Mayerling, Sędzia z Teksasu, Trzęsienie ziemi, Błękitny ptak… I wiele, wiele innych filmów. Wybitna postać, ma swoją gwiazdę na Walk of Fame w Los Angeles…. Byłam tam, widziałam. Nigdy nie dostała Oscara, choć moim zdaniem za Noc Iguany powinna. Wybitnie zdolna, przepiękna. Oglądam czasem filmy z Nią na jakichś niszowych kanałach. To już 30 lat minęło od jej śmierci, a jak się gdzieś film z Nią ogląda, to zwyczajnie magnetyzuje i przykuwa. Ja ją pamiętam…. Czas tak zaiwania, że to już 30 lat. No cóż.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x