Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

No i drzewka w donicach się przemieściły….

2020-01-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ludzie, cuda, cuda w tym domu naszym się dzieją. Drzewa się przemieszczają. Nowe przestrzenie wyznaczają. Cuda, cuda się dzieją. Oj, jakie cuda.

Było tak. Miałam wczoraj iść do pracy na trochę późniejszą godzinę. Zatem zagospodarowałam trochę ten czas. No nie, nie umyłam okien, choć to już najwyższa pora. Za to coś tam zaległego napisałam. A jak napisałam, to trzeba było wysłać. Jak wysłać, to komputer trzeba było otworzyć, bo gołębiami się raczej nie da. I tu, masz babo placek z maksymalnym zakalcem. Foteczki się wyświetliły, że miasto zabiera ponoć drzewa w donicach z Chrobrego i wiezie je, ni mniej, ni więcej a na Wełniany Rynek. Zaskok mój był absolutny.

Potem sama osobiście sprawdziłam, że faktycznie po dużych donicach na Chrobrego zostały tylko puste miejsca. Zabrakło mi czasu, aby osobiście sprawdzić, że drzewka znalazły się właśnie na Wełnianym Rynku. Od czego jest net w końcu i znajomi? Tam się znalazły. Potem już tylko słyszałam mentalne zgrzytanie zębów mieszkańców i przedsiębiorców z Wełnianego Rynku. Znów trochę opłotkami magistrat przeprowadził to, co chciał. Tylko w poprzednim złośliwcu napisałam, że magistrat robi, co chce. I znów zrobił. Zamknął w pewien sposób ruch na Wełnianym Rynku. No cóż. Tak chyba od samego początku miało być. Żal mi tylko pewnej urzędniczki z Urzędu Miasta, która broniła i chyba jeszcze broni dziwnych pomysłów swoich pryncypałów. Bo przekonywała mnie, że nic jeszcze nie wiadomo, że dyskusja, że dialog.

Powiem tak, panią urzędniczkę bardzo szanuję za to, co robi. Bardzo. Mało tego, cenię i lubię. I zwyczajnie mi jej żal, że chce dobrze, a potem się okazuje, że jej słowa mają się nijak do tego, co magistrat robi. Tak to jest, kiedy się pracuje w takiej firmie, jak magistrat. Chce się dobrze, przekonuje się ludzi do dialogu, nawet mocno przykrego czy przekłamanego, ale jednak. A potem zonk i coś zupełnie innego się dzieje. Trzeba świecić oczyma.

Stało się stało, jak się stało. Drzewka się przemieściły. Oznaczyły nową zonę. Stara jest już gotowa na ewentualny remont, którego ja się boję jak grypy hiszpanki w dawnej Europie. Bo z doświadczeń remontowych prowadzonych w mieście wynika jasno, że to prosta rzecz nie będzie. Obawiam się ja oraz całkiem spora część mieszkańców, że będzie jak na Sikorskiego. Nigdy nieskończony remont. A ja tu mieszkam i wcale armagedonu nowego nie chcę.

Nowy armagedon – remont szlaku królewskiego. To maks trudny temat. Porozmawiałam sobie ostatnio, czyli wczoraj z przemiłym znajomym, którego traktuję trochę jak starszego brata, którego nie mam z krwi i rodzinnych paranteli, ale mam z wyboru. Jest znakomitym specjalistą w dziedzinie zieleni. Naprawdę wybitnym. Zapytałam o ostatnie zmiany w zieleni i usłyszałam…. Renata, nie, toż to coś strasznego. Tak się tych prac nie robi…. Moja intuicja okazała się jednak sensowna. Tak się tego nie robi. Dlatego boję się tego, co znów za chwilkę niedługą może mnie czekać. No cóż.

A teraz z drugiego kątka, o którym od jakiegoś czasu zamierzałam napisać. Otóż Gorzów, miasto duże i rozległe (sic!), ma to do siebie, jak każde duże i rozległe (sic!), że sporo z mieszkańców, którzy tu pracują i tu dzieci do szkół posyłają, mieszkają w podgorzowskich gminach. Najbliżej nam do Santoka, Kłodawy i Bogdańca. Trochę dalej do Lubiszyna. I w tych trzech najbliższych dzieją się rzeczy niebywałe. W Santoku powstaje marina żeglarska i to taka, że panie Dziejku, będziemy tam jeździć i zazdrościć. Już lada moment ruszy. W Bogdańcu lada moment zacznie się rozbudowa biblioteki – tu paniom Krystynie i Monice ukłony. Mamy naszą, piękną książnicę, pora na Bogdaniec. One dwie sprawiły, że będzie. A pani Anna Mołodciak, wójt gminy Kłodawa właśnie otwiera Gminne Centrum Kultury. Przepięknie usytuowany obiekt, maksymalnie nowoczesny, z zapleczem dla kultury, z nowoczesną biblioteką, z wejrzeniem na jezioro…. W końcu z kluczem wiolinowym na froncie. Znam panią wójt od bardzo dawna. I wiem, podobnie, jak pani Krystyna Pławska z Bogdańca i pan Paweł Pisarek z Santoka, że jak się na coś decyduje, to waży koszty, liczy, co można, co trzeba. I jak pani Anna Mołodciak, wójt z n kadencjami z wyboru mieszkańców zdecydowała, że pora na kulturę, to się zwyczajnie nie mogło nie udać. I tak jest. Kłodawa, podgorzowska gmina, gdzie n gorzowian mieszka, dzięki niej zyskała centrum, którego nie powstydziłaby się żadna miejscowość w kraju. Przepiękne miejsce, przepiękne i przemyślane. Dość dodać, dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej, bo sama gmina nie dałaby rady.

Pani wójt najwyższe słowa uznania. Zresztą jak i innym włodarzom podgorzowskich gmin, gdzie gorzowianie mieszkają i gdzie tacy ludzie, jak wójtowie robią wszystko, żeby się im i rdzennym dobrze mieszkało. Ja zazdraszczam i gratuluję… Naprawdę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x