Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Flagi miejskie i państwowe do bagażówki włóż!

2020-01-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Przyznam, że ze zdumieniem obserwowałam wczorajszego wieczoru zdejmowanie państwowych i miejskich flag. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, tyle tylko że trwał jeszcze koncert w FG, po którym zaproszeni goście mieli zjeść kolację. Dzień się zwyczajnie jeszcze nie skończył.

Jeszcze dobrze Dzień Pamięci i Pojednania się nie skończył, jeszcze trwał koncert w Filharmonii Gorzowskiej, jeszcze na zaproszonych gości czekała kolacja, a już zaczęło się sprzątanie państwowych i miejskich flag z ulicy. Dokładnie z Chrobrego. Stałam wczesnym wczorajszym wieczorem na mokrym chodniku i trochę z bolesnym zadziwieniem patrzyłam, jak ochocza ekipa sprawnie przy użyciu zmyślnego kija-zdejmowaka właśnie zdejmuje z ulicy flagi. Potem lądowały one w niewielkiej bagażówce, a państwo szli do kolejnych.

Nie żebym się bezrozumnie czepiała, ale zwyczajnie przypomniały mnie się czasy, kiedy na przykład po 1 Maju władze naprędce ściągały flagi, żeby nie dajcie bogi wszelakie, powiewały one 3 Maja, którego wówczas absolutnie nie świętowano.

Co to komu szkodziło, żeby flagi z okazji jednak ważnego dnia powisiały sobie do dzisiejszego ranka. Przecież 31 stycznia nie wydarzyło się nic, co usprawiedliwiałoby natychmiastowe uprzątnięcie tych flag. Trochę, moim zdaniem, za szybko.

I od razu, uprzedzając, mam nadzieję, że tak się nie stanie 28 marca, kiedy wszyscy w mieście będziemy obchodzić 75. rocznicę objęcia władzy przez polską administrację, czyli de facto urodziny Gorzowa jako polskiego miasta. Bo na pewno też miasto przygotuje coś ciekawego na tę jakże ważną z polskiej perspektywy, datę. Co więcej, nie mam żadnych wątpliwości, że tak się stanie. Oraz mam taką nadzieję, że znów nie będę stała wczesnym wieczorem tego dnia na Chrobrego ulicy i z bolesnym zadziwieniem patrzyła na uwijającą się ochoczo ekipę, która radośnie będzie pakować państwowe i miejskie flagi do poręcznej ciężarówki, choć dzień się jeszcze nie zdąży skończyć.

A teraz z drugiego, radosnego i to bardzo kątka. O tym, że Błażej Król jest laureatem Paszportu Polityki, jednej z najbardziej prestiżowych nagród, wiedzą w mieście wszyscy lub niemal wszyscy. A tu masz Babo z plackiem bez zakalca, za to z samymi cymesami. Błażej Król jest nominowany w czterech!!!! kategoriach do najważniejszej polskiej nagrody muzycznej, czyli do Fryderyków. A te nominacje to: Autor Roku, Kompozytor Roku, Utwór Roku i Album Roku Pop Alternatywny. Dla porządku domu dodam, że do Fryderyka w kategorii Jazzowy Artysta roku jest nominowany Adam Bałdych, jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych skrzypków jazzowych. Zresztą to są kolejne nominacje dla Adama. Oj ludzieńki kochane, jakby to było pięknie, gdyby obaj Artyści te Fryderyki dostali! Oj, jakby było pięknie. Marzenia jednak rzadko się spełniają, ale już sam fakt, same nominacje, to rzecz zupełnie bez precedensu w naszym światku kultury. O ile nominacje dla Adama się już zdarzyły, to nominacje dla Błażeja, to zupełnie nowa jakość. Nagle okazuje się, że Miasto nad trzema rzekami jest poważną kolebką dobrej muzyki. Błażej Król ma w mieście wielki fan club, mało w mieście, w kraju. I myślę, że dziś każdy z nas mocno trzyma kciuki, żeby ten en, to marzenie o Fryderykach dla Króla się spełnił. Przecież, noblesse oblige, nazwisko zobowiązuje, ale i predestynuje. Król jest jeden.

Ps. Równo dziesięć lat temu na skwerku przy Kłodawce, moim zdaniem w najpiękniejszym miejscu w centrum, odsłonięto pomniki malarzy Jana Korcza i Ernsta Henselera. Pomnik Jana Korcza wyszedł spod ręki znakomitej gorzowskiej artystki Zofii Bilińskiej. Ernsta Henselera wyrzeźbił nie mniej znany i ceniony Andrzej Moskaluk. Pamiętam tamten dzień. Była sobota, miasto przysypał mokry śnieg. Na skwerku pojawili się fundatorzy, czyli Towarzystwo Miłośników Gorzowa, przyszli mieszkańcy. Potem spotkaliśmy się w nieistniejącej już restauracji pana Arkadiusza Grzechocińskiego – nota bene jednego z członków Towarzystwa, aby powspominać obu malarzy. To był bardzo dobry czas. Mnie najbardziej w pamięć zapadły słowa właśnie pana Arkadiusza o Mistrzu Janie, jak się w mieście o Janie Korczu mówi. Oprócz wspominek był też moment refleksji – a co będzie, jak chuligani przypuszczą atak na pomniki, co się w istocie wydarzyło. Szczęściem, wszystko skończyło się dobrze. Rzeźbki wpisały się w lokalny klimat. Przy okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy mistrz Jan i mistrz Ernst są ozdabiani serduszkami orkiestrowymi. Ludzieńki robią sobie z nimi zdjęcia. Tylko ja czasami przeganiam łobuzerskie dzieciaki, które wchodzą na głowę i kapelusz Mistrza Jana, bo Jan Korcz dobrym malarzem był, ale absolutnie nieprzysiadalnym. A dzieci już zwyczajnie nie lubił. A ja nie lubię, kiedy nawet niepsotne dzieci włażą na pomniki. Stanąć obok – jak najbardziej. Włazić na barki – oj nie, tego to już nie.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x