2020-02-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jechałam nowym tramwajem!!!! Co prawda na króciutkim odcinku, ale jednak. I powiem tak, czułam się jak w Dreźnie albo w Poczdamie.
No i jak tu nie być zadowolonym, z tego, że od czasu do czasu wchodzi się z kimś w polemikę. Tak było z Miejskim Zakładem Komunikacji. Ja najpierw się z lekka wyzłośliwiłam, potem MZK odpowiedziało. Efekt końcowy taki był, że byłam w MZK i nawet mili tramwajarze wzięli mnie na jazdę testową.
Powiem tak – jedzie się jak po stole, cicho, nie telepie, komfort niezwykły. Pesa jak już coś robi, to robi dobrze. No mamy tramwaje na miarę XXI wieku. Dobrze by już było, żeby w końcu wyjechały na ulice, bo to świetny środek transportu miejskiego. Cichym, szybki, ekologiczny, w korkach nie stoi, dużo ludzi zabiera.
A kiedy się przesiadłam z tramwaju do T1, to już tak słodko przestało być. Bo jednak komunikacja zastępcza to nie to samo. Choć z drugiej strony dobrze, że w ogóle jest. Trudno sobie bowiem wyobrazić miasto bez komunikacji miejskiej. Z jednej strony Gorzów nie jest dużym miastem, ale jakby tak komu przyszło dygać pieszo z Manhattanu na Wieprzyce, to już się robi duże miasto.
Na chwilkę jeszcze wrócę do jazdy tramwajem. Jechało się super, bez dwóch zdań. Tylko przeraziło mnie to, co za oknami, na brzegach Warci naszej kochanej było widać. Zwyczajnie zgroza człowieka, no mnie konkretnie, ogarnia, kiedy widzę te stosy śmieci, szmat, jakieś potłuczone butelki. A przecież to mógłby być ładny szlak spacerowy. No właśnie, mógłby być…
O pewnym skarbie w tym mieście. Bo jak się okazuje, miasto ma skarby, o których zwyczajnie nie wie, lub też nie chce o nich wiedzieć. Albo nie słyszało, bo tylko żużel.