2020-02-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Dyskusję rozpoczęła pani Zofia Bilińska, znakomita rzeźbiarka, którą zwyczajnie wzrusza i denerwuje stan obecny. Ciekawe, co wyjdzie.
Stan Cmentarza Świętokrzyskiego od lat martwi wielu ludzi, w tym i mnie. Bo zabytek, i tu bez sporu. Zaniedbany – i tu trochę w sporze, bo parafia i życzliwi ludzie robią, co mogą, aby jednak nie był zaniedbany. Znam wielu ludzi, którzy stają na uszach i rzęsach, aby jednak Cmentarz godnie wyglądał. Będzie tak naprawdę godnie wyglądał, kiedy uda się w końcu osiągnąć rozsądny kompromis.
Rozsądny kompromis polega na tym, by udało się pogodzić racje wszystkich stron. A tych jest bardzo wiele. Bo i ludzie, którym zależy na tym, aby zabytek był zachowany w dobrostanie, ale i ci, którzy chcieliby, aby wznowić pochówki, bo chcą być pochowani w bliskości swoich bliskich już tam spoczywających, ale i ludzie, którzy po sąsiedzku mieszkają, a wcale nie chcą, aby te pochówki zostały wznowione, ale i miasto, które też chyba niekoniecznie chce przejąć cmentarz, ale i parafia, która z jednej strony chciałaby oddać cmentarz, a z drugiej niekoniecznie z oddaniem wszystkich praw.
Trudna sprawa. Naprawdę trudna. Od lat miasto i parafia oraz ludzie oddani temu tematowi się z tym kołyszą.
Rozumiem racje pani Zosi Bilińskiej. Bo to rzeczywiście wstyd, żeby wpisana na listę zabytków nekropolia, gdzie spoczywają znakomici mieszkańcy miasta, tak wyglądała. Ale też i ci zwykli, o których może w książkach nie piszą, a jednak dołożyli się do tworzenia obecnej historii miasta też tam leżą. Pani Zosia ma specjalną predylekcję do walki o to miejsce. W końcu tam znajduje się jej dzieło, pomnik upamiętniający więźniów, więźniarki Ravensbrück, którzy tu dotarli przywiezieni specjalnym wyjazdem (świadomie nie używam określenia transport, które w tym konkretnym przypadku mocno źle się kojarzy), kiedy trzeba było ratować tych, co przeżyli koszmar najkoszmarniejszy. Dojechali tu, bo świeże polskie miasto wysłało po nich transport. Jednak byli w tak straszliwym stanie, że tu dokończyli życia i leżą na Świętokrzyskim. Tu leżą Powstańcy Wielkopolscy, w sporej kwaterze.
Rozumiem też racje tych, którzy mają domy po sąsiedzku i boją się różnych rzeczy, jakie łączą się z pochówkami.
Uważam jednak, że XXI wiek, w którym żyjemy, rozwój techniki, rozwój technologii, pozwoli uniknąć tych strachów. Trzeba tylko ze sobą rozmawiać, na argumenty, nie na emocje, a one głównie w tej dyskusji, zresztą kulawej, biorą górę.
Od lat jednak stoję po stronie tych, którzy chcą przywrócić nekropolię do blasku. A nie da się tego zrobić, jeśli nie przywróci się pochówków. Nie da się ocalić zabytkowego cmentarza, jeśli nie będzie zdecydowanych decyzji. I nikt, od lat, jakoś nie ma ochoty, aby te decyzje podjąć. Wiem, trudne to decyzje są. Ale chyba naprawdę przyszedł czas na przecięcie tego węzła. I od razu powiem, wcale nie spodziewam się, że ktoś podejmie decyzję. Powiem więcej, będziemy się jeszcze długo bujać z tym problemem. Pani Zofii Bilińskiej dziękuję za podjęcie tego jednak trudnego tematu.
A jakby mnie kto zapytał, gdzie chciałabym, aby moje prochy spoczęły na wieczność, to powiem tak – w nurtach rzeki, mojej Warci kochanej. Owszem, nie wolno, ale kto pyta tego, kto prochy odbiera w urnie papierowej? Moja ukochana najbardziej rzeka, przy której moje życie płynie, całe moje życie – bo się urodziłam w mieście nad Wartą, mieszkałam i kształciłam się do poziomu magister w mieście nad Wartą, mieszkam i żyję w mieście nad Wartą, jak mam doła, to idę nad Wartę, raczej nie będzie miała nic w poprzek, aby i moje prochy w niej spoczęły, się rozpuściły.
Jednak nie za tym, nie za innym, chciałabym bardzo mocno, aby w końcu sprawa Cmentarza Świętokrzyskiego się wyprostowała. Ale też wiem, że się nie wyprostuje. Bo nikt nie podejmie decyzji. No cóż..
Ps. A kto lubi barok, barok w muzyce, a nie był w FG na koncercie, może i powinien żałować. Kwartet Straordinario w składzie – Miłosz Wieliński – I skrzypce, Agnieszka Wenda – II skrzypce, ale i jednak I skrzypce, Joanna Głąb – altówka, dziś Poznań, ale podstawowe wykształcenie muzyczne w Gorzowie, bo z Gorzowa ci ona jest, Katarzyna Winkiewicz – wiolonczela – modus wszelaki kwartetu oraz gość specjalny, czyli pan Krzysztof Garstka – klawesyn, zagrali koncert marzeń. Co prawda na stalowych a nie na baranich strunach, ale jak… Ale jak. Była muzyka Rudego Księdza z Wenecji, zabrzmiał przepiękny koncert Kantora z Lipska (mój najbardziej ukochany kompozytor, sam wielki Jan Sebastian Bach, kocham jeszcze kilku, ale jego najbardziej), ale była też muzyka Johana Halvorsena. Oj była uczta muzyczna. Była. I do tego słowo Roberta Piotrowskiego… Podziwiałam, kiedy tłumaczył związki baroku w muzyce z barokiem w mieście. Interesujące i bardzo ciekawe. Muzykom słowa wielkiej podzięki. Robertowi także.
Stałam sobie podczas koncertu nr 1 d-moll na klawesyn BWV 1052 Jana Sebastiana Bacha pod ścianą. Bo musiałam, mocno chciałam patrzeć na muzyków, którzy mi tę muzykę zagrali. A zagrali wspaniale. Kto lubi muzykę, dobrze zagraną, świetnie oddaną, a nie był, może żałować.
W moim domu znów Bach. Znów, ale co zrobić, kiedy się kocha kantora z Lipska. Mam nadzieję, że będzie trzecia odsłona Wiolinowego Oblicza Baroku w tym właśnie składzie. Nawet niech bez baranich strun, ale niech będzie…
Jakoś ten czas tak zaiwania, że znów kolejne święta, czyli wolny czas, znów można się gdzieś wybrać, co ja oczywiście uczynię.