Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Właśnie wróciłam z Drezna

2016-07-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Pojechałam tam w doborowym towarzystwie prywatnej grupy wycieczkowej animowanej przez przemiłego znajomego. To coraz częstszy sposób podróżowania uprawiany przez gorzowian.

Jakiś czas temu zadzwonił telefon. Przemiły znajomy zaproponował, abym poprowadziła wycieczkę znajomych do Drezna i okolic. Trochę się zastanawiałam, ale wizja – znów Drezno – zwyciężyła. Ostatnio byłam tam przejazdem dość dawno, stałam wówczas na Tarasach Brüla i patrzyłam, jak Łaba się podnosi. Była powódź.

Krótko się zastanawiałam. Pojechałam, pokazałam znajomym, bo jak się okazało, większość z uczestników wycieczki, to znajomi byli, Drezno, jakie bardzo lubię.

Koronkową barokową stolicę Wettynów. Potem odkryliśmy wspólnie Pirnę, odwiedziliśmy moje od niedawna ulubione kolejne kątki, czyli Budziszyn i kawałeczek Bad Muskau. Było cudnie.

To był mój drugi wyjazd z tą ekipą. Jesienią ubiegłego roku poprowadziłam ją po Poczdamie, miejscu, do którego staram się jeździć często. Już wówczas przekonałam się, że takie wspólne towarzyskie podróżowanie nie jest czymś osobnym. To coraz częstszy rodzaj poznawania zakątków bliskich i odrobinę dalszych. Ktoś się podejmuje organizacji, określa kierunek, zajmuje się logistyką, rezerwacjami, transportem, szuka pilota i już. A potem to już same konfitury. Podróż, opowieść o poznawanym świecie, wspólny grill, emocje. Pilot ma radość, kiedy widzi, że ktoś jest zadowolony z opowieści i logistyki spaceru. A organizator ma święty spokój, bo nie musi myśleć o tym, aby mu się Sasi w przypadku Saksonii nie pomerdali lub też nie przeoczył cudnej mleczarni Pfundów. Bo o to zadba pilot.

I teraz rzecz najważniejsza. Takie wyjazdy to podróżowanie zupełnie inne aniżeli jeszcze dziesięć lat temu, kiedy to wycieczka jeszcze dobrze opłotek miasta nie opuściła, a już trzeba było szukać sklepu, bo alkohol się skończył. To nie takie wyjazdy, kiedy na postoju cała okolica i pół dalszej wiedziało, że Polacy przyjechali i biesiadują. To wyjazdy, na których spotykają się ci, co rzeczywiście lubią i chcą poznawać nowe, inne, posmakować lokalnego jedzenia, popróbować lokalnego napitku, wejść do jednego czy drugiego kościoła. Odkryć, że w zasięgu ręki, może takim dłuższym zasięgu, bo to jednak blisko 400 km jest, można zobaczyć za 9 euro jedną z największych i najpyszniejszych kolekcji malarstwa. Jak powiedziała jedna ze znajomych już w drodze powrotnej… Przecież większość z tych obrazów znałam z licznych reprodukcji. Zawsze mnie zachwycały. Ale stanąć tak przed oryginałem, to jednak jest doświadczenie nie lada. I to prawda.

Ja w drezdeńskim Zwingerze, kiedy tam jestem wycieczkowo, zawsze lecę najpierw do „Dziewczyny czytającej list” Johannesa Vermeera. A potem to i do „Madonny Sykstyńskiej” Rafaela Santi zaglądam, ale chyba ostatnio bardziej do słynnych aniołków, które, idąc za serią książek dla dzieci wydanych przez Zwinger, wyskoczyły z obrazu i rozrabiają na własną rękę. Inny znajomy stwierdził, że mógłby w Zwingerze posiedzieć jeszcze ze dwa tygodnie, bo tyle czasu zajęło by mu uważne i chętne przyglądanie się obrazom, analizowanie, podziwianie, zastanawianie się i kilka innych ważnych rzeczy. Faktycznie bowiem naprawdę jakby wyliczyć nazwiska i tytuły… To rzeczywiście kolorowy zawrót głowy… Dla miłośników sztuki, rzecz jasna.

Tak więc teraz podróżują gorzowianie. Trochę na własną prywatną rodzinną rękę, bo tak jeżdżą, ale i w taki trochę zorganizowany, a trochę nieformalny sposób. Grupkami małymi, ale zacnymi. O Dreźnie, Pirnie i zamku dziwnej, tragicznej postaci hrabiny Cosel będzie więcej w odrębnym teście, a może dwóch za jakiś czas w zakładce Na Szlaku.

Ale jeszcze raz podkreślę, gorzowianie ruszają się po kątkach bliższych i dalszych i to w taki już mocno europejski sposób. Sposób zorientowany na zwiedzanie, poznawanie, doświadczanie, ale i zabawę. Ale inną, aniżeli znaną z legendy o hordzie barbarzyńców, których interesuje tylko jedno… Co, nie napiszę, ale raczej wiadomo. Tyle tylko, że z moich ostatnich doświadczeń wynika, że to inne to już naprawdę legenda i czas mocno zaprzeszły.

A Drezno, a Drezno warte jest mszy… parafrazując słowa pewnego króla. Cokolwiek za ową mszę uznamy…

No i bardzo dobrze, że właśnie tak podróżujemy. Poznajemy i się cieszymy z doświadczeń. Bo jak powiedział inny przemiły znajomy, kiedy przeszliśmy się po Łuku Mużakowskim, po prawdzie po jego kawałeczku niemiecko-polskim, kiedy przekroczyliśmy granicę na pięknym mostku na Nysie Łużyckiej, takim zwykłym, bez granicznego zadęcia - Cieszmy się tym, bo jak nam rząd granice zamknie, na mostkach na Nysie staną pogranicznicy, a nasze dzieci i wnuki będą czekać na odprawę graniczną, to my im wówczas będziemy opowiadać o naszych szwendaczkach po tych kątkach, bez paszportów, bez dowodów osobistych, tylko tak dla przyjemności. A oni albo nam uwierzą, albo powiedzą, że to nie była prawda.

Bo i ten ciemny scenariusz może się ziścić. A ja wówczas będę sobie w domu oglądać stare już zdjęcia i wspominać, jak pięknie było jeździć sobie do Drezna i Poczdamu, że o Berlinie, Pradze i Budapeszcie nie wspomnę bez żadnej kamaryli. Jak chciałam i miałam grosz na transport oraz kawę ze Starbucks albo McDonlads, bo po prawdzie tańsza, to już… Nawet na jeden dzień. Przy kanapkach własnych, albo bułce za 70 centów było to możliwe.

Miało być i jeszcze o czymś innym, ale nie będzie, bo wytrzymałości czytających moje złośliwce nie należy nadwyrężać. Przestaną czytać i co będzie? Ano klęska. Nie przymierzając taka, jaka spotkała tych, co w słowa o mszy za Paryż pewnego króla na dzień dobry nie uwierzyli.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x