Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Nasi bibliotekarze najlepsi!

2016-07-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i znów dobra wiadomość. Nasza książnica zorganizowała najlepsze wydarzenie z okazji Tygodnia Bibliotek. A wyróżnienie poszło w ręce kolejnej biblioteki w regionie.

Ja tam nigdy nie miałam wątpliwości, że biblioteka to fajna rzecz. A szczególnie od czasu, gdy miałam 14 lat, pani bibliotekarka w miasteczku w widłach Obry i Warty pożyczyła mi sekretnie, bo wówczas nie mogła, takie durne przepisy były, „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell. Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie „Scarlett O’Hara nie była piękna”, mój świat się zatrzymał. Zadziały się wówczas moje pierwsze i jedyne w życiu wagary, a miłość do bibliotek w ogólności utrwaliła się ostatecznie.

Dlatego śledzę wydarzenia biblioteczne i szalenie mnie miło poinformować jest, że książnica nasza została uhonorowana pierwszą nagrodą Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich w konkursie na najciekawsze wydarzenie zorganizowane w ramach Tygodnia Bibliotek 2016. Jury zachwyciło się akcję: „Familijna gra miejska BI-GOS” (Biblioteka inspiruje – gramy od stuleci). No i teraz mnie tylko wypada mocno sobie w brodę pluć, że tam nie poszłam i w grze nie wystartowałam. Choć jak sobie przez mgłę przypominam, to chyba przyczyny natury rodzinnej (mocno mam je skomplikowane ostatnio) sprawiły, że jednak mnie tam nie było.

Książnicy i pomysłodawcom serdecznie gratuluję, bo to naprawdę jest osiągnięcie. Na kolejnych miejscach uplasowały się biblioteka w Stalowej Woli za Literacki Flashmob „czytaj do woli” i biblioteka w Legionowie za akcję „Z książką nam po drodze”.

Ale to nie koniec dobrych wieści. Bo wyróżnienie w tym konkursie otrzymał Sulęciński Ośrodek Kultury – Biblioteka Publiczna w Sulęcinie za akcję „Biblioteka w plenerze”. Także gratulacje.

Tytułem wyjaśnienia tylko, to prestiżowe nagrody, prestiżowy ranking. Tym większe słowa uznania.

Mam tak, zawsze i wszędzie, że jak mam nadplanowy wolny czas, a gdzieś jest książnica, to tam wchodzę. Bo darmowy wstęp, bo mili ludzie, bo coś ciekawego można zobaczyć, coś przeczytać. Bo biblioteki i książnice od czasów starożytnych, tak, tak, od czasów starożytnych, to skarbnice wiedzy i mądrości są. Zwykle w tych placówkach pracują fajni ludzie. I to z reguły są fajne spotkania.

No a teraz z innego kątka, trochę mniej radosnego i inspirującego. Lokalne media wszelakie cieszą się, że Kamienica Artystyczna, dawniej Lamus, już pusta nie jest, bo tam życie wróciło. Bo tam zamieszkało biuro konsultacji i czegoś tam jeszcze. Czyli de facto urzędnicy tam pracują, a klimatyczna sala na parterze ze stolikami nakrytymi jakimiś obrusami i metalowymi krzesełkami to taka świetlica z czasów na szczęście dawno minionych, ale i takich, które wracają w tempie szybkim.

Ja się nie cieszę. Mnie zwyczajnie brak jest tego miejsca. Tego klubowego klimatu, tego fermentu, który wzbudzał, ciekawych imprez, jednolitego programu landsbersko-gorzowskiego, jaki za ostatnie lata, za dyrekcji przemiłego znajomego doktora tam zapanował i jaki przyciągał masę ludzi. Zwykłych gorzowian, którzy tam na co dzień nie bywali, ale którzy przychodzili na spotkania poświęcone ich miastu (nie mojemu, bo jak tylko przyszywana gorzowianka jestem). Pamiętam akcje artystyczne, kiedy z Lamusa się szło na Stary Rynek ze zniczami, aby ustawić je na Alei Gwiazd, a Leszek Serpina szedł na przodzie ze skrzypcami. Tworzył się taki niezwykły Chagallowski klimat. Pamiętam także wiele, wiele innych. A teraz już tylko urząd, biuro, urzędnicy i te nieszczęsne obrusy i krzesełka. No cóż. Widać tak musi być. Ale szkoda, moja prywatna pozostaje.

I na marginesie tego miejsca wrócę jak zacięta czarna winylowa płyta. A co z Zawarciańskim Zameczkiem, czyli willą Hermanna Pauckscha? Co z przepiękną willą i założeniem ogrodowym w stylu angielskim? Czekamy, aż się ostatecznie wszystko zawali i zarośnie? Miasto wycofało się ostatecznie z planów sprzedaży. Ale nie ma kompletnie pomysłu, co dalej. Ja się też po prawdzie nie dziwię, bo to trudne zadanie. Nie ma jednak wyjścia. Trzeba zadanie wziąć pod lupę, posłuchać mądrych ludzi, pomyśleć, poszukać rozwiązania – na co nam się ten pałacyk nada i pod tym kątem poszukać pieniędzy. Innej drogi nie ma. Bo inaczej budynek nam się zawali, a potem będzie płacz i zgrzytanie zębów… A tego byśmy jednak nie chcieli. No ja bym w każdym razie nie chciała. Ale jak wszyscy wiedzą, ja się martwię każdym starym zabytkiem.

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x