Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Nareszcie mieszkańcy zareagowali

2016-06-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Trzeba aż było zniszczenia kilkunastu samochodów, aby mieszkańcy zareagowali na takie czyny. To dzięki ludziom chuligani odpowiedzą za swoje czyny.

To się wydarzyło w nocy z niedzieli na poniedziałek. Trzech pijanych młodych mężczyzn urządziło sobie zabawę w niszczenie samochodów. Skakali po dachach, urywali lusterka i wycieraczki. Zareagowali mieszkańcy. Jeden z nich, właściciel jednego z aut, interwencję przypłacił ciężkim pobiciem. Policja zdążyła, chuliganów zamknęła. Teraz staną przed sądem.

Nie wiem, jaką karę zasądzi im sąd. Wiem tylko, że powinni zapłacić za wszelkie poczynione szkody i to pod rygorem natychmiastowego zadośćuczynienia i bezwzględnej konieczności. Nie wiem też, jak powinni być ukarani za ciężkie pobicie człowieka. Wiem natomiast jedno. To, że ludzie się ruszyli w obronie własności, jest najlepszym prognostykiem na przyszłość. Bo skoro ruszyło ich niszczenie prywatnej własności, może także znaczyć, że ruszy ich podobne działanie w sferze publicznej. Może to oznaczać, że zwyczajnie dość mamy chuliganerii na ulicach, mamy dość karygodnych zachowań. Może za chwilkę też będziemy mieli dość wulgarnego zachowania, wulgarnego języka na ulicach i też zaczniemy reagować. Oj dobrze by było, bo to, co się wyczynia na ulicach, przyprawiać zaczyna o ciarki na krzyżu.

Ja wiem, jak trudno jest reagować w takich przypadkach, bo nawet nobliwe panie, noszące eleganckie ubrania, potrafią tak obsobaczyć człowieka, że dusza mu ucieka nawet nie na ramię, ale gdzieś daleko nad głowę. Sama tego kilka razy doświadczyłam, ostatni raz całkiem niedawno, ale zwyczajnie trzeba to robić, trzeba reagować, bo inaczej będzie z nami bieda.

A teraz z innego kątka. No i nareszcie jakieś dobre wieści dochodzą z PKP. Zaczyna się przygotowanie remontu kolejowej estakady, najdłuższej w regionie i jednego ze znaków kulturowych miasta. No i jakie szczęście, że estakady nie można przestawić w inne miejsce. Bo się zwyczajnie nie da, choć pamiętam, że były pomysły, aby tę linię zamknąć. Wybudować nową, a estakadę zamienić w deptak i szlak rowerowy. Szczęściem, na razie tylko na pomyśle architektonicznym się skończyło, choć kto wie, być może nie do końca. Zawsze mnie zastanawia dezynwoltura niektórych w podejściu do historycznej spuścizny kulturowej, a to jest właśnie taka, a że ze świata techniki, to nie ma znaczenia. To znak kulturowy i należy o niego dbać. Widać ktoś w PKP, w jakiejś spółeczce, jednej z miliona, która powstała po zmianach u krajowego przewoźnika na szynach, ktoś doszedł do tego samego wniosku. Inna rzecz, że ciekawe, jak będą wyglądały knajpki i knajpeczki mieszczące się w niszach. No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Ale dobre jest to, że jednak będzie remont.

No i z kolejnego kątka. Tym razem będzie o przyjemności czytania. Dostałam Colloquia Lubuskie z 2011 roku. Są one poświęcone kultowi św. Jakuba z Compostelli. Dziś szlak pielgrzymkowy z Francji do Santiago de Compostella i dalej do Finisterry – końca świata w rozumieniu średniowiecznych – jest jednym z najpopularniejszych na świecie. Przeszła go między innymi słynna amerykańska aktorka Shirley MacLain. Bagatela, pokonała ponad 700 km pieszo, napisała o tym książkę i się zaczęło. Potem poszedł Hape Kerkeling, bardzo znany niemiecki komik i osobowość telewizyjna. I też napisał o tym książkę, zresztą znakomitą.

Od lat chodzą po tej drodze ludzie w poszukiwaniu różnych rzeczy. My najbliżej nas mamy Polską Drogę do Compostelli, a biegnie ona między innymi przez Sulęcin, Lubniewice i Ośno Lubuskie aż do Słubic. A ja w Colloquiach przeczytałam, że najbardziej znana w średniowieczu droga pielgrzymkowa do tego miejsca wiodła ze wschodu przez Landsberg, dziś miasto nasze na G. No i się zwyczajnie mocno ucieszyłam, bo wyjaśniło mnie się, skąd moje zainteresowanie właśnie pielgrzymkami w tamtą stronę. Znaczy zadział genius loci, coś nieuchwytnego, co pozostaje z przeszłości w różnych miejscach i działa na ludzi. Teraz rozumiem, skąd ten przymus czytania o Drodze. Bo tak się i oto składa, że mam całkiem pokaźny zbiór książek na ten temat. Sama się kiedyś przymierzałam do tej wędrówki, ale jak zwykle o fakcie niepójścia w tę akurat drogę zadecydowała kasa. Może się jeszcze kiedyś zadarzy, bo kto wie, co się czai za zakrętem…

Wiem, że tę drogę na rowerze przejechał całkiem niedawno, bo cztery lata temu, były dyrektor BWA, pan Jerzy Gąsiorek. Zresztą wytrawny cyklista. A w Słubicach mieszka pewien młody mężczyzna, który uczynił tak, jak czynili to średniowieczni. Wyszedł ze swego domu i dotarł pieszo przez całą Europę aż do Santiago, potem jeszcze do Finisterry. Tam na plaży spalił, zgodnie z obyczajem, swoje buty pielgrzymkowe i wrócił do Słubic. Ale już nie na własnych nogach. To jest wyczyn!

Ps. I tylko dla porządku domu przypominam, że dziś o 17.00 w książnicy Wojewódzkiej odczyt dr. Folkwarta Wendlanda o ogrodach i parkach Nowej Marchii. To w ramach spotkań nowomarchijsko-lubuskich, czyli w cyklu „Nowa Marchia – prowincja zapomniana – Ziemia Lubuska – wspólne korzenie”. To jeden z ważniejszych cykli spotkań, które od lat gromadzą bardzo wielu zainteresowanych. Warto się wybrać. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x