Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

No i mamy doktora od sztuk

2016-06-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i mamy doktora od sztukMiasto nasze wzbogaciło się w pejzażu kulturowym i intelektualnym o doktora od sztuk pięknych. Myślę o Zbigniewie Sejwie, który świeżo obronił na Uniwersytecie Artystycznym doktorat właśnie ze sztuk.

Ja przede wszystkim gratuluję. Bo to jest osiągnięcie i to spore. Napisać, wykonać pracę i obronić z niezłym wynikiem pracę doktorską na niezłym uniwerku, kompletnie nie pracując na żadnej uczelni, to jest wyzwanie. I to spore. Po drugie to doktorat ze sztuk pięknych. Pierwszy w mieście. W sensie takim, że szacowny już doktor urodził się tu, wychował, wykształcił do poziomu matury, a potem miasto swoje rodzinne porzucił na czas jakiś dla Winnego Grodu. Pojechał tam na studia i został na czas pewien. A potem wrócił i cały czas mieszka oraz pracuje tu właśnie. Poza uczelniami szanowanymi, dodam. I już jako bardzo dojrzały człowiek postanowił zjeść żabę albo wziąć byka za rogi i zmierzyć się z materią naukową. I z sukcesem. Takim więc sposobem Zbigniew Sejwa jest dr nauk o sztuce.

Owszem, są i inni gorzowianie, którzy ten tytuł zdobyli, ten ze sztuk, ale nie mieszkają tu na stałe, tu nie pracują, tylko w szacownych uczelniach, czyli inną miarę do nich się przyjmuje. Zdarzyło się i owszem, że stopnie naukowe zdobywali ludzie, którzy pracowali poza uczelniami. Bo nieprawdą byłoby tak twierdzić (vide choćby historyk prof. Dariusz A. Rymar – osiągnięcie generalnie kosmiczne), ale akurat doktorat w kapryśnych i trudnych dziedzinach, jakim są te wszystkie łączące się ze sztuką, tego zwyczajnie jeszcze nie było. Dlatego moim zdaniem cieszyć się trzeba i gratulować, bo to osiągnięcie. Osiągnięcie Zbyszka osobiste, ale które dodaje splendoru temu miastu.

Do tej pory bowiem cały czas pokutuje o mieście wiedza taka, że jest ono robotnicze, nastawione na niewielki wysiłek intelektualny, zwekslowane na tanią rozrywkę. A tu się okazuje, że wcale nie. Jak komuś zależy, komuś się chce, to może. Nawet w takim robotniczym i inżynierskim mieście, jakim z pozoru jest miasto na siedmiu wzgórzach, może się udać ta trudna sztuka wejścia na wyższe piętro kultury, na wyższe piętro intelektualnych dociekań, artystycznych rozważań o tym, co było tu kiedyś, a co jest teraz.

Tematem pracy doktorskiej Zbyszka było bowiem rozważanie na temat pamięci i niepamięci. Za przykład i temat pracy w sensie artystycznego wykonania wziął on bowiem Łaźnię. Tak, tak, ten piękny budynek w stylu Bauhausu, który jest, ale o którym jakby wszyscy zapomnieli. Bo nie pełni już swojej funkcji, jest popaciany przez chuliganów ze sprejami, ktoś tam sprzedaje sznurówki i inne guziki, a na ten cały chłam z filozoficznym uśmiechem patrzy fundator, czyli Maks Bahr. Mam na myśli popiersie fundatora, które kiedyś tam było ustawiane z wielką pompą, a potem zostało, jak i cały budynek, zapomniane i pozostawione samemu sobie. Ile razy tamtędy przechodzę, to zawsze łowię kątem oka ten krzywy uśmieszek. Oczywiście widzę go tylko ja i może jeszcze parę innych osób.

Myślę sobie, że znakomicie by się stało, gdyby szacowny doktor zdecydował się pokazać swój film, swoją pracę publicznie. Bo kilka osób mogłoby siebie zobaczyć, jak do Łaźni na lekcje pływania chodziło. Co niektóre gorzowianki mogłyby na siebie popatrzeć, kiedy lat temu n startowały w wyborach Miss. Myślę, że doświadczenie mogłoby być przednie.

W swojej pracy doktorskiej Zbigniew Sejwa przywołuje bowiem bolesną, szczytną, ale i nieszczytną pamięć tego miejsca. I choć dziś wydaje się, że jednak szczytną, to jednak nie do końca tak jest. Jako że ja jestem jednak trochę z zewnątrz, to mnie zwyczajnie boli, co się z tym miejscem stało. A ponieważ trochę wrażliwa na architekturę też jestem, to także zwyczajnie mnie boli, co chuligani uczynili temu miejscu. Boli mnie, bo w takim dla przykładu Lwowie, w samym centrum CK Miasta mają też przykład Bauhausu. I choć akurat ten budynek tam w tym konkretnym miejscu nie pasuje, to nikomu, NIKOMU nie przyszłoby do głowy, aby go paciać, przebudowywać, niszczyć w pewien sposób.

Dlatego tak bardzo ważną dla historii tego miasta jest praca pana doktora. I dlatego tak bardzo ważnym byłby pokaz jego pracy – filmu. Może co niektórzy zrozumieliby, z jakim skarbem na co dzień nam przyszło żyć. I o jaki skarb godnie należy zadbać.

W tym filmie nie ma ani słówka o jeszcze jednej rzeczy wiążącej się z Łaźnią, bo siłą okoliczności, mowy być nie może. A to jest taka ciekawostka budowalna, bo innego słowa na to nie znajduję. Otóż jak się patrzy na Łaźnię w słoneczny dzień, to te fragmenty elewacji pokryte tynkiem wydają się być jaśniutkie, takie z lekka szare. I tak jest. Ale kiedy popada, albo jest chłodny jesienny dzień i z lekka wilgotny, to ta elewacja zaczyna się zielenić.

Jak to się dzieje? I dlaczego? Tego nie wie nikt. A się dzieje. Ja uwielbiam stać po drugiej stronie ulicy w taki właśnie wilgotny dzień i gapić się na zieleniejącą się elewację. Zresztą uwielbiam takie właśnie chłodne i z lekka ciemne dni. Wówczas świat wydaje się ciekawszy, bo różne rzeczy widać…

Gratulacje raz jeszcze i naprawdę, namawiam na pokaz filmu, bardzo namawiam. Przecież jest gdzie. A potem na dyskusję, bo warto o takich miejscach poważnie w dobrym towarzystwie zatroskanych o swoje miasto gorzowian porozmawiać.

Ps. No i zobaczcie, jaka piękna koincydencja liczb nam się w dacie utworzyła… A już się obawiałam, że się nie zadarzy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x