Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Teatr walczy o pieniądze

2016-06-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i bardzo dobrze. O dotację unijną na konieczne remonty. Ja mocno trzymam kciuki i mam nadzieję, że się te konieczne pieniądze jednak znajdą.

Osterwa nasza, znaczy gorzowska, bo cały czas słyszę napomnienia, że nie mogę pisać nasza, bom nie stąd, walczy o pieniądze na konieczne remonty, konieczne zmiany. Już i tak dzięki myśleniu pana Jana Tomaszewicza, dyrektora Osterwy, Teatru znaczy, udało się tyle, ile nigdy wcześniej nikomu. Przypomnę tylko – uratował, a właściwie reanimował Scenę Letnią, i tylko za to powinny pana dyrektora spotkać apanaże miejskie największe oraz ministerialne takoż. Udało się i bardzo dobrze. Potem przyszedł czas na garderoby oraz toalety. No i moim zdaniem, sukces. Bo teatralne garderoby to było miejsce wołające o pomstę do nieba. Udało się bardzo i super.

Teraz przychodzi czas, aby zadbać o wnętrza. I ja osobiście trzymam kciuki, żeby się udało. Zdobyć pieniądz i dokończyć dzieła. I absolutnie nie mam złudzeń… Uda się, bo przecież o teatr dbać trzeba. Bo teatr, to zachwyt i ukłony za sztukę, ale też i teatr, który musi mieć godne warunki do pracy.

Jeśli chodzi o sztukę, to nie mam wątpliwości. Jak ta zakręcona katarynka powtarzam, dla mnie moja długa i bardzo ciekawa droga teatralnej miłości zaczęła się właśnie tutaj, u Osterwy, od „Kota w butach”. O innych pisać nie chcę, bo i po co. Ale jak dla mnie ten teatr, ci ludzie, to coś, co pozwala mi żyć. Owszem, zaglądam do różnych innych miejscówek, ale zawsze wracam do gorzowskiego Osterwy. I jak Osterwa coś nowego robi, to ja za nim staję. Tak i teraz… No niech te pieniądze przyjdą i w końcu niech dyrekcja do końca remont zaniedbanego jednak przez poprzedników teatru doprowadzi. Tego dyrekcji życzę. I wierzę, że się uda. A skąd taka wiara? Ano stąd, że jak się udało do Gorzowa parę świetnych spektakli sprowadzić, mam na myśli i Teatr Narodowy, ale i panią Krystynę Jandę z jej znakomitym Teatrem Polonia, oraz Jacka Głomba i jego spektakle z Legnicy, to i uda się w końcu i takie pieniądze zdobyć.

A skoro gadam o teatrze i ulubionych spektaklach, to powiem kolejny zresztą raz i o takim jednym. To było „Do piachu” Tadeusza Różewicza w wykonaniu Kompanii Teatr i Teatru Provisorium z Lublina. Siedziałam wówczas u Osterwy, siedziałam, mało nas było, bo gwiazd warszawskich niet. Za ten spektakl, za to coś, co teatr może człowiekowi zrobić, za to aktorstwo, Osterwie do końca życia wdzięczna będę. O łzach w trakcie nie piszę, bo byłoby to źle przyjęte, ale to teatr, to ta magia sprawia, że tam się chodzi, tam się bywa, tam się płacze, tam się śmieje. Tam, u Osterwy…

I dlatego uważam, że o Osterwę gorzowską dbać należy. I trzymać kciuki, aby się udało dostać kolejną dotację z pieniędzy unijnych. Na konieczne renowacje. Tego memu ulubionemu i od zawsze mojemu najważniejszemu teatrowi życzę… Zawsze.

No i miało być jeszcze o innych rzeczach… Ale myślenie o teatrze spowodował, że jednak tylko o teatrze pozostaje.

Ps. A teraz trochę o czym innym. Ano i o tym, jaka piękna koincydencja cyfr w dacie dziennej nam się ułożyła… To taka przypadłość lat parzystych. Tego dnia urodzili się dla przykładu Wiesław Michnikowski, wielki polski aktor. Ja go kocham za skecz z Edwardem Dziewońskim, czyli „Sęk”, a o genialnej roli w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego nie wspominam, bo to wszyscy znają. Tego dnia także urodził się Bronisław Chromy, wybitny polski rzeźbiarz… Ja go kocham za „Owieczkę” w Krakowie, za inne rzeczy też, ale „Owieczka” jest mi najbliższa… Bo owa Owieczka bliska jest pewnej rzeźbie Jerzego Gąsiorka, takiemu zwierzęciu frasobliwemu, które mnie się cały czas i nieustannie podoba. Pan Jerzy Gąsiorek owe zwierzę frasobliwe przekazał w depozyt do Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta i mogę się na nie od czasu do czasu pogapić. A chciałbym mieć, ale to niemożliwe. I dlatego będę chodzić do Spichlerza, żeby się na rzeźby Jerzego Gąsioka gapić, ale i do Willi na Warszawskiej, żeby się gapić na pewien obraz. To „Czerkies” autorstwa Stanisława Szembeka, rzadko tak mam, że muszę. W tym przypadku mam tak, że muszę. Uwodzi mnie ten zmęczony bojownik, uwodzi. Muszę na niego patrzeć Muszę. I sama nie wiem, dlaczego…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x