Na hopsasy i inne atrakcje

2016-02-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i znów magistrat podzielił pieniądze na zadania w kulturze. I znów większość pójdzie na imprezy typu koncert, festyn i inne takie. Jakoś nie cieszą się łaskawością urzędników wydawnictwa.

Są szczęściem wielkim pieniądze na „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” oraz na wydawnictwa Związku Literatów Polskich. No i tyle dobrze, ale za to nie ma na książkę o gorzowskich sportach wodnych, nie ma żadnego wydawnictwa związanego z 760-leciem miasta, nie ma innych poważnych książek.

Wiele za to idzie na taniec, OK., miasto tańcem stoi, ale nie tylko. Sporo idzie na jakieś takie imprezki typu ognisko, jakiś festyn. Ja wiem, że to są potrzebne imprezy, ale zwyczajnie brakuje tu jakiejś linii programowej. Pisałam już o tym nie raz i nie dwa, że skoro ma to tak wyglądać, to wydział kultury w takim stanie, w jakim teraz jest, moim zdaniem może kompletnie nie istnieć.

Idą zmiany, zobaczymy, w którą stronę pójdą…

A teraz z kątka podróżniczego. No jak ja lubię takie informacje. Mieścinka nasza od długiego czasu coś tam cały czas prawi o konieczności połączenia jej z miastem niedźwiedzia. I ciągle coś tam staje na przeszkodzie, bo homologacja, bo braki finansowe, bo coś tam… Nie żebym była zwolenniczką takiego pociągu, bo racjonalnej potrzeby akurat nie ma, ani też za bardzo uzasadnienia ekonomicznego. Ale zdumiało mnie jedno. Otóż takie połączenie i to bez jojczenia, liczenia i marudzenia otrzymuje … Winny Gród.

I niech mnie teraz ktoś przekona, że winna stolica regionu nie jest traktowana w uprzywilejowany sposób. No niech. Jakoś sobie nie przypominam, aby akurat takie połączenie było na jakiejkolwiek tapecie. Nie podnoszono konieczności. A tu niczym diabeł z pudełka, jest. Widać siłę miasta i jego mieszkańców oraz całej wielkiej liczby różnych lobbystów. Im pozazdrościć, a nas pożałować, bo nigdy nic nie osiągniemy. Zawsze oni nas swoją mobilnością przebiją. Zawsze.

A skoro przy Winnym Grodzie jestem, to z targów turystycznych w mieście koziołków przywiozłam sobie też i taki w postaci kartki pocztowej. Stoi na niej jak wół „Winobranie – Zielona Góra 03-11 września 2016 roku”. Obok na skrzydełku kontakty do Informacji Turystycznej. To jest promocja. Przez trzy dni targów przewinęło się przez nie moc luda. Widziałam, jak zbierali informacje o wszystkim. Więc na pewno i trafiła do nich ta.

A u nas? A u nas stała zabawa – kto ma pomysła na miejskie święto Dniami Gorzowa zwane. To już powinno być w fazie realizacji, przygotowań, a informacja o tym ponoć wyjątkowym wydarzeniu powinna być sprzedawana na prawo i lewo. Jakoś ciągle daleko nam do tych standardów. Zawsze wszystko na ostatnią chwilkę.

No i dlaczego ja się dziwię? Przecież Winny Gród zawsze jest od nas lepszy. Już za chwilkę Wawrzyny Literackie. Coś przeczucie mi mówi, że znów trafią głównie w ręce autorów z południa. Widać tak ma być i już.

No i jeszcze jedna kwestia. Znów zaczyna się dywagowanie o deptaku w centrum miasta. OK. Mam pytanie jedno i zasadnicze. Kto po nim i dlaczego akurat tam będzie chodził. Bo ja sobie jakoś tego nie wyobrażam. Naturalnym deptakiem dla miasta stały się nadwarciańskie bulwary. To tu ludek lubi spędzać wolne chwile, to tu ludek ściągają knajpki i Królowa Jadwiga, która dzięki ciepłej zimie cumuje cały czas. Po co tworzyć sztuczne twory? Może zamiast zamykania centrum, należy w końcu opracować sensowny plan dla Chrobrego. Bo na razie skończyło się animowanie ulicy, skończyło się naturalnie na gadaniu, ale w tym to my rzeczywiście jesteśmy najlepsi. Inna rzecz, że nawet szeptów o animowaniu Chrobrego już nie ma, a ulica wygląda coraz gorzej, zresztą jak i pozostałe w centrum, które zwyczajnie umarło.

To tak pod rozwagę.

Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Robert
Borowy

Włodarz się nie zmienił, ciekawe, czy zmieni styl?

Po drugiej turze wyborów samorządowych stało się jasne. Na kolejne lata w fotelu prezydenta miasta będzie siedział dotychczasowy włodarz – Jacek Wójcicki.