Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Nie można różnych rzeczy łączyć w jedno

2016-02-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Miasto nagle zainteresowało się kondycją siedziby Szkoły Muzycznej I stopnia. Przygląda się, myśli, debatuje. Znaczy, idą zmiany. Znaczy, czas się bać.

Fama ostatnio doniosła, że są jakieś ruchy w okolicach Szkoły Muzycznej I i II stopnia przy ul. Chrobrego. I nie, nie chodziło o pozorowane porządki paskudnego placyku pomiędzy szkołą a byłym kinem Słońce. Chodziło o samą szkołę. No i owszem, no i jest. Rzeczywiście miasto zaczęło się przyglądać szkole. Bo nagle odkryło, że baza jej jest fatalna. Co prawda, to prawda, sama o tym wiele razy pisałam. Ale, no właśnie, zawsze musi być jakieś ale. Jak poinformował magistrat chodzi o twórcze rozwinięcie i wykorzystanie dawnej idei CEA. A co to dokładnie znaczy? Ano to: „ … zdaniem dyrektora Wydziału Edukacji oznacza myślenie o innym wykorzystaniu obecnych zasobów edukacji muzycznej. Dziś są dwie szkoły muzyczne i obie kształcące w tym samym zakresie. Szkoła przy ul. Teatralnej kształci na poziomie 1st. Szkoła na ul. Chrobrego również na tym samym poziomie, choć ma też zakres 2st. Nauczyciele mniej lub bardziej często nauczają zamiennie w obu tych szkołach. Lekarstwem miało być "wielkie" CEA. Teraz trzeba myśleć, co zrobić, by poprawić warunki lokalizacyjne i może nieco inaczej zorganizować działalność obu szkół. Jednocześnie by nie utracić nic z dorobku i sukcesów szkół w których kształci się muzycznie ponad 450 uczniów”. Tyle mówi oficjalne stanowisko UM podpisane przez pana Krzysztofa Webera.

Jednak jakby się głębiej zastanowić, to chyba zmierza ten pomysł do utworzenia tylko jednej szkoły muzycznej w mieście. No bo po co w mieście, które lubi o sobie myśleć, że wielkie i piękne jest, idąc za określeniem mojej przemiłej znajomej (ja przypomnę tylko, bom dawno tego nie robiła, iż w moim jest to kurnik, i to całkiem niewielki) dwie szkoły muzyczne. Taż wystarczy jedna.

Tyle tylko, że obawiam się mocno, iż przyglądający się z uwagą i troską, bo że bez troski to nie zakładam, chyba jednak nie do końca wiedzą, jakiej materii się przyglądają. Chrobrego, czyli Szkoła I i II stopnia to znakomita szkoła kształcąca wedle klasycznego sznytu. Uczeń musi się nauczyć określonych rzeczy i raczej nie ma miejsca na odstępstwa. Choć się niewielkie zdarzają, jak choćby sto lat temu występ kwartetu skrzypcowego na zakończenie roku, kiedy to panie muzyczki, dziś piękne młode kobiety, wówczas nastoletnie kozy, na pokaz przyszły owszem, w obowiązującej czerni, ale … w glanach. Tak, tak, zamiast eleganckich czółenek do zwiewnych szatek miały buciory ulubione przez punkową rasę (moją), ale i przez inne subkultury. Na pytanie, czy glany nie kłócą się z tradycją i powagą szkoły, dziewczyny odpowiedziały, że raz nie zawsze, dyrekcja wybaczy.

Natomiast druga szkoła, czyli ta przy Teatralnej to owszem muzyczna, ale inna, z gruntu inna. Na innym korzeniu powstała. To takie trochę przytulisko muzyczne, jak warszawskie liceum przy Bednarskiej w Warszawie (uwaga, duży to komplement). Tam jest miejsce na sztywne zasady klasyki, ale i odrobinę szaleństwa polegającego na sztuce improwizacji, na sztuce poruszania się w trochę innym muzycznym świecie, gdzie potrzeba żelaznego gorsetu szkoły muzycznej, ale pogłębionego o to szaleństwo, jakie czasem w muzyce potrzebne, przynajmniej niektórym jest. I Teatralna właśnie to dawała i daje.

Obie szkoły przez lata działań wypracowały sobie olbrzymie zasługi, olbrzymi kredyt zaufania u mieszkańców. Wystarczy popatrzeć na patronów, bo obie mają. Nie bez kozery część rodziców świadomie wybiera dla swoich latorośli na już szkołę przy Chrobrego, a inni szkołę przy Teatralnej. Bywa tak, że uczniowie z Teatralnej wędrują na Chrobrego, a inni odwrotnie na Teatralną. Vide – Adam Bałdych. Tak, tak, sam Adam Bałdych odbył taką drogę.

Dlatego, jak się państwo urzędnicy będziecie z troską i zainteresowaniem pochylać nad szkołami artystycznymi w tym mieście, miejcie na uwadze po pierwsze, że duże to miasto jest, a bardzo, jeśli się weźmie pod uwagę sypialnie, a tam trochę ludzi jednak mieszka, a ich dzieci tu się kształcą. Oraz to, że różne są potrzeby kształceniowe najpierw rodziców, a potem dzieci. I nie ma rzeczy gorszej jak tzw. urawniłowka.

Nie warto w imię nie wiem czego łączyć dwóch szkół muzycznych, pozornie podobnych, w istocie różnych. Ale bardzo, bardzo potrzebnych. Bo jak powtórzę, świadczy o tym wybór chętnych.

Obawiam się, że jednak, że to wołanie na puszczy. Bo skoro magistrat już się nad problemem pochylił, znaczy to, że decyzja zapadła. Będziemy mieli w mieście jedną szkołę. Nie bardzo wiadomo gdzie, bo Chrobrego zwyczajnie się wali, a na Teatralnej jest ciasno. I będziemy potem rzewnie płakali, że znów coś źle poszło. Jak choćby w przypadku mocno kontrowersyjnej i źle ocenianej zmiany w przypadku gorzowskich instytucji kultury.

Zastanówcie się państwo zatem. Zanim podejmiecie decyzję. Choć ona już chyba została podjęta. No cóż, szkoda.

No i z jeszcze innej bajki, bo nie chcę mówić o mańce, co by ulubionego profesora Bogdana nie narażać na zniechęcenie i kazanie. Choć po prawdzie, bardzoż bym chciała kazanie osobiste od profesora usłyszeć. Chodzi mnie o lokal Ludzi dla Miasta, no wiadomo, ten, który mieści się w dawnym bardzo popularnym sklepie ze słodyczami. Ten, o którym wiele razy pisałam, że straszy. Otóż z najlepiej poinformowanego źródła wiem, że LdM zwraca lokal miastu, bo nie stać ruchu na remont, na przystosowanie go do działań. A może jest tak, że LdM już nie ma? Nie ma ruchu, który wyniósł obecnego szeryfa do władzy, bo w istocie ruch to nie był. Nie jest ważne, lokal za chwilkę wróci do zasobów miasta. I ciekawe, co się wydarzy? Komu teraz ten lokal przypadnie. Bo zwyczajnie nie myślę, aby ktoś tam chciał otworzyć działalność. A dlaczego tak myślę? Ano z prostego powodu. Chrobrego umarła. Umarło centrum.

I to jest najbardziej palące wyzwanie dla włodarzy miasta. Umarło centrum. Warto się przejść po centrum w różnych godzinach, aby się o tym przekonać. Ja tam jestem na stałe. Centrum miasta na siedmiu wzgórzach umarło. Żyje Manhattan, Zawarcie za sprawą galerii, ale centrum już nie ma. I to jest prawdziwy ból.

Ps. Pragnę poinformować, że znów wracam do życia, kolano jakoś daje radę.

Ps. 2. Jak kto wczoraj w TVP Kultura nie oglądał filmu o szeregowcu Wojtku, a interesuje się polską nieprostą historią, to ma czego żałować. Bo już, już kapral Wojtek, to niedźwiedź, no misiek. Zwierzę. Misiek, który ofiarnie nosił paczki z amunicją pod Monte Cassino, miś, który dokonał żywota w ZOO w Edynburgu. Miś, który stał się symbolem. Ja się osobiście dołożyłam do jego pomnika. I ja szalenie bym chciała, aby tu w Polsce powstał maleńki znak pamięci o Wojtku. Nie pomnik, ale może fajna książeczka, która przez historię Wojtka opowie dzieciom ważną historię drugiego korpusu. Lat drugiej wojny. Może się mylę… ale chciałabym. Anglicy są z niego dumni. My w końcu też powinniśmy. No w końcu żadna armia nowoczesnej Europy nie miała takiego bojca. I niech mnie teraz kto przekona, że czterołapie to … No co?

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x