Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2024

No i w końcu przyszła pora na Zawarcie

2016-01-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To bardzo dobra informacja. Fabryczna i Towarowa do remontu. Nareszcie. Nic tak nie cieszy, jak takie właśnie informacje.

Są pieniądze na remont dwóch ważnych ulic na Zawarciu. Fabryczna i Towarowa w końcu doczekają się remontu. To bardzo dobrze, bo za ostatnich kilka lat mówiło się głównie o inwestycjach w centrum i na prawobrzeżnych osiedlach. A tu proszę, jest coś dla Zawarcia.

Lubię tę dzielnicę, choć po prawdzie oficjalnych dzielnic w mieście póki co nie ma. Ale cezura rzeki wyznacza naturalną granicę akurat dla Zawarcia. Kilka razy poprowadziłam po Zawarciu wycieczki. Brali w nich udział gorzowianie, ci urodzeni i wychowani w mieście i byli zaskoczeni, że tyle tu ciekawych rzeczy do oglądania. Zawsze każdy się dziwi, kiedy słyszy o kwartale wybudowanym przez Hermanna Pauckscha dla swoich robotników, o pomocy socjalnej dla tych ludzi. Mówi się, że miasto nad Wartą, Kłodawką i Srebrną miało w przeszłości szczęście do światłych fabrykantów, światłych w sensie iście renesansowym. Światłych, bo dbali o swoich ludzi, ale i o miasto. Potem zmieniła się historia, zmieniła się optyka patrzenia. I jak w miarę kwitło prawobrzeżne miasto, to lewobrzeżna część popadała w ruinę. Na szczęście coś się zmienia, coś zaczyna się poprawiać. A znakiem tego są pieniądze na przebudowę dwóch jakżesz istotnych ulic. Trzymajmy wszyscy kciuki, aby to nie był jedyny skowronek, ale dobra tradycja na przyszłość.

No a skoro jesteśmy przy dobrych wieściach, to pora na to, aby do tego dołączyły działania zmierzające do uporządkowania kwestii bud, budek, szopek, pawiloników i innych badziewnych bud, które rozpleniły się w mieście po obu brzegach głównej rzeki. Jest tego tałatajstwa od metra i więcej. Piszę o tym, bo sprawa staje się paląca. I to w sensie dosłownym. Paliły się bowiem budki dwie na tyłach willi Herzoga na Bulwarze Wschodnim. Przypominam. Willa Herzoga, to budynek po byłym LOK, od kilku lat w prywatnych rękach. Szczęściem, straż pożarna, najlepsza ze służb mundurowych, zdążyła ugasić pożar. Nic wielkiego się nie stało. Ocalała willa Herzoga, nic nie stało się także okolicznym miejscom. Ale właśnie ten fakt powinien zadziałać na wyobraźnię decydentom, bo takich szpetot postawionych naprędce nadal w mieście jest od cholery. Od pewnego czasu mecenas Jerzy Synowiec znów toczy batalię o wyburzenie szpetot, zwłaszcza w oczach i na sercu mu leżą takie paskudztwa obok linii kolejowej do Krzyża. I ma rację pan mecenas, że pora najwyższa, aby te nawet nie kurniki, ale paskudztwa zwyczajne zlikwidować. Ja dodałabym więcej, bo paskudztwa leżące w pobliżu dworca, na które patrzą przybywający do miasta i się dziwią, że widzą coś na kształt favelas w Ameryce Południowej.

Wiem, że to akurat trudne będzie. Bo owe szpetne budynki, to garaże i inne bardzo ważne pomieszczenia, naturalnie dla ich właścicieli. Myślę jednak, że w imię racji wyższych, co się przekłada – upięknianie miasta, które podniesie też i komfort życia w nim – coś i to szybko należy zrobić. Bo inaczej zostaniemy miastem wojewódzkim z szopką w herbie. Bo nawet czerwony brandenburski orzeł z koniczynkami w szponach się w końcu obrazi i odleci. Bo on też zwyczajnie na ten badziew patrzeć nie może. Wiem to oczywiście od niego. Żart oczywisty.

No i ostatnia sprawa. Też niełatwa. Za chwilkę niewielką wiosna. No z tą chwilką niewielką to jednak lekka przesada, bo jednak ze dwa miesiące, ale w skali problemu, to chwilka. Mam na myśli Murawy Kserotermiczne, czyli rezerwat w granicach miasta. Jak słusznie zauważył pan Artur Rudziński, to skarb, o który należy zadbać. A dlaczego? Bo murawy kserotermiczne to skupisko roślinek, które znakomicie sobie radzą w upały. Południowa ekspozycja tego miejsca powoduje, iż nasłonecznienie jest tam bardzo wysokie. Murawy potrafią się nagrzać nawet do 70 stopni Celsjusza. No i właśnie tam zamieszkały rzadkie dla naszej szerokości geograficznej roślinki. I dobrze by było, aby ich nie niszczyć. Robią to, niestety, ci którzy jeżdżą na motocyklach crossowych oraz quadziarze. Nie ma na nich sposobu. Może więc należy mówić coraz głośniej i wyraźniej o skarbie, jaki mamy i apelować, aby skarbu przyrodniczego nie niszczyć. Mam ostatnio dobre doświadczenia w kontaktach z tymi ludźmi. Jak im zaczniemy opowiadać, co tu jest, uczulać na wartości, to zrozumieją, bo przecież trudno zakładać, że wszyscy, którzy jeżdżą na motokrosy oraz lubią quady to idioci. Przecież tak naprawdę nie jest.

Ups, a to się nakazałam… A wcale nie chciałam.

Ps. Dziś o 17.00 w bibliotece przy ul. Matejki Beata Gizińska-Gigoła opowie o zwyczajach i kulturze Żydów. Polecam. Znam prelegentkę, wiem, że wie, o czym mówi. Jak dam radę, to na pewno się zjawię.

Ps. 2. Właśnie przeczytałam list, jaki Adolf Eichamann wysłał do prezydenta Izraela z prośbą o ułaskawienie. Państwo Izrael upubliczniło go pierwszy raz, z okazji 71. rocznicy uwolnienia Auschwitz. No i jedna refleksja, jak kto ma wyprany mózg, to nic go nie zmieni. Straszna lektura. Jakie to szczęście, że po śmierci spalono zwłoki i rozsypano prochy na międzynarodowych wodach, aby miejsca kultu nie tworzyć. Morał – nie dajmy sobie zatruć myśli i serca jakąś chorą ideologią. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x