Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Za chwilę miejskie święto, przydałaby się edukacja

2016-01-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dawno się tak mocno nie śmiałam, kiedy poczytałam sobie pewną dyskusję na temat Dnia Pamięci i Pojednania. A potem zadumałam się nad wiedzą mieszkańców na temat ich miasta.

No cóż. Taki wniosek się jedynie nasuwa, kiedy się czyta, co tutejsi wiedzą o Dniu Pamięci i Pojednania. Cały czas bowiem 30 stycznia, czyli dzień, kiedy to radziecka Armia Czerwona weszła do niemieckiego Landsbergu, paląc go przy okazji, i kiedy skończyła się właśnie niemiecka historia tego miasta, bywa stale nazywany dniem wyzwolenia. Choć po prawdzie nie bardzo wiadomo, kto od czego i co wyzwalał. Bo wychodzi, że Rosjanie wyzwolili Lansberg od jego mieszańców. Cały czas te ziemie nazywane są ziemiami odzyskanymi, choć w istocie w polskiej domenie ten kawałek świata był może ze 20 lat, kiedy miasta tu nie było. Od chwili założenia Landsbergu, czyli od 2 lipca 1257 roku to była niemiecka ziemia i raczej nie było tu nic do odzyskiwania, a raczej zyskania. No i argument nie do zbicia, że nie będzie pojednania tak długo, dopóki Niemcy nie zapłacą za zniszczenie Landsbergu, tak, tak, takie kwiatki też można odkryć.

Ale ostatecznie powalił mnie argument, że Ziemia Lubuska była tu dawno, rozciągała się po obu stronach obecnej granicy państwa na Odrze, na środku tej domeny był Lubusz, a dookoła jakieś grody…. W kilku miejscach w sieci się natknęłam na taką rewelację.

No i pytanie, czy ktoś tylko kpi, czy też wydaje mu się, że zna historyczną prawdę. Jeśli kpi, to kpina udana i to nawet bardzo. Jeśli wydaje się mu, że zna historię, to bieda.

Ja wiem, ze straszaki w języku pod tytułem „ziemie odzyskane” oraz „święto wyzwolenia”  będą jeszcze czas jakiś straszyć. Ale co zrobić z tym nieszczęsnym Lubuszem leżącym pośrodku ziemi otoczonej grodami? Oto pytanie warte garści orzechów.

I wydaje mnie się, że zamiast bredzić o różnych konsultacjach do konsultacji oraz konsultacjami poganiając, lepiej byłoby zastanowić się nad jakimś sensownym programem edukującym mieszkańców na temat niezakłamanej historii miasta. Bo długa ci ona jest, ciekawa, pełna klimatycznych wydarzeń, jak choćby wizyta cara Piotra I z jego egzotyczną żoną, i jak to wyglądało, lub też pochówek szwagierki egipskiego króla, kiedy to wówczas do miasta nad Wartą zjechało pól Europy, od niebieskiej krwi zrobiło się aż lazurowo. Albo jak  to dzielne miasto dało odpór Sierotkom, najbitniejszej armii średniowiecza, zwanej biczem Bożym…. No i tak można dość długo.

Bo naprawdę w miarę przyzwoicie wykształconemu mieszkańcy nie przystoi bredzenie o Lubuszu…

A tak przy okazji 30 stycznia polscy i byli niemieccy mieszkańcy złożą kwiaty w miejscach pamięci oraz uderzą w Dzwon Pokoju na placu Grunwaldzkim. To tak gwoli wyjaśnienia…

No i z innego kątka. Można już składać wnioski o stypendia kulturalne, a właściwie za działalność artystyczną, kulturalną oraz opiekę nad zabytkami. Dokładnie od wczoraj. Ważna nowość jest taka, że ubiegać się może każdy dorosły obywatel. Do tej pory bowiem stypendia te przyznawane były tzw. młodym twórcom, dopiero wchodzącym na ścieżkę kariery, ale z jakimiś już jednak osiągnięciami.

To były jasne i czyste przesłanki. Nie bardzo wiem, jak teraz szanowna komisja stypendialna podzieli kasę, kiedy po nią zechcą sięgnąć artyści uznani, z olbrzymim dorobkiem i osiągnięciami, a w szranki staną z nimi dopiero ci aspirujący. Nie mają żadnych szans, bo siłą rzeczy górę kwitów z opisem osiągnięć przytargają ci pierwsi.

Szkoda tych stypendiów, bo nierzadko były one rzeczywistą pomocą tym młodym, dopiero zaczynających artystyczne życie, pomocą, bez której znacznie trudniej byłoby wykonać jakiś krok. No cóż. Nie tylko to w kulturze zepsuto. Usłyszałam wczoraj od pewnego bardzo znanego mieszkańca miasta, że jego zdaniem kultura nie tak funkcjonuje w mieście, jak powinna, bo nie tworzy się niczego zza urzędniczego biurka, ale przez wyraziste osobowości, jak Prezes Dziekański, jak za czasów Jerzego Gąsiorka, jak w Teatrze Osterwy, jak obecnie w FG, gdzie coś fajnego się dzieje. I ja się z takim sądem zgadzam.

Ps. A dzieciaki mają frajdę, bo mają ferie, jest chłodno, popaduje śnieg, będzie można ulepić bałwana….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x