Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Na marginesie pewnych obchodów

2016-01-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To już rok, jak odszedł prałat Witold Andrzejewski. Wychowankowie i uczniowie szykują teraz dość duże obchody tej smutnej rocznicy. No i bardzo dobrze, że szykują.

Okazuje się, że jak ktoś jest dobrym człowiekiem, pełnym empatii dla ludzi, choć czasami surowym, ale prawym i sprawiedliwym, to ludzie go pamiętają i wspominają. Oraz sami dbają, aby ta pamięć przetrwała. Mówi się, że człowiek tak długo żyje, jak długo pozostaje w ludzkiej pamięci. Właśnie takim człowiekiem był prałat powszechnie zwany przez swoich wychowanków Szefem. Zresztą do dziś tak o nim mówią. Ja nie, bo nie byłam wychowanką, tylko znajomą, której ksiądz Andrzejewski parę razy pomógł w życiu. Do końca, już teraz mojego nie zapomnę, jak stanął za mną, kiedy napadła na mnie pewna mocno prawicowa nauczycielka w szkole, w której razem pracowałyśmy, bo ośmieliłam się czytać – mówiąc jej językiem – tego szmatławca. Tym wdzięcznym mianem określiła „Gazetę Wyborczą”. Prałat wtedy dość stanowczo zareagował, kobieta zmilczała, ale nadal nieprzychylnie na mnie patrzyła. Nota bene tak ma i do tej pory, kiedy rzadko zresztą, mijamy się na ulicy.

Kilka razy ksiądz mnie zburczał, zresztą słusznie. Wiele razy paliliśmy sobie fajeczkę i gwarzyliśmy o różnych rzeczach. Parę razy wracaliśmy razem z teatru po jakiejś premierze i miałam przyjemność słuchać opinii, mądrych, wyważonych. No ale kto miał większe prawo do krytyki, jak prałat, były aktor Osterwy. No kto.

Dlatego z olbrzymim zadowoleniem przyjęłam informację, że rocznica śmierci księdza Witolda Andrzejewskiego będzie miała aż taką godną oprawę. Znaczy to tylko jedno. Ludzie księdza pamiętają, wspominają, chcą, aby pamięć o nim nie zaginęła. I robią to, co uważają za najlepsze. Czczą jego pamięć.

A mnie przy okazji naszła taka oto konstatacja. Jaka szkoda, że w mieście nie wypracowano do tej pory mechanizmu upamiętniania Honorowych Obywateli, którzy już od nas odeszli. Może nie w taki sposób, ale może magistrat powinien przy okazji rocznic śmierci składać kwiaty, symboliczne w przypadku Honorowych, którzy nie są pochowani na miejskim cmentarzu. Nie wiem, to tylko luźny pomysł, ale może warto się zastanowić. Natomiast nigdy już nie powinno mieć miejsca takie zachowanie, że magistrat odmawia prośbie o upamiętnienie Honorowych, bo to ponoć nie leży w interesie miasta. Nie powinno. Bo miasto jest właśnie po to, aby ich upamiętniać, upowszechniać wiedzę o nich, propagować wśród uczniów gorzowskich szkół. Oczywiście nienachalnie, bo i nie o to chodzi, bo nader łatwo wylać dziecko z kąpielą. Ale myślę, że czas na to przyszedł.

No i z innego kątka. Dziś o 17.30 w Miejskim Ośrodku Sztuki spotkanie z Adrianą Szklarz, autorką książki „Kobieta z męskim sercem”. Autorka, kobieta stąd, z miasta na siedmiu wzgórzach dostała drugie życie, serce. Swoją historię opisała w książce, a dziś opowie o tym na spotkaniu.

Ps. Jakie piękne mleko zaległo w mieście nad trzema rzekami… 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x