Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

No i mrozy znów pokonały ludzi oraz infrastrukturę

2016-01-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Pierwszy bardzo zimny, bo coś około – 15 stopni Celsjusza w nocy i – 12 w dzień, atak mrozu stał się dramatem dla jednej kamienicy na Nowym Mieście. Szlag trafił rury, zamarzło, popękało i woda się lała długo

No jaki to dziwny kraj jest, ten między dwiema rzekami z cezurą tej trzeciej pośrodku. Zawsze coś przychodzi nagle i niespodziewanie, nagle coś się dzieje, jakiś kataklizm, nagle ktoś jest poszkodowany.

O pewnej takiej nagłej sytuacji prominentna polityczka kiedyś niedawno powiedziała prawdę, może nie najzręczniej, ale jednak prawdę – Sorry, taki mamy klimat. Media zrobiły z tego szopkę, choć akurat polityczka miała rację. Niezbyt zręcznie, ale jednak nazwała rzecz po imieniu, bo sorry, ale taki mamy klimat.

A nieprzewidywalny on jest i nie da się go dobrze przewidzieć. Bo albo nagle, łup – mamy afrykański upał, od którego ja zdycham zawsze i którego nienawidzę. Albo nagle, łup – mamy syberyjski mróz, który niesie ze sobą znacznie gorsze rzeczy. Nota bene, z mrozu to w mieście nad trzema rzekami cieszą się dwie osoby, znaczy ja i jeden mój przemiły znajomy… Ups, opustka, jeszcze lokalne Morsy się cieszą, bo w końcu idea morsownictwa ma sens. Morsy zanurzają się w Kłodawie w zimnej wodzie, jest mróz, jest OK. No i jeszcze jedna moja przemiła znajoma, która Morsem jest, ale w pojedynkę, i też się zanurza, ale nie w Kłodawie, tylko w Gołębim, a mąż osobisty jej towarzyszy. A kiedy trzeba, to dziury, zwane przeręblami, w jeziorze wydziabuje, i ma jeszcze jedno zadanie – osobistego psa od kąpieli w tym zimnym przeręblu uratować. Bo jak psina, całkiem słuszna, tam się znajdzie, to bieda będzie okropeczna. Bo psa do życia po takim doświadczeniu przywrócić, to duże wyzwanie to jednak jest.

Ok. Wracam do miasta. Jedna mocno mroźna noc wystarczyła, żeby szlag jaśnisty, choć mocno zimny, trafił wodociąg w kamienicy w moim sąsiedztwie. Wiem jednak, że troszkę więcej ludzi miało problemy z wodą. Problem w starych kamienicach polega na tym, że rzeczywiście stara infrastruktura nie wytrzymuje temperatur ekstremalnych. Ale żeby tak zaraz, po jednej mroźnej nocy?

Więc w czym rzecz? Ano w tym, że jakimś dziwnym trafem szlag jaśnisty zimowy nie trafił w inne rury, tylko w te, w tych kamienicach, gdzie generalnie lekce sobie wszyscy ważą, czy bramy do budynków zamknięte są. Mam na myśli dwie – bo większość budynków w moim fyrtlu tak ma, że ma dwie. Jedną paradną, od frontu (jeśli jacyś debile ze spreyami ich nie popaćkały, to paradne są), oraz drugą, od podwórka. Tę od wynoszenia śmieci, starych mebli, nowych mebli, i takich tam innych… I jeśli one zamknięte są, to taki jednak pojedynczy smarkaty mróz, na chwilkę nam goszczący, infry, znaczy rurom, nic nie powinien zmienić. Znaczy, dbać należy o to, aby drzwi zamykać nie tylko we własnym domu, ale i w kamienicy, w której się mieszka. Bo jak nie, to wtedy skutki nawet smarkatego i chwilowego, ale jednak mrozu mogą być opłakane.

Moja kamienica ma bowiem tak, że od frontu są stare odrzwia, niestety popaćkane, czego paćkarzom darować nie mogę, bo sama w jakiś sposób płaciłam za renowację i boli mnie serce za dewastację. Ale ma też drugie, pancerne. Od strony podwórza.

Jak nam jakiś czas temu ukradziono drewniane coś, co uchodziło za bramę, ADM zamontowała pancerne. Naprawdę. Solidne, metalowe, otwierane z klucza. I jak się okazało, dobrze się stało. Bo nie ma już korowodów przypadkowych przechodniów skrócających sobie drogi. Ale też i nie ma strachu, że otwarta brama, otwarte wejście zafunkcjonuje zamarzniętymi i popękanymi rurami, które staną się ofiarą smarkatego mrozu. Inna rzecz, że my wszyscy pilnujemy, aby bramy były zamknięte. Ot taka sąsiedzka fanaberia.

Ludziom z kamienicy po sąsiedzku serdecznie współczuję, bo nie ma nic gorszego, aniżeli zalane mieszkanie. Ale z drugiej strony, trochę, a nawet bardzo mocno zemściła się niefrasobliwość. Ot, wydawałoby się, takie nic, tylko otwarte wejście. A jak do tego dodać apele ADM o to, aby na czas zimy jednak dbać o komfort między innymi przez taką drobną czynność, to ta niefrasobliwość powoduje, że właśnie mamy problem. Znaczy ci ludzie mają problem. A to dopiero początek stycznia. Wiele może się jeszcze zdarzyć. Czego oczywiście nikomu nie życzę. Zwyczajnie, należy dbać o bramy.

A teraz z innego kątka. Otóż rozeszła się po świecie informacja, że koncert noworoczny w FG był sukcesem. Wiem to za sprawą kilku przemiłych, którzy podesłali informacje i foteczki, widziałam też w sieci różne relacje. Gratuluję sukcesu. A jak dodać do tego informację, że koncert karnawałowy z muzyką rodziny Strauss będzie miał dwie odsłony, choć początkowo miał mieć tylko jedną, to jest to dla mnie informacja cudowna na Nowy Rok. Bo okazuje się, że FG wpisuje się za sprawą Maestry Moniki Wolińskiej w zapotrzebowanie miłośników klasyki oraz tej lżejszej klasyki w sposób wręcz modelowy. Stąd ten drugi koncert, bo chętnych było tak dużo, że trzeba było zagrać i w drugi wieczór. Trzeba? Jest. Sukces. Sukces, że powtórzę.

Pozwolę sobie to dokładniej wyłuszczyć. Na sylwestrowe i noworoczne przychodzą ci, którzy lubią odrobinę lżejszy repertuar. Jak grane jest Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta (tylko i aż dwa razy do tej pory) przychodzą ci, których nęci nazwisko kompozytora i sama kompozycja. Jak grane są symfonie Ludviga van Beethovena, to przychodzą ci, co lubią Jowiszową albo kolejnych posłuchać. Jak grane są wynalazki łączące klasykę z nowymi brzmieniami, to przychodzą młodzi, a jak grany jest repertuar stricte symfoniczny z Berliozem, Mahlerem, Strawińskim, Chopinem, Bachem, Dvořakiem i innymi, to też przychodzi inna publiczność. Nigdy, w krótkiej historii tej instytucji, nie zdarzyło się, aby trzeba było odwołać koncert, bo nie było chętnych. Wręcz odwrotnie. Poza tym dobrych rzeczy poszło w eter na temat tego, co tu się dzieje. I eter dziwi się, gratuluje. Oraz zazdraszcza.

I niech mnie kto teraz przekona, że FG jest niepotrzebna miastu i ludziom mieszkającym nad trzema rzekami, że FG w sensie Małgorzata Pera – dyrektor, Monika Wolińska – maestra i główny dyrygent oraz architekt wydarzeń muzycznych oraz sama orkiestra jest niepotrzebna. Fakt, kosztuje. Ale każda dobra rzecz kosztuje. Warto wydać grosz, bo ten grosz obraca się na samo dobro dla miasta. Dodam tylko, że jeśli bredzenia niektórych się sprawdzą, i zamknie się FG, uczyni się z niej jakąś impresaryjną instytucję na wzór poznańskiej Adrii w latach międzywojnia, to będzie to olbrzymia degradacja miasta, które cały czas aspiruje do miana wojewódzkiego. Ucieszą się w Winnym Grodzie. Ucieszą ci, którzy z kulturą mają na opak.

Skoro już mamy FG, i to jaką FG, to dbać o nią trzeba. Oraz o inne instytucje kultury, które nam zostały. I nie wolno naszczuwać na siebie instytucji. A tak się niestety, robi. Nie wolno. I tylko przypomnę, że zgodnie z prawem miasto ma obowiązek udostępniać zdobycze kultury. A zdobyczami są wszystkie instytucje, które nam się ostały. Niewiele ich jest. I dlatego szczególnie o nie trzeba dbać. I tego ja, złośliwa komentatorka życia w mieście na siedmiu wzgórzach, na ten rok tego sobie życzę. Dbania o kulturę oraz o spuściznę historyczną.

Howgh, jak mawiają starzy Indianie.

Ps. A to z mego prywatnego ogródka, dzięki przemiłemu znajomemu: „Itzhak Perlman, urodzony w Izraelu wirtuoz skrzypiec, został trzecim laureatem Genesis Prize, wynoszącej milion dolarów i nazywanej „żydowskim Noblem”. Poprzednio nagrodę otrzymali burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg oraz aktor i reżyser Michael Douglas”.

Itzhak Perlman ma w swoim repertuarze między innymi wszystkie koncerty skrzypcowe Henryka Wieniawskiego i to jak wykonywane, marzenie melomana, dodam. Poza tym także wszystkie skrzypcowe Ludviga van Beethovena – nagrody najwyższe za nie dostał. Poza tym gra muzykę popularną. No i ja osobiście słuchałam go w Berlinie, właśnie z repertuarem Beethovenowskim. No i zachwyt był olbrzymi. A Polskie Radio Program 2 nadało właśnie koncerty Wieniawskiego. No i co? No i się popłakałam. Gratuluję i zwyczajnie się cieszę. Mazeł.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x