Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Hejt nam się rozlewa

2015-12-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To nie była dobra informacja dnia. Okazało się bowiem, że hejterem jest osoba  bardzo dobrze znana, była radna. No i jaka szkoda, no i jaki żal.

Hejt, od angielskiego słówka hate, znaczy nienawidzić, ostatnio notuje szalone powodzenie. Każdemu się bowiem wydaje, że jak usiądzie przy komputerze, obok ustawi kawę albo coś na kształt, i odda się przyjemności serfowania po Internecie, a nagle zapragnie podzielić się komentarzem, złym, dobrym, jakkolwiek, to ten komentarz ukryty będzie. Bo komentarz ów zapisany został pod nickiem – pseudonimem znaczy.

Ale tak to nie trybi. Bo Net, po prawdzie Internet, ma od lat to do siebie, że każdy komentarz jest zapisany, zostawia za sobą ślady. Ślady, które każdy dobry haker odnajdzie w trzy sekundy.

A policja, kiedy uzna, że wpis narusza godność, dobro osobiste, prawo do tajemnicy wyznania, bo ciągle jeszcze mamy to konstytucyjne prawo, prawo do orientacji seksualnej i kilka innych, w ciągu tych samych trzech sekund namierzy pisaciela. Oczywiście, jeśli wcześniej uzna, że prawa zostały złamane.

Tak się znów w mieście na siedmiu wzgórzach zdarzyło. Hejt wylał się na mecenasa Jerzego Synowca, wredne słowa, wredne insynuacje. Współczuję. Kolejny raz to było. Przypomnę tylko, że mecenas Synowiec był pierwszym, który sprzeciwił się hejtowi. Wystąpił wówczas w imieniu swego klienta, ale chyba bardziej przyjaciela. I był sukces. Teraz też. Udało się ustalić, kto był hejterem.

Ku mojemu olbrzymiemu zaskoczeniu wredne słowa, bardzo wredne, pod płaszczykiem internetowego nicka, znaczy nazwy, napisała pani była radna. Znana radna, dodam. I na tym polega moje zaskoczenie. Bo przecież każdy może i ma możliwości powiedzieć adwersarzowi, że się nie zgadza, że myśli inaczej, że to nie tak.

Nie chcę nikogo pouczać, ani też wskazywać dróg, lub oceniać. Wiem jedno. Każdy, każdy może krytykować innych ludzi. Byle pod otwartą przyłbicą. Nie podoba się coś komuś, to to się komunikuje. W różny sposób. Ale się komunikuje. Osoby publiczne mają wyostrzony obowiązek, bo będą kilkakrotnie mocniej oceniane.

I dlatego pani Grażynie Ćwiklińskiej bardzo mocno się dziwię. A nie było prościej panu mecenasowi powiedzieć? Trzeba było w hejt się wpisać? Po co? No i jak teraz pani Grażyna zafunkcjonuje w sferze publicznej niedużego miasteczka nad trzema rzekami? No jak? Bo mnie byłoby maksymalnie wstyd. I tylko tyle. A można było tak po prostu, bez Netu? Można było.

Mnie ciągle dotyka hejt. No cóż, taka dola każdego, kto pisze i NIE WSTYDZI SIĘ WŁASNEGO NAZWISKA. W opinii różnych czytających moje teksty jestem głupią, zwyczajną idiotką, nie mam wiedzy, nie rozumiem niuansów, mylę wszystko, bo przecież z tego miasta nie jestem, nie mam prawa do pisania o mieście, bo się w nim nie urodziłam ani nie wykształciłam, nie rozumiem miasta i tak dalej, i tak dalej. Przyjmuję każdą krytykę i z nią polemizuję, pod jednym wszakże warunkiem. Każdy, kto mnie oczernia, musi wystąpić z imienia i nazwiska. Wtedy podejmuję krytykę. Na hejt nie odpowiadam, chyba że on zmasowany jest, czego doświadczyłam jakiś czas temu od osoby, od której najmniej się tego spodziewałam. No cóż.

Zastanówcie się, zanim napiszecie, bo po co w hejt się wpisać? Ja nie chcę. Jak mnie się coś nie spodoba, to zwyczajnie zadzwonię do człowieka i mu powiem. Net będzie ostatnią ścieżką do komunikacji.

Powtórzę, pani Grażynie Ćwiklińskiej współczuję i nie zazdroszczę. Nie wiem, czy bukiet kwiatów i dobra whisky wystarczy, aby przeprosić… Próbować trzeba. Zawsze warto.

A teraz z innego, przyziemnego kątka będzie. Kończą się porządki na wałach. Usuwane są drzewa, zarośla. Znaczy, wraca porządek. Ma być w międzywalu czysto. Zero drzew, zero krzaków. I za to dziękuję magistratowi. Ma tam być tylko angielski trawnik. Ja też nienawidzę, jak wycinają drzewa, ale co jest lepsze? Dobry stan wałów i spokój nas, czy też rozrastające się wierzby i strach, bo idzie woda i trzeba na hura coś robić. Wolę opcję – angielski trawnik. Wolę. A ostatnio pewien przemiły znajomy przekonał mnie, że jednak czasami drzewa wycinać trzeba. Zwłaszcza, kiedy rosną w międzywalu, a ich obecność powoduje problemy. A jeszcze wcześniej pewien specjalista od kanałów, wody i innych w pobliżu spraw mnie przekonał – tam tylko angielski trawnik. I tego należy się trzymać, Wały – angielski trawnik. Drzewa, dobrze i bardzo dobrze, ale nie tam.

No tak, a czy ja kiedykolwiek powiedziałam publicznie, że trochę późno, trochę bardzo późno, bo się nie da teraz tego zrealizować, że chciałbym być inżynierem meliorantem? No to jesteście pierwszymi – jak w następnym mi życiu dane będzie, zostanę meliorantem – ale zawsze będę słuchała klasyki.

I tylko drobne słówko, w sprawie klasyki będzie – Ewa Małas-Godlewska dla nas zaśpiewa. To zaszczyt, to bardzo wielki, bardzo wielki zaszczyt. Bo ona – Ewa Małas-Godlewska naprawdę w byle jakich miejscach nie koncertuje. Vide, nie w La Scali, czego ja i milion melomanów na świecie nie rozumiemy. U nas, w naszej FG, za sprawą maestry Moniki Wolińskiej, zaśpiewa. A ja, jak będę mogła, to uklęknę przed nią, czego mi nie dane było przed Wandą Wiłkomirską, która też tu była, a ja się dowiedziałam za późno… No cóż. Koncert w piątek, więcej o artystce w zakładce Kultura na naszym portalu.

Uklęknę…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x