Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2024

Gorzowianie mogą siebie oglądać w galerii

2015-10-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak, tak, w Askanie gości wystawa ze zdjęciami z gorzowskich prywatnych albumów. Jak kto nie zdążył do nieistniejącego już Lamusa, może nadrobić opustkę i obejrzeć.

A skoro o opustkach mowa, to przepraszam, że nie było wczoraj złośliwca, ale z głupoty przeogromnej własnej miałam zawał z komputerem. Nie dałam rady. Zdarza się, zwłaszcza takim komputerowym sierotom, jak ja.

A teraz do brzegu, czyli do wystawy. Od początku, od pierwszej odsłony tych wystaw, bardzo mnie się one podobają. Złożyły się na nie wysiłek i praca wielu osób, w tym przemiłego kolegi z wrażej redakcji oraz Zbyszka Sejwy i jego ekipy z nieistniejącego już Lamusa. To zdjęcia wyciągnięte z prywatnych kolekcji, z prywatnych albumów, zdjęcia które w znakomity sposób dokumentują zmiany miasta, ale zmiany i samych gorzowian. Pokazują, jak bogaciło się miasto, jak z powojennych zgliszczy powstawało – może nie piękne, ale jednak miasto. Jak ulice zamieniały się w arterie, jak gorzowianie przesiadali się z wózków i rowerów w samochody. No jednym słowem, są dokumentem wolnego, ale jednak wrastania przesiedleńców i tworzenia się tu nowej jakości.

Choć od kilku dni, a dokładnie od dnia i poł pojawił się żart, że w nowych okolicznościach politycznych już nie będziemy mówili, że Polacy przyjechali do miasta na siedmiu wzgórzach, ale miasto wróciło do Macierzy. Co oczywiście prawdą żadną nie jest, ale kto to wie, jak teraz będzie się interpretowało historię.

Bo ona, ta matka wszelkiej pamięci, ma tego pecha, że jest najbardziej manipulowaną nauką. W zależności od okoliczności politycznych serwilistyczni służalczy historycy służalczo i serwilistycznie manipulują twardymi, wydawałoby się, informacjami. Przyznać trzeba, zawsze tak było. Mam nadzieję, że jednak tym razem się obejdzie bez tego, choć raczej nie przypuszczam, bo już, zaledwie dwa dni po wyborach oszałamiającą karierę zaczynają robić przymiotniki – polski, narodowy, patriotyczny, homogeniczny, heroiczny, właściwy… A jakby tak co niektórzy wrócili do dobrych źródeł, to by owych przymiotników używali oszczędniej, lub też wcale nie. Przymiotniki mają bowiem to do siebie, że nadają nowych, niekoniecznie prawdziwych znaczeń, zaciemniają, a bywa, że fałszują rzeczywistość. Czego sobie, ani nikomu nie życzę.

A teraz z innego kątka. Otóż jak się okazuje, za kilka dni premiera. Premiera książki, która na pewno ucieszy sporo ludzi w mieście. Ukazuje się bowiem rzecz o Wenecji. No nie, nie tej włoskiej, miasta cudnego,  miasta, które uwodzi i zachwyca każdego, kto tam zawita, ale legendarnej restauracji Wenecji, Cafe Voley, restauracji na wodzie. Restauracji, którą starsi mieszkańcy miasta nad trzema rzekami, a w tym przypadku nad jedną bardzo ważną, była, a która przez zaniedbania została zamknięta i potem zburzona.

Wenecja, ta nasza, stale powraca w rozmowach o miejscach czarownych, miejscach, które każdy, no ja nie, bom nieco za smarkata i nie stąd, wspomina z wielką estymą i żalem w głosie. No i za każdym razem pada retoryczne pytanie – Komu to przeszkadzało? I zawsze pada takie kolejne pytanie, a czy nie dałoby się odbudować? No chyba jednak nie.

Ale na otarcie łez zostanie nam książka. Myślę, że na coraz dłuższej półce lokalnych wydawnictw to będzie miało szczególne miejsce. Tym bardziej, że restauracja była dobrze obfotografowana, miejsce znane jest ze starych pocztówek, tych sprzed wojny, ale też i z czasów już polskich… No ja w każdym razie czekam bardzo. I już do wydawców zanoszę gorącą suplikę o uwzględnienie mnie w ogonie oczekujących (narracja musi się wpisać w aktualną rzeczywistość, stąd takie sformułowanie).

No i kolejnego kątka będzie, też kulturalnego. Zagościł w mieście i kinie Helios Tomasz Raczek. Wybitny krytyk filmowy i twarz Kina Konesera. I każdy, kto się na znakomity film „45 lat” wybrał, miał okazję się sam osobiście przekonać, jak niebanalną i pozbawioną gwiazdorstwa tak przynależnemu znanym twarzom osobowością jest. Więcej za jakiś niedługi czas w odrębnym tekście będzie. No ja jestem pod wielkim, wielkim urokiem…

No i z kolejnego kątka. Nie będzie połączenia do Berlina, przez miasto na siedmiu wzgórzach het gdzieś z Kujaw. Nie będzie, bo prywatna spółka nie dostanie kasy z marszałkostwa. Ale dlaczego nie jestem zdziwiona? Ano z tego powodu, że przecież od początku sprawa była jasna i oczywista. Województwo ma na utrzymaniu kosmodrom Babimost i to jest najważniejsza kwestia komunikacyjna, a nie jakieś połączenie przez północną stolicę województwa do stolicy z niedźwiadkiem w herbie. A po drugie, powtórzę ze znudzeniem, lepiej jest skonfigurować połączenia lokalne tak, aby zdążyć na pierwsze i ostatnie połączenie z miasta margrabiego Jana Kostrzyńskiego z zachodnią stolicą. Bo stamtąd od lat jeździ wygodne wahadło, a z naszej strony jednak niet. No i podróżowanie Bombardierem z miasta margrabiego do stolicy nad Szprewą ma dodatkowe bonusy.

P.S. A tak przy okazji zastanawia mnie jedno. Czemu zniknął piękny płot przy pewnym budynku przy ul. Śląskiej… Bo renowacja i naprawa była zbyt droga? Szkoda. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x