Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Dzieje się historyczna i dziejowa sprawiedliwość

2015-11-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Mam na myśli miasteczko w widłach Obry i Warty. Bo ja zwyczajnie nie pamiętam, aby o miasteczku w głównych mediach tak dużo było. Oraz nie pamiętam, aby o mieście na siedmiu wzgórzach równie dobrze i dużo było.

Ta historyczna i dziejowa sprawiedliwość polega na tym, że ja przez całe swoje życie walczyłam i walczę z miasteczkiem. Najpierw się wstydziłam, że jestem z małej mieścinki, bo zaścianek, bo braki kulturowe (choć po prawdzie, to ja z innego miasteczka nad Wartą jestem, a za swoją kolebę mentalną, intelektualną oraz inną upatruję Zakopane). Potem zaczęłam z miasteczkiem walczyć – punktowałam słabe i bardzo słabe strony, każdemu tłumaczyłam, że miasteczko niepiękne jest, nie warto tu  zaglądać, bo i nie ma po co. Potem jednak napisałam kilka tekstów o ciekawych rzeczach w miasteczku, ale nadal jakoś tak bokiem do niego stałam.

Sprawiedliwość dziejowa sprawiła, że miasteczko się na mnie osobiście zemściło i to całkiem niedawno, kiedy wycieczkę po miasteczku poprowadziłam. Wszystkim uczestnikom bardzo się spodobało. No cóż… Nie rozumiem.

A teraz o miasteczku i to w dobrym kontekście usłyszeli wszyscy, którzy wiadomości telewizyjne w Programie Pierwszym Telewizji Polskiej oglądają.

No mnie na dzień dobry zamurowało, a potem ten jednak długi materiał oglądałam z rosnącym zaskoczeniem. Powodem uwagi TVP1 Wiadomości była przyszła baza amerykańskiej armii, jaka ma powstać w miasteczku. Gadali do kamery różni ważni mieszkańcy miasteczka, pokazywane ci ono było i z lotu ptaka, można się było przekonać, że jeszcze siatkę średniowiecznego założenia da się zobaczyć. No po prostu cymes. Prawdą jest, że od 1945 roku był tu garnizon, wielki i ważny. Teraz ma być baza amerykańskiej armii. Wszyscy na nią czekają, ale oby się nie przeliczyli…

No dobrze, do chwalby wracam. Byłam zaskoczona, że TVP1 do miasteczka wysłał nie swoich ludzi tu stąd, ale specjalnego korespondenta ze samej stolicy. To kolejny powód do dumy miasteczka i zemsty nade mną. Bo jednak chyba może coś na rzeczy jest i rzeczywiście znów ważne będzie. Zobaczymy.

Ja zwyczajnie nie pamiętam, nie pamiętam, aby o miasteczku tak dużo było w mediach głównych. Nie pamiętam też, aby tak dużo i dobrze było o mieście na siedmiu wzgórzach. Trzeba było aż amerykańskiej armii, aby wszyscy, co oglądają TVP1, usłyszeli o miasteczku, które obok miasta jest, ale ma ten atut, że armia amerykańska tam zastacjonuje. I choć na dziś nikt nie wie, w jakim zakresie, kto i na jak długo, ale jednak. Amerykanie.

Mit Ameryki jednak nośny jest… Będzie baza jak w RFN, albo gdziekolwiek. Nie będzie, bo nie, ale to tylko moje myślenie o miasteczku jest. Za jakiś niedługi czas zweryfikujemy sądy. Na razie odbywa się historyczna zemsta miasteczka nade mną. Bo skoro amerykańska armia tam zagości, to znaczy, że jest dobre do mieszkania, a przy okazji okaże się, że i piękne jest… No cóż…

Media to jednak potrafią. Ja jednak bokiem do miasteczka staję… Bo jak mam stać, skoro całe życie tak. Ale jednak życzę miasteczku tej szansy, życzę i całego serca kibicuję. Bo jeśli miasteczku się uda, to amerykańscy żołnierze znudzeni jego taką sobie aurą zjadą do miasta – blisko, dobre restauracje, dobre kina, teatr, kluby muzyczne z Jazz na czele. Też trochę grosza przyniosą. A mnie jak się zadarzy, to sobie odrobinkę pogadam w anglosaskim narzeczu, tym dalekim od Szekspira, bliskim życiu, bo za ostatni czas jakoś okazji nie mam.

Czekamy zatem na Amerykanów w miasteczku. A że oni się sami mocarnie zdziwią, gdzie ich służba zawiodła, to już inna rzecz.

I tylko gwoli pamięci dodam. O mieście dobrze też rzadko w mediach głównych  było. Raczej przy okazji mało chwalebnych wydarzeń.

I teraz do miasta wracam. Będzie siermiężnie. Patrzyłam sobie onegdaj, znaczy wcześnie rano na skwerek ziółkowy – ten naprzeciw byłego kina Słońce. Przyszły przymrozki i ziółka jakieś takie zwarzone mrozem niewielkim są. Nic się już z nich nie da uczynić. A wszak pytałam publicznie, czy można podskubać miętę… Bo nie ma nic lepszego do pierogów ruskich niż suszona mięta, nie ta z Herbapolu, ale ta z krzaka… Nie było odzewu. Nie sadziłam, więc nie zrywałam. A skwerek popadł w zapomnienie. A szkoda, bo dużo dobrego tam zostało zasadzone i po przymrozkach dużo dobrego popadło w niwecz. No cóż. Hasło było.

Jak się okazuje, wiele rzeczy – wielkich haseł popadło w niwecz.

Kolejny raz się przekonałam, że rzucanie haseł jest najprostszą metodą na poklask. Rzucamy hasła, mamy odzew i już, już jest sukces… No nie. Nie ma bowiem niczego, jeśli za hasłem nie stoi praca. Stała i trudna. Bo wymaga wysiłku. A tego nie lubi nikt. Nikt nie lubi wysiłku. I tak to się toczy. No cóż… Był Dzień Reformacji. Ewangelicy tak mają, że  jak już coś robią, to nie zapominają… I raczej nie gadają i nie głoszą, po prostu robią.

P.S. Tylko przypominam, dziś w Bibliotece Pedagogicznej o 14.00 spotkanie poświęcone panu Januszowi Hrybaczowi. Wybitny gorzowianin, który wybrał sobie Gorzów za miejsce zamieszkania po II wojnie. Tu też zamieszkał jego brat Jerzy.  Znałam obu, ale bliżej znałam pana Janusza. Renesansowy człowiek to był. Bardzo, ale to bardzo dobrze, że Biblioteka Pedagogiczna przypomina pana Janusza. Pamiętam, jak przyszedł na spotkanie z byłymi mieszkańcami, no tymi, co to po niemiecku na dzień dobry mówią, dawno to było, w tych czasach, kiedy kontakty jeszcze były dobrze widziane. I pamiętam, jak trudno było pana Janusza wówczas wyciągnąć na rozmowę, bo przecież tu takie ciekawe rzeczy się działy. Pan Janusz Hrybacz, wilniuk z urodzenia, nagle dokonał tego, czego innym, mniej światłym nie dane było. Przekonał się, że z tymi byłymi można spokojnie dyskutować, rozmawiać i nie dzielić rachunków krzywd, ale o nich rozmawiać i dojść do wniosku, że ktoś za nas to sprawił, ale my mamy możliwość te rachunki sprowadzić do jakiejś normalności. I co więcej, można wiele ciekawych spostrzeżeń dostrzec, wiele nowych myśli i tropów znaleźć, w tej mocno nieprostej i zwikłanej historii.

Wybitny gorzowianin, jak i jego brat. Wybitni, bo tu zamieszkali i tu cudne rzeczy robili…

Znałam obu i za zaszczyt sobie poczytuję, że znałam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x