Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Już teraz wiem, dlaczego nie lubię poczty

2015-10-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Poczta Polska to jeden ze znaków, wydawałby się, tego kraju. Jakiś poważny czas temu rozstałam się z tą instytucją. A od wczoraj wiem, że to była dobra decyzja.

A było tak. Niespodziewanie spotkałam przemiłą znajomą i zamiast lecieć w te dyrdy do domu, udałam się z przemiłą na spacer. Na pocztę właśnie. Gmach piękny, cudem pożogę radziecką podczas pamiętnego stycznia i lutego 1945 roku przeżył. Na pocztówkach z epoki jest. No coś pięknego jednym zdaniem. A w środku? A w środku ogon zakręcony jak milion węży i trzy okienka czynne, w tym jedno jakoś tak wahadłowo. Bo pani była, potem jej nie było i znowu była.

No nic, trzeba było się w tym ogonie ustawić. No i zaczęła się zabawa w obserwowanie. Jedna pani z okienka pouczała starszego emeryta, że jak ma termin na początku miesiąca, to musi się stawić, bo inaczej kasy nie dostanie. I robiła to na tyle głośno, że nawet ja słyszałam. Inna pani z okienka zajęta była pakowaniem paczki i robiła to na medal, choć moim zdaniem nie od tego ona jest. A to pakowanie to trwało i trwało… Jeszcze inna pani to się pojawiła, to znikała… No ruletka była.

W celu zabicia czasu obejrzałam sobie, co to na tej poczcie kupić można. No i wyszło mnie, że wszystko, niczym w starym żydowskim sklepiku z 20-lecia międzywojennego, gdzie był szwarc, mydło i powidło. Po prawdzie na poczcie szwarca, czyli w rodzimej polskiej mowie, pasty do butów na razie niet, ale kto wie, może się lada chwila pojawi, za to innych dóbr dostatek – bo i prasa z gatunku brukowe czytadełka, bo i dobre islandzkie kryminały w wersji pocket, bo i znicze – wszak Wszystkich Świętych przed nami, bo i waluta… No i jeszcze kredki, nożyczki, wycinanki, klej, spinacze…, że powtórzę, szwarcu niet…

Panie Boże… Przecież poczta to poważna instytucja winna być, bo za taką chce uchodzić. Nie odwołam się do Niemiec, bo to bardzo wysoka półka. Odwołam się do Czech i Słowacji, gdzie także lubię. Im tam za południową granicą naszego kraju do głowy by nie przyszło, aby z poważnej rządowej instytucji uczynić mały żydowski sklepik. Przecież to urąga powadze tej instytucji właśnie.

Ja się z pocztą rozstałam, kiedy przyszło mi płacić rachunki – musiałam stać w ogonie, płacić ogromną kasę za prowizję i jeszcze być narażoną na głupie komentarze współstaczy. Za ostatnią wizytą przekonałam się, że to był krok w dobrą stronę. Bo Poczta Polska z nazwy tylko Pocztą Polską została. W istocie to jakieś dziwadło, gdzie obsługi mało, za to jest dużo różnych dziwadełek do oglądania, niczym w jakimś przedwojennym sklepie z cudami całego świata, albo że powtórzę – małym żydowskim sklepiku, gdzie też cuda z całego świata i okolic kupić można było. No cóż…

A teraz z innego kątka. Jak pięknie – naprawdę – wygląda centrum. Bo nadal stoją gazony z kwiatkami. Ciepło jest, więc dobrze wyglądają. Szczęściem żadna wandalska ręka ich nie tylko. No bo i skąd wandal ma się tam wziąć? Gazonki szczęściem niepojętym stoją daleko od barów i innych miejsc, gdzie alkohol podają. No i tyle dobrego można o centrum powiedzieć. Bo wszystko inne raczej straszy. Ale gazony są i dobrze by się stało, żeby były tak długo, dopóki mrozy nie przyjdą. Choć z dobrego źródła wiem, że nie powinno ich tam być już od kilku dni. Miasto nasze bowiem kasy na takie ładności, jak kwiatki na ulicach zwyczajnie nie ma. Ma za to na utrzymywanie całej rzeszy urzędników, tylko nie wiadomo, po co.

No i z jeszcze kolejnego kątka. Dziś o 17.00 w Klubie generała Grota-Roweckiego będzie o poszukiwaniu skarbów po II wojnie światowej. Opowie o tych skarbach doktor Sebastian Ligarski z IPN w Szczecinie. Pod hasłem skarby ma na myśli utracone dzieła sztuki. To fascynująca sprawa, bo cały czas detektywom, pasjonatom i innym szaleńcom Bożym udaje się natrafić na obraz, rzeźbę, tablicę herbową, manuskrypt… Utracone dobro kultury. To naprawdę fascynujące sprawy są. Zainteresowanym polecam książkę „Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona” Moniki Kuhnke i Włodzimierza Kalickiego. Czytam ją od kilku dni i nie mogę się oderwać. A jak kto chce o skarbach owych na osobiste uszy posłuchać, to dziś o 17.00 u Herberta może. Znaczy w bibliotece wojewódzkiej przy ul. Sikorskiego, choć wejście jest od strony Kosynierów Gdyńskich. No cóż…

P.S. Jestem w wąskim klubie ludzi, którzy nie oglądali debaty pań dwóch. Słuchałam Chopina. I czekam z niecierpliwością na werdykt w Konkursie. Trzymam palce za Szymona Nehringa, bo mnie zwyczajnie w Koncercie e-moll, zresztą jednym z dwóch napisanych przez Chopina zwyczajnie zauroczył. A debaty nie słuchałam, bo moim zdaniem polityka to ściek, a głos jednej pani drażni moje uszy ze względu na timbre oraz verbum źle wypowiadane.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x