Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Dobre wieści przypłynęły ze Stali

2015-10-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tajemnicą żadną nie jest, że Niels Kristian Iversen zostaje na kolejny sezon w Stali. Bardzo, bardzo dobrze. Dla mnie znaczy, kibicki, dobrze. Czekam, co się wydarzy dalej. Ale jak na razie dobrze jest.

A zaledwie wczoraj napisałam o tym, że chciałabym bardzo, aby Niels Kristian Iversen został w Stali. I zostaje. Czyżby zadziałało prawo – myślę, więc mam. No chyba raczej nie, bo nie działa to prawo w taki sposób, że myślę – no wygrywam te 15 mln i jadę z przemiłą znajomą do Japonii na początek, a potem to już trzeźwe myślenie, przemiłej, nie moje, zdecyduje, co dalej z kasą robimy.

W przypadku bardzo lubianego w mieście na siedmiu wzgórzach Nielsa Kristiana Iversena zadziałało, myślę, trzeźwe spostrzeżenie ludzi Stali, którzy potrafią docenić dobrego, ba dobrego, bardzo dobrego zawodnika. Nawet jak w pierwszej części sezonu mu nie szło za bardzo, to jednak powalczył.

O Bartku Zmarzliku już napisałam wczoraj, powtarzać się nie chcę.

Wracam do Krzysztofa Kasprzaka. Ze Stali dochodzą wieści, że tango dalej trwa. I tu działacze Stali oraz prezes mają kartę przetargową w dłoniach. Bo kapitańcio mocno i ostatecznie poległ w tym sezonie. Poległ na tyle, że nawet stare towarzystwo żużlowe, które chodzi na żużel od zawsze, też się od niego odwróciło (mam to szczęście, że moja karnetowa miejscówka jest obok nich). A zaczynał sezon z olbrzymim kredytem zaufania i wiary pokładanej w niego właśnie. Już w połowie sezonu ci ludzie, ci starzy kibice Stali zaczynali się od Krzysztofa Kasprzaka odwracać. I ostatecznie się od niego odwrócili. I ci ludzie właśnie bardzo źle przyjmują komunikaty płynące z klubu, że zawodnik stawia jakieś warunki. Ci ludzie mówią, że owszem tak, owszem może jeździć nadal w Stali, ale nie za wór pieniędzy, tylko za rozsądną stawkę. Bo może ta rozsądna sprawi, że wicemistrz świata przypomni sobie, jak trzeba jeździć, aby znów być w szpicy, tej zwodniczej, ale i tej finansowej. Bo na przyszły sezon to pan Kasprzak nie jest w żadnej szpicy – zawodniczej na pewno, a tym bardziej finansowej. I zupełnie nie ma prawa stawiać jakichkolwiek warunków. Prawnicy mówią dura lex, sed lex. Tak samo mówi klub. I ja Stal akurat w tym rozdaniu popieram.

No i z innego kątka, choć żużlowego nadal będzie. Adam Skórnicki, Sqóra, menadżer Unii Fogo Leszno ściął włosy!!! Unia została mistrzem Polski, menago zapowiedział, że jeśli się to stanie, to to zrobi. Zetnie włosy. Swoje legendarne w polskim żużlu włosy. Bo od zawsze, od juniorskich czasów, przez zdobywanie tytułu mistrza Polski, po teraz dwie rzeczy były znakami firmowymi Sqóry – fantazyjny kewlar i włosy. Włosy powiewające spod kasku. Unia Fogo Leszno została mistrzem Polski, czego akurat ja Bykom szczerze życzyłam, a menago słowa dotrzymał. Jego włosy staną się peruką. Ja, co prawda, Adama Skórnickiego w nowym wizażu nie rozpoznałam. Ale jak sam menago mówi – odrosną. Poczekamy.

Rozumiem znaczenie gestów magicznych. One są ważne. Każdy z nas ma takie, choć niechętnie się do nich przyznaje. Takim gestem było owo ścięcie przez Sqórę włosów. A jeszcze fakt, że ofiarował je na perukę dla kogoś, kto takiej potrzebuje, znaczy tylko dobrze.

W każdym razie – Unia Fogo Leszno mistrzem Polski na żużlu za sezon 2015 jest. Adam Skórnicki siebie nie przypomina, peruka będzie. Ruszamy do boju w następnym sezonie.

Bardzo bym mocno chciała, aby moja Stal zawalczyła – nie nawet o tytuł, ale o podium. Skoro jednak Byki mają taki skład i takiego menedżera oraz pana Romana Jankowskiego w odwodzie, no to raczej trudno będzie.

Inna rzecz, że nikt w Stali nie ma szans, aby gesty magiczne czynić. Wszyscy mają krótkie włosy…. Od zawodników, po trenerów, staff menedżerski i innych. No chyba, że wygarną z klatki ultrasów kibicki obdarzone długą kosą? Jak czarować, to czarować… No bo dlaczego nie? Skoro pomaga. Nickiego Pedersena nadal nie lubię, ale cóż.

I z zupełnie innego kątka będzie. Odkryłam miejsce tajemnicze i ciekawe jednocześnie w mieście z wielką fabryką, której już nie ma, ale jej legenda nadal trwa.

To taki sklep, który przypomina niemieckie flomarki. Jest dużo szkła, porcelany, obrazów, techniki już zapomnianej. Milion i jedna rzecz, które tam są. Opowiedziała mi o tym miejscu przemiła znajoma. Poszłam, i utonęłam. Lubię takie miejsca. Lubię starą i nową porcelanę, lubię nieprzydatne nikomu przydasie, które zyskują drugie, może trzecie życie. Spędziłam w tym miejscu dużo czasu. Wiele z niego wzięło gapienie się na prace Andrzeja Gordona. Nie stać mnie zupełnie na ich zakup. Bo gdybym jednak wygrała te mityczne 15 milionów, to rzeczywiście najpierw bym poleciała kupić prace Gordona, a potem pojechałabym do Japonii. Nie zdarzy się, szczęścia nie mam. Ale za to mam miejsce znów, gdzie mogę się gapić na „Gordony”, jak nazywam prace Andrzeja Gordona. I będę tam chodzić. I będę się gapić na „Gordony”, ale na porcelanę i szkło takoż.

Mnie, biografistce wybitnego, a niestety nierozpoznanego na wielkim oraz zapomnianego na lokalnym rynku artysty tylko serce się cieszy, że znów jego prace wróciły do gry, gry rynkowej. I tylko pusta uciecha zostaje, bo poza mną nikt raczej tych prac nie kupi. A ja, jak już oznajmiłam, nie kupię, bo mnie nie stać. I jaka szkoda, i jaki żal w moim domu właśnie dlatego.

Jest taka jedna praca Andrzeja Gordona, w prywatnych rękach jest, znam ręce. To chyba najpiękniejsza rzecz, jaką mi dane było oglądać. Namalowana przez Andrzeja Gordona, rzecz jasna. To podwójny akt, ciała zawieszone jedno nad drugim. To taki obraz, że zapiera dech, powoduje, że trzeba chwili, aby móc zrobić to, co zwykła biografistka robi – mierzy obraz, odczytuje sygnatury, bada ślady. Tę pracę ma znany gorzowski architekt, Pozwolił popatrzeć. Mam w głowie wizję. I właścicielowi za możność obejrzenia do dziś wdzięczna jestem. Bo za takie prace kocha się artystę. Bo takie prace powodują, że świat jest lepszy. Przynajmniej ja tak mam. No cóż. Fiś. A jak pisałam wiele razy. Z fisiami się nie dyskutuje. Fisie się oswaja.

Na razie będę chodzić do tego nowego miejsca i gapić się na te prace, które tam są. Andrzej Gordon znów w grze rynkowej. Zobaczymy, co się wydarzy.

P.S. Dziś 9 dzień października, moja magiczna dziewiątka. Może się coś zdarzy. To stara harcerska wróżba. Zobaczymy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x