Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2024

No i mamy maestrę profesora!

2015-09-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To najfajniejsza informacja, jaka do mnie dotarła tego dnia. Zresztą pierwszego od dawna, który był świetny… Czyżby światełko w tunelu?

Otóż tak. Z reguły piszę od zawsze o maestrze per profesor, bo w mojej zamierzchłej praktyce studenckiej do osób z tytułem dr hab. z definicji mówiło się per pani/pan profesor. Nawet jak nie byli docentami, to tytuł naukowy obligował do takiej a nie innej tytulatury.

A od wczoraj pani prof. Monika Wolińska, dyrygent i architekt planów repertuarowych Filharmonii Gorzowskiej, jest profesorem swojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie, choć bardziej jestem przywiązana do starych nazw, czyli Akademia Muzyczna lub Konserwatorium – do tej najbardziej.

Jakkolwiek, to jest bardzo dobra i bardzo budująca informacja. Bo macierzysta uczelnia doceniła osiągnięcia, pracę, ciężką pracę maestry i wyróżniła ją tym tytułem. Uczelniany tytuł profesorski to całkiem spory krok do profesury belwederskiej. I tego właśnie maestrze życzę. Nawet bardzo, bo, moim zdaniem, jej się należy.

Ale zostać profesorem uczelnianym w młodym wieku, w środowisku jednak trudnym, to jest osiągnięcie. Ja szalenie gratuluję! I zwyczajnie się cieszę, że w naszej, tak mocno pogardzanej przez niektórych FG batutę dzierży profesor. I może to w końcu sprawi, że różni ludzie, którzy są u władzy, zrozumieją, jaką instytucję kultury mają. Bo mają. I będą się cieszyć, że główna dyrygentka na razie nie myśli o ewakuacji z tego miasta, tylko robi wszystko, aby wielkie sławy do miasta ściągać, aby sławy te na tyle dobrze się czuły, aby potem gdzieś w świecie dobrze o mieście mówić.

Dla mnie takim przykładem jest wizyta Thomasa Hampsona, wybitnego amerykańskiego barytona, który gościł w mieście nad Wartą tylko dzięki uporowi oraz odwadze maestry, bo postanowiła go tu zaprosić. Sam zresztą mówił publicznie po czwartym bisie, po czwartym!, że jechał do miasta kompletnie dla niego nieznanego, nieodgadnionego, no do białej plamy jechał. A tu kompletny zaskok, bo nie dość, że piękna sala, bo nie dość, że znakomita i świetnie działająca instytucja, nie dość, że znakomita orkiestra, to jeszcze świetna publiczność. Nie musiał tego mówić. Nie musiał zostać na dwa dni w mieście. Nie musiał pójść zobaczyć, jak wygląda to miasto. Nie musiał przyklęknąć w katedrze. Nie musiał chwalić bulwaru czy też obiadu w jednej z lokalnych restauracji.

Nic nie musiał. Bo taka gwiazda, która ma kalendarz wypełniony na dwa lata do przodu, nic nie musi. A jednak to uczynił. Zaśpiewał, zauroczył, a potem sam się miastem nad trzema rzekami zauroczył i to tak bardzo, że tylko dobre komentarze o mieście naszym mówi w świecie i deklaruje, że chce wrócić. To za sprawą maestry się stało. Z uporem będę przypominać – pani profesor.

To właśnie dzięki maestrze oraz pani dyrektor, obecnie piastującej malusie dzieciątko, do miasta na siedmiu wzgórzach zawitali najwięksi. I też chwalili. Wszyscy mówili jedno – świetne miasto, że zdobyło się na taki wysiłek, na taką instytucję, świetna publiczność, znakomita orkiestra. To wartość niezbywalna, wartość o jaką należy dbać i jaką należy wspierać.

Powtórzę, po raz nie wiem, który. W tym od zawsze robotniczym mieście urodziło się i trwa kilka dobrych, ba dobrych, bardzo dobrych, świetnych wręcz instytucji kultury. Bo FB, bo Jazz, bo galeria animowana przez Zbyszka Sejwę, bo miejsce spotkań polsko-niemieckich, za jakie mam bibliotekę i cykl spotkań marchijskich, bo Archiwum Państwowe, bo Muzeum, które musi wyjść z uśpienia i w końcu wydać książkę z tekstami swoich pracowników. No i także Helios, prywatna instytucja, ale Kino Konesera trudno pominąć. Także i Teatr Osterwy. Dlatego trzeba zrobić wszystko, aby właśnie te znaki miały swobodę działania. Bo te znaki są rzeczywistą promocją tego miasta. Nie należy przy nich majstrować, nie należy toczyć z nimi wojny. Nie należy nękać ich dziwacznymi pomysłami. Bo jeśli zechcemy je zmieniać, naginać do gustów niektórych radnych, to je stracimy. I miasto zostanie nawet nie powiatowym, a gminnym, na poziomie miasteczka w dorzeczu Obry i Warty. A tego sobie przede wszystkim, oraz innym przemiłym, nie życzę. A egzegeza jest stąd, że z trwogą usłyszałam słowa ważnej radnej, że trzeba FG nadać inną rangę. Inna ma polegać na zmianie, która sprawi, że do FG przyjdą i ci, co niekoniecznie chcą słuchać klasyki w wykonaniu profesjonalnej orkiestry. Nie przyjdą.

I dlatego nie należy majstrować przy dobrych markach, bo jak za majstrowanie się biorą politycy, to zawsze prowadzi na manowce… Mówiąc wprost, do zatraty i zniknięcia… I wówczas o mieście będziemy tylko słuchać, że kradzież, że napad, że nic tu już zwyczajnie nie ma. Takie polskie Detroit.

Otwartym tekstem mówiąc, hapenningi i akcje są potrzebne, bo kontestują rzeczywistość, ale zwykle sami happenerzy nie mówią o tym, że cała akcja udała się dzięki wsparciu instytucji właśnie. Bo nie byłoby akcji, gdyby ktoś prądu nie podłączył, gdyby ktoś krzeseł nie pożyczył, gdyby ktoś nie zadbał o to, żeby tramwaj nie jechał, gdyby ktoś nie postarał się o ekran. Tych gdyby ktoś to cała litania jest. A niezależni twórcy, ów underground, który się odcina od instytucji, bardzo mocno z pomocy owych korzysta. I jaka szkoda, że nigdy jakoś się o tym nie zająknie. I nie jest ważne, czy pomaga miejska, czy prywatna. Zwyczajnie się o tym zapomina. Bo tylko akcja się liczy. Ale ktoś za to musi jednak zapłacić i trochę przy tej akcji popracować. No cóż.

Maestrze gratuluję. Sobie winszuję, że ślepe oczka, ale jedna wciąż czynne uszka nie zwiodły. Mamy profesora! I nie jest to visiting professor, tylko na szczęście profesor na stałe, no w każdym razie do lipca. Bo do lipca pani prof. Monika Wolińska ma podpisany kontrakt. Jakoś sobie nie wyobrażam, że może się to zmienić.

Ps. Skrzydlate siedzą i uważnie śledzą, co piszę. I świergolą… My też, my też do gratulacji się dokładamy. No proszę, jaka jakościowa zmiana się zadziała. Ale i jednym słowem dodają. Ochwat, spalą cię jednak na stosie koło katedry za tę pisaninę… Spalą, jak nic. To pewne jest. A my w dziobach nie zdążymy wody nosić, co by ten stos ugasić. Po co ci to? No właśnie, po co mi to? Dobre jest i to, że gotowe są w dziobach wodę nosić z Warty, aby stos ugasić. No kto by pomyślał.

Ps. 2. O wszystkim, co w kulturze się dzieje, przeczytać można w osobnym tekście w zakładce kultura. Oczywiście na naszym portalu.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x