Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Nagle się pojawił jakiś szaleniec z maczetą…

2015-08-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dziś Dzień Wojska Polskiego oraz Matki Boskiej Zielnej. Kolejny tzw. długi weekend, szczęściem nie tak długi, jak rodacy lubią.

Wczoraj to była ruletka. Bo część firm była zamknięta. Na pracodawcy bowiem ciąży obowiązek oddawania wolnego dnia pracownikom, jeśli święto przypada w sobotę lub niedzielę. Dlatego wiele firm tzw. państwowych nie pracowało, bo oddawały ów wolny dzień. I dlatego nie udało mnie się dodzwonić do jednej bardzo istotnej, no cóż, z prawem się nie dyskutuje, ale zaiste dziwny to obyczaj.

Inna rzecz, że teraz lista świąt i dni wolnych od pracy może się skokowo zwiększyć, bo jak się sprawdzą prognozy i wygra inna niż moja opcja, to nie dość, że będzie podnosić kraj z ruiny, w którym zdaniem niektórych znajduje, na pewno też zechce wprowadzić na listę kolejne święta. Pożyjemy, zobaczymy.

A teraz z innego kątka. Ze zdumieniem niejakim oglądałam różne focie, jak to nasz szeryf oprowadzał prezydenta Słupska po różnych kątkach miasta. I pokazywał generalnie te obiekty, które wybudowała poprzednia, dość mocno opluwana władza oraz te, z którymi jego ludzia się nie zgadza. Bo wszak wielkie wrażenie robi w miarę dobrze działająca Słowianka, a ileż gadania było, że nie jest potrzebna. Podobne robi też FG, która ma ciągle czarny PR w mieście, bo poza to wszyscy chwalą i zazdroszczą.

Konkludując, prezydent Robert Biedroń to jednak wielka osobowość jest i spotkanie z nim to musiała być ekscytująca chwilka. Jak spotkam moją przemiłą znajomą, co to miała przyjemność się z panem Biedroniem sfotografować, to zapytam, jak było.

No i z ostatniego kątka. Otóż wczoraj padł blady strach na moją ulicę. Bo nagle się pojawił jakiś szaleniec z maczetą… Tak przynajmniej zeznawali mili znajomi, mocno zresztą wystraszeni, którzy przy pewnym barze stali i palili papierosy. Oraz rozglądali się za popaprańcem – jak go określili. No i patrzcie, do czego to upał potrafi człowieka doprowadzić. Do latania z maczetą po centrum dość dużego miasta. Szczęściem nic się nikomu nie stało, więc może to też zwida upałowa była? No wolałabym, aby jednak to zwida upałowa była aniżeli prawda.

No i z ostatniego kątka, bo żar piekielny jednak wymazuje mi ostatnie resztki inteligentnych myśli z głowy. Dziś kończy się gorzowska pielgrzymka piesza na Jasnej Górze. Podziwiam pątników, pokonać te z lekka ponad 400 km w takim upale, to jednak jest wyczyn. Gratuluję. A wiem, o czym bajam, bo sama łażę pieszo co tydzień. Oczywiście na krótsze etapy, ale jednak, więc doceniam.

P.S. Domowe jaskółki pozdrawiają, bo uznały, że dawno o nich nie było. Informują, że mają się dobrze, zwłaszcza teraz, kiedy Ochwat w domu generalnie nie ma, więc mogą sobie same płytki z muzyką odpalać. Wzięło je znów na jazz i słuchają Johna Coltrane’a. I jak już się pojawiam w domu, to słyszę – No i czemu nam nie powiedziałaś, że to taka genialna muza jest. A co ja jestem agencja informacyjna – zżymam się w duchu. Niech słuchają na zdrowie. Przy okazji i ja sobie fajne rzeczy przypominam. Jakie to szczęście, że skrzydlate nie odkryły Raviego Coltrane’a… Więcej nie piszę, bo zawsze jakiś skrzydlaty szpieg, zezując, śledzi, co o nich bajam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x