Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

No i była wielka akcja, mandat też był

2015-08-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Z reguły jak widzę policję, to jakąś taką śmigającą w radiowozach, albo pieszo, czasem latem na rowerach. Ale bardzo rzadko, albo jeszcze bardziej rzadko w mojej dzielnicy. A tu masz… Byli.

A było tak. Szłam sobie wolno popołudniem nieco za ciepłym jak na moje standardy. Więc mówiąc zwykłym moim językiem, wlokłam się po zacienionych plamach. Aż tu nagle zonk, chwila zatrzymania. Bo patrol policyjny w liczbie dwojga funkcjonariuszy skrupulatnie spisywał pana z puszką. Puszką piwa. Od zakolegowanej pani z Żabki usłyszałam, że patrol sobie spokojnie na rowerku jechał, zobaczył pana z piwem, pan z piwem dał nogę do podwórka, czyli za bramę, pan policjant chyżo za nim, przytaskał pijącego na ulicę i dawaj wypisywać mandat. Bo dura lex, sed lex. Mandat za picie piwa w przestrzeni publicznej musi być. No i był. Ja to rozumiem i nie dyskutuję. Tylko się odrobineczkę dziwię, bo akurat trafiło na niestałego bywalca ulicy 30 Stycznia. Nie trafiło na tych innych, którzy przy Biedronce się uplęgli na stałe. Bo ci, co tu koczują i mają nadzieję na grosze potrzebne do nalewki – co to z nalewkami szlachetnymi niewiele mają wspólnego, mają radary nastawione na mega ostrość i potrafią zniknąć jak pstryk w palcach. Jaka szkoda, że policyjny patrol jednak częściej nie zagląda w ten land, bo sama obecność policji wystarczyłaby, aby kolonia zalęgniętych i liczących na grosze zwyczajnie by stąd zniknęła. Czego życzą sobie wszyscy. No w każdym razie ja i moi sąsiedzi…

A teraz z innego kątka. Otóż mocno zapracowana jest Filharmonia Gorzowska. Bo nagrywa płytę z muzyką polskich kompozytorów, laureatów Oscara. Tu przede wszystkim muzyka Bronisława Kapera – kompletnie zapomnianego i Jana A.P. Kaczmarka. Dużo pracy i to trudnej. Pieniądz z grantu Ministerstwa Kultury w wysokości 80 tys. zł jest. FG na tyle dobrą już orkiestrą jest, że będzie sukces. Promocja przewidziana na listopad w obecności Jana A.P. Kaczmarka.

Boże mój, to w tym mieście się dzieje? W tym, gdzie kosiarka kulturalna skosiła niemal wszystko? FG nagrywa płytę i jeszcze anonsuje takiego gościa? I dzieje się to w momencie, kiedy kolejny raz znów jakieś rączki majstrują przy dobrze, wzorcowo wręcz działającej instytucji, palcówce kultury, która w krótkim czasie wypracowała sobie markę bardzo dobrej. Eh, tam bardzo dobrej. Znakomitej, która stała się znakiem tego miasta. A piszę o tym nie bez kozery, bo fama głosi, że ludzie pewni chcą wpływać na program FG, chcą, aby w FG było mniej klasyki, a więcej Bóg wie czego.

Mnie to mocno dziwi. Bo chodzę do FG od pierwszego koncertu, od IX Symfonii Głuchego Geniusza – celowo nie podpowiadam, melomani wiedzą, inni niekoniecznie. Wiem naprawdę kto tu słucha muzyki. I jak stałam za Jazz Clubem, kiedy jakaś szatańska myśl chciała wcielić właśnie jazzową piwnicę do FG, tak samo stanę za FG teraz, kiedy znów jakaś szatańska myśl się do niej dobiera. Proszę radnych, szeryfa i wice oraz wszystkich, zostawcie w spokoju FG. Niech działa dalej na chwałę tego miasta, a akurat tak się dzieje, że na chwałę. Nie starajcie się programować tego, co tu się wydarza. A wydarza się rewelacyjnie świetnie. Bo wielcy, naprawdę wielcy do nas zaglądają i chwalą. FG jest znakiem kulturowym rozwoju tego miasta. Prezes Dziekański nas przyzwyczaił swoją tytaniczną pracą do tego, że jazz jest taką muzyką, którą słuchać mogą wszyscy. FG przez kilka lat sprawiła, że melomani nie tylko z G., też to wiedzą. I skoro po kilku latach ktoś nam ma zabrać FG, tę FG, to niech nam wytłumaczy, dlaczego to robi i na jakiej podstawie? Bo ja bym chciała wiedzieć. Bardzo mocno. I myślę sobie, że nie tylko ja. Dodam tylko, takiego obłożenia na koncertach klasycznych zazdroszczą, nam miastu Gorzów wszyscy , w tym wielkie i uznane Filharmonie w Polsce. Borykamy się z odium etykiety miasta prowincjonalnego i robotniczego. Jazz Club nam trochę przestrzeń otworzył. FG jeszcze bardziej. I nie wolno, zwyczajnie nie wolno tych przestrzeni zamykać.

Ps. Mam chorobę morską. Wygląda to tak, że jak myślę o żaglówkach jakichkolwiek, to robi mnie się coś okropnego. Ale chciałabym być dziś w Amsterdamie, aby gapić się na wielkie żaglowce. Zielonego Aleksandra von Hubold tam niet, ale inne piękne są. Bo jak mówi stara zasada: żaglowca w pełni żagla, konia w galopie pełnym i kobietę w tańcu zobaczyć, to pełnia. Rzeczywiście tak jest?

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x