Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

A jednak umiemy pomagać

2015-07-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Mam na myśli pomoc Karolince, malusiej piękności, córeczce pani Katarzyny Ślemp de Sanchez. Obie panie już w Sacramento w Kalifornii, między innymi za sprawą nas samych.

Pani Katarzyna, skrzypaczka FG, mama Karolinki, nagle musiała się zmierzyć ze straszną prawdą. Córeczka chora bardzo, rak to paskudna sprawa, rak mózgu podwójnie, a może i nawet ponaddziesiętnie okropna. Ale ruszyli do pomocy dobrzy ludzie. Wielu ich jest, bo długi to papirus tych, co ruszyli na pomoc. My też, mam na myśli portal echogorzowa.pl, się odrobineczkę przyłożyliśmy. Nie piszę, żeby się chwalić, ale wiem, że i dzięki tekstom na naszym portalu był oddźwięk i poszły pewne pieniądze – w tej sytuacji każda złotówka się liczy.

Karolinka i jej mama są już w Sacramento w Kalifornii i mają olbrzymią nadzieję, że się uda. Ja też taką mam i dlatego o tym piszę.

Ale przede wszystkim piszę o tym, że jak do tej pory w mieście na siedmiu wzgórzach nie było takiej akcji. Nie było takiego pospolitego ruszenia, w sensie pozytywnym oczywiście. Bo zawsze takie akcje z lekka letnie były. Owszem, komuś trzeba pomóc, to pomagamy. Wrzucimy monetkę do puszki, uspokoimy sumienie. A tu nie dało się sumień uspokoić, bo w pomoc zaangażowali się wszyscy. Jak kto mógł i chciał wrzucić złotówkę, to ta złotówka była na wagę pomocy, na wagę czegoś ważnego. I nas tu w mieście nad trzema rzekami było sporo. Do skarbonek wrzuciliśmy. Ale i do aukcji różnych się dołączyliśmy. Tu zwłaszcza Marek Piechocki i jego Anioły – hit aukcji, bo jak się okazało, wielu Aniołka Markowego chciało.

Ale akcja miała międzynarodowy wymiar. Bo i Meksyk się włączył, tata Karolci stamtąd jest, więc i pieniądze stamtąd były.

Udało się, ale nie do końca. Cały czas jeszcze brakuje trochę, całkiem sporo po prawdzie. Jestem przekonana, że się uda zebrać te brakujące 100 tys. zł, skoro zebrano 300 tys. zł, to czemu nie te brakujące sto. No dlaczego nie?

Mnie w tej akcji pomocy uwodzi jedno – wielkie zaangażowanie wielu ludzi, wielu środowisk i maksymalna transparencja przepływu pieniędzy. Bo środowiska w całym kraju i nie tylko zbierają pieniądze, a Fundacja Asante prowadzona przez Krzysztofa Pijarowskiego, powołana zresztą ku pomocy Afryce, cały czas te pieniądze księguje, liczy i informuje o nich, a jak kto chce, to wysyła potwierdzenia. Nie ma mowy, aby jaki grosz się gdzie zapodział. Dotyczy to 5 zł polskich, ale i 100 zł, bo i takie, oraz większe wpływy były. To tytaniczna praca wykonywana pro bono. To zwyczajnie się nie zdarza. Tak, jak i nie zdarza się, aby znakomity artysta, czyli pan Piotr Borkowski, zaangażowany w swoje projekty, aż tak się udzielał. Ale i maestra Monika Wolińska, która podczas jednego koncertu stała z puszką oraz uruchomiła swoje kontakty, aby Karolci pomóc.

W pomoc maleńkiej gwiazdce włączyło się maks różnych ludzi i maks różnych środowisk. Dziś data okropecznie ważna. Lekarze, tam w Kalifornii, zdecydują, co dalej. Trzeba być dobrej myśli, bo wszak wysiłek zarówno rodziców i rodziny, jak i tych wszystkich, którzy się dołożyli, przekłada się na niesamowitą energię – Karolinko, będzie dobrze. Tak to się tłumaczy. No w każdym razie ja mam taką nadzieję.

Szkoda mnie tylko jednej rzeczy, bo ja teraz uprawię prywatę. Bo nikt, absolutnie nikt nie zechciał mojej książki danej na aukcję na rzecz Karolinki. No cóż, przeżyję Mam tę absolutną radość, że choć książki nikt nie chciał, to ja jednak w inny sposób się dołożyłam do pomocy Karolince. Przez swoje pisanie, przez pomoc portalu mego, czyli echogorzowa.pl, przez monetki nieduże wrzucane do skarbonek kolegów pani Kasi na stadionie żużlowym i nie tylko. Taka moja prywatna pomoc.

I właściwie o niczym innym dziś pisać nie chcę. Bo zwyczajnie czekam na informacje z Sacramento, co dalej i zwyczajnie nie przyjmuję innych, aniżeli dobre.

Przypominam, Fundacja Asante cały czas prowadzi zbiórkę na rzecz Karolinki.

A my wszyscy, którzy się w jakiś sposób dołożyliśmy, aby piękną gwiazdeczkę uratować, powinniśmy teraz w ciszy i spokoju trzymać palce zaciśnięte w magiczne węzły, aby wszystko było dobrze i supłać grosze oraz prosić tych, którzy jeszcze tego nie zrobili, nie dołożyli się do pomocy, aby to zrobili. Przez grosz, przez modlitwę, przez słowo wsparcia. Bo my, portal echo razem z Asante to robimy i mamy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.

Ps. Jaskółki moje domowe kolejny raz rozesłały wici. I jak umiem czytać wici ichnie, stoi tam jedno: Ochwat nie lubimy, nawet bardzo, ale Karolince pomagać trzeba. Ptaszory więc do dzieła. Ale Ochwat nic o tym wiedzieć nie może. Więc, pomagamy Karolince, i jak kto może 2 zł, 5 zł, albo więcej wpłacić na fundusz pomocy, żeby te 100 tys. zebrać, to dawajcie. Nie lubimy Ochwat, nawet bardzo nie lubimy, ale pomagać, zwłaszcza w takiej sytuacji trzeba. Karolince, nie Ochwat naturalnie. Przecież trzeba pokazać, że ptasia unia może dużo. (Ja wierzę w ptasią unię za pomocą mego portalu, czyli echo, bo jaskółki jakoś tak na echo wiszą). No dobrze by było. Ja i tak podejrzę i napiszę, jeśli kto będzie chciał, kto do ratowania Karolci się dołoży. Bo my, portal, stale to robimy.

Palce moje złożone są w znak Agram. Czekam i wierzę, że będzie dobrze. Znak ma moc.

Ps. 2. O innych rzeczach w następnym złośliwcu będzie, bo Agram mocno ręce wiąże.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x