Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Nowe Miasto coraz bardziej rozkopane

2015-07-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jeszcze do niedawna rozkopane były tylko ul. Borowskiego i tyły ul. Mieszka I. Teraz wykopy pojawiły się też na ul. Krzywoustego. No i bardzo dobrze.

 

Prawda, że to dziwne. Ktoś tam jest zadowolony z tego, że wykopy się pojawiły. Bo to zawsze problem zarówno dla mieszkańców, jak i tych, co mają tam sprawy do załatwienia. Ale akurat w tym przypadku to dobry znak. Program KAWKA nabiera rozpędu. Znaczy, że miejskie ciepło i woda gorąca zostaną doprowadzone do kolejnych kamienic. Znaczy, że dzielnica Nowe Miasto, choć po prawdzie w mieście na siedmiu wzgórzach dzielnic administracyjnie wydzielonych nie ma, to jednak ta część zyskuje cywilizacyjny postęp.

Po latach budowania i odrabiania zapóźnień cywilizacyjnych właśnie w kwestiach ogólnych, jak doprowadzenie wody na Zawarciu do wielu mieszkań, budowy Słowianki, obwodnicy, Filharmonii Gorzowskiej, bulwarów, czy też może na wyrost, ale jednak stadionu Edwarda Jancarza, przyszła pora na zwykłych mieszkańców. Może to niepopularne będzie, ale przypomnę, że zapóźnienia cywilizacyjne ogólne likwidował były szeryf i całkiem nieźle mu się to udało. Tak samo ten pomysł i ta inwestycja jest jego, byłego szeryfa zasługą.

Bo to za jego kadencji udało się KAWKĘ wdrożyć, i co więcej, jest realizowana. I to z niezłym rozmachem. Będzie na pewno lepiej, bo doprowadzenie do poszczególnych mieszkań miejskiego ciepła to wygoda.

Inna rzecz, że ja, mieszkanka Nowego Miasta, zwyczajnie się tego boję. Myślę, że nie ja jedna. Bo to jednak ruinacja domku kochanego jest. Ruinacja polega też i na tym, że muszą zniknąć z domu mego piece – dziś zwykłe atrapy, ale ładne, nawet bardzo, bo jak kto w moich progach gości, to właśnie piecami, dziś elementami ozdobnymi się zachwyca. Może kto wie, jak ocalić piece, które z górą od 20 lat piecami w sensie palenia żywego ognia nie są, a tylko elementem zdobnym mego domu, ocalić i jednocześnie wprowadzić miejskie ciepło? Jak poprowadzić układ rur i rurek, żeby nie szły one po suficie, nie w połowie dość wysokiego mieszkania, a blisko podłogi i żeby piece, powtarzam, ładne, sztuk dwa, się ostały? Bo ja nigdy nie paliłam żywego ognia w domu poza świeczkami na okoliczność różnych dat. Ale one, znaczy świeczki, mają swój lichtarz. Jak kto ma pomysł na ocalenie, niech da znać. Wdzięczna będę.

Ale KAWKA to zbawienie dla Nowego Miasta. To oddech, to uwolnienie nas od straszliwych oparów smogu, który zwłaszcza późną jesienią i wczesną zimą dawał i nadal jeszcze się będzie dawał we znaki. Ale już niedługo. Na czym uciążliwość smogu w mieście z trzema rzekami polega, można się będzie przekonać choćby i tej jesieni. Jak się chłodno i mglisto zrobi, zapraszam na spacer po Nowym Mieście. Posłużę pro bono za przewodnika. Każdy się może przekonać, o czym ja bajam. Ale ta ruinacja? No cóż.

A teraz z innego kątka będzie. Kolejny cywilizacyjny postęp w mieście nastąpił. Pojawiła się bowiem karetka do ratowania czterołapich. To coś niebywałego. W końcu jest służba, która pomoże w trudnej sytuacji, kiedy ukochane zwierzę cierpi. Oczywiście, pomoc jest obwarowana, bo jeśli właściciel czworonoga ma własne autko, to tym autkiem psiaka, kociaka, fretkę i jakiekolwiek zwierzę może dowieźć sam do lecznicy. Ale jeśli ktoś nie ma transportu, widzi gdzieś cierpiące stworzenie, to zawsze może liczyć na pomoc.

Jakiś czas temu byłam w Asyżu. W mieście św. Franciszka i św. Klary. Chodziłam po kamiennych ulicach starego, średniowiecznego miasta, po tych kamieniach, po których święty chodził. I ważne dla mnie było, chociem Żydówka, taka przyszywana, ale jednak, że właśnie tam, w Asyżu działał człowiek, dziś święty, który w głębokim średniowieczu otwierał oczy na niedolę czterołapich, w moim języku zwierząt. Bo to on kazał ptakom, bo to on pokazywał, że miarą naszego człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt. I jak pięknie, że mamy karetkę, która uratuje Azorka czy innego Miśka.

Ja swego najbardziej ukochanego psa, czarnego cocker-spaniela o dumnym imieniu Basza przez ponad trzy miesiące kilka razy każdej nocy wynosiłam na rękach na trawnik przed domem rodziców, bo chory i stary nie dał rady zejść sam z trzech, powtarzam z trzech schodków. I nie jest istotne, że byłam niewyspana. Ważne było, że mój pies miał na ostatnie chwile życia pewien komfort. Tak się bowiem żegna tych, których się kocha. Oszczędza im się trudu.

Dlatego tak szalenie jestem zadowolona, że karetka zwierzęca zaczęła działać. Bo bez czterołapich albo skrzydlatych nasze życie byłoby nie do końca pełne. Owszem, przesadzać nie wolno, ale bez Azorków i mego Baszy oraz pewnego Dingo, który mnie jako smarkate dziecię do stada przyjął, nie potrafiłabym pojąć myśli św. Franciszka. Biedaczyna z Asyżu miał i cały czas ma rację. Przyznają to wszyscy, którzy myślą o sobie, że dobrymi ludźmi są. No i my, Żydzi, którzy raczej zwierząt w domach nie trzymamy.

Ps. Czekamy na wieści z Sacramento, tam Karolinka, córeczka Katarzyny Ślemp de Sanchez – gorzowskiej skrzypaczki FG - przechodzi badania, a pojechały obie panie do dalekiej Kalifornii dzięki ofiarności między innymi nas, gorzowian. Czekamy na dobre wieści. Innych jakoś się nie spodziewam innych. Mała księżniczka musi żyć. Ja jakoś tak mocno jestem pewna, że się uda. Czekam na wieści, że operacja uratuje jej, Karolinki życie. No słówko, trzeba jeszcze mamę wspomóc. Bo jeszcze trochę grosza brakuje. Wszelkie informacje o pieniądzach na stronie rewelacyjnej Fundacji Asante Krzysztofa Pijarowskiego. Też pro bono. I mocno dociekliwie liczącej grosze, całkiem niezłe zresztą, bo tak zwyczajnie trzeba.

Ps. 2. Za chwilkę, a właściwie to już, Reggae nad Wartą i Maleo Reggae Rockers. O Bakszyszu nie wspominam, bo Bakszysz, oczywiście inaczej się to pisze, bo Bakshish, to też legenda polskiej muzyki reggae. Znów miasto na siedmiu wzgórzach i nad trzema rzekami rzeczywiście staje się polską stolicą kołyszących rytmów z Jamajki. I choć nie ma w przeglądzie Kamila Bednarka albo innych wynalazków, to za sprawą Maleo i Bakshisha oraz sceny sound system, miasto na chwilkę stolicą muzyki Boba Marleya jest. Kiero, dzięki. Kocia to jednak kocia. Muzyka, reggae ją zwają.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x