Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2024

Rozkręca się KAWKA

2015-07-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ano się rozkręca, bo właśnie zaczęła się druga jej faza. Znaczy trwają inwentaryzacje, a firma, która ma opracować projekt dla dalszych kamienic, tylko kiwa głowami swoich pracowników.

Inwentaryzacja polega na tym, że przychodzi miły pan, ma plan mieszkania, a raczej poziomu kamienicy i ogląda oraz mierzy, a co zmierzy, to na plan nanosi. No i tylko coraz bardziej jest zaskoczony, bo…, bo stare kamienice to zbiór pułapek, jak dla przykładu dużo dziwnych rur i rurek, których nie ma na planach, to zakamarki i zakamareczki, jak w przypadku kilku, przynajmniej, zaprzyjaźnionych mieszkań, to zagwozdki, co zrobić z ładnymi piecami, których zwyczajnie szkoda rozbierać….

No pytań i zagadek jest bardzo wiele. Ale mam nadzieję, że wszystkie uda się jakoś pozytywnie rozwiązać, bo jednak KAWKA to fantastyczna sprawa. Miejskie ciepło w centrum ma wyeliminować paskudną zawiesinę, jaka zwykle w tym miejscu pojawia się zimą, bo okoliczni palą w piecach, czym tylko mogą, nawet plastikami.

Ale z drugiej strony, najszła mnie taka oto konstatacja niedawno, mieszkania podrożeją. Bo i za wodę i za ciepło jednak trzeba będzie zapłacić. Czyli pojawi się inny problem. Ale, pożyjemy, zobaczymy, może tak źle nie będzie. No w każdym razie, w przyszłym roku zakończy się wielki projekt, a ja będę miała problem, bo mieszkanie zamieni mnie się w plac budowy…

No i z innego kątka. Nie, nie będę głosować na Bulwary w głosowaniu na najlepiej wydaną unijną kasę. Nie będę, bo zwyczajnie mnie się Bulwar Wschodni nie podoba. Uważam, że jest przeładowany, zastawiony różnymi gratami, tak, że jak się coś dzieje, trudno tam się przedostać z punktu A do punktu B. Przykład? Całkiem niedawne Dni Gorzowa, kiedy trudno było się dostać do budek z różnymi rzeczami. Inny przykład? Weekend – tłumy spacerowiczów, kawiarniane ogródki i problem z poruszaniem, bo nie ma miejsca. No i te biedne ptaki w tej wolierze, co to ani pół minuty spokoju nie mają. No i była willa Herzoga, czyli były LOK, dziś prywatna własność, co do której magistrat nie umie i nie bardzo wie, jak postępować. Bo wszak prywatna własność to święta rzecz. No i wolność Tomku w swoim domku. Dlatego lubię jeździć do Niemiec, bo tam takich wolności jakoś nie ma, choć demokracja dojrzała, dłużej trwająca, a jednak… A jednak nie ma takich straszydeł, bo jakoś tam prawo jest tak skonstruowane, że broni zarówno własności prywatnej, jak i przestrzeni publicznej. Oby i u nas tak się w końcu stało. Ale jak patrzę na polityczny karnawał, bo tego, co się dziś i teraz wyprawia, nijak inaczej nazwać nie można, to nie mam złudzeń. Nie zmieni się nic. A jeśli już, to na scenariusz bardzo dobrze znany, będą znów haki, rozliczania, powstanie milion i jeden pomników smoleńskich, a wszelkie straszydła schowane na czas kampanii dość pieczołowicie znów wylezą ze swych kątków i dawaj straszyć, dzielić oraz opluwać. A cywilizowany świat znów się będzie dziwił, że w środku Europy jest kraj, który regularnie musi przeżywać powtórkę z rozrywki, czyli coś na kształt barokowego liberum veto wygłaszanego przez podgolonego szlachetkę, który najdalej był w rogu własnego ogrodu. No cóż…

No i na koniec jeszcze jedna sprawa. Jak mawiał Jan Korcz, Gorzów to miasto, które nie odróżnia sztuki od sztuki mięsa. I coś w tym jest. Znów na jednym z lokalnych forów rozdyskutowali się znawcy… owej kultury właśnie. I jak zwykle dostało się Filharmonii Gorzowskiej. Znów populistyczne i nośne teksty o kosztach i garstce słuchaczy. Zwracam więc kolejny raz uwagę, że jeśli ktoś się publicznie wypowiada, nie powinien publicznie kłamać. A ci, co wypisują różne bzdury o tej instytucji właśnie, dają świadectwo własnego matołectwa oraz tego, że tam nigdy nie byli oraz tego, że tak naprawdę o kulturze, ale i o rozrywce na przyzwoitym poziomie nie wiedzą nic. Bo gdyby wiedzieli, to by nie wypisywali andronów.

I dlatego zgadzam się z twierdzeniem mojej koleżanki, Agnieszki Kopaczyńskiej-Moskaluk, która doprecyzowała myśl Jana Korcza w taki oto sposób, że nazwała miasto na siedmiu wzgórzach „czarną dziurą”, w którą się wpada i koniec. No coś w tym jest.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x