Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

No i miotły w mieście poszły w ruch

2015-05-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Może niekoniecznie miotły, ale od jakiegoś czasu trwa wielkie sprzątanie i łatanie. No i byłam wczoraj zwyczajnie zaskoczona. Bo sprzątaczy dzięki przemiłemu znajomemu, co to mnie po okolicy i lasach obwiózł, widziałam sporo.

Jakoś ostatnio w zalataniu bezsensownym nie miałam okazji wybrać się gdzieś dalej w miasto. A teraz sprawy zawiały mnie do mego przemiłego znajomego, a on ma tak w zwyczaju, że lubi coś tam ciekawego pokazać. No więc pokazał ciekawe drzewo. Takie lekko perwersyjne, mówiąc jego językiem. I potem wolniutko przewiózł mnie po mieście. No i widziałam sprzątających, znaczy koszących trawę na jednej z ważnych ulic w mieście. I byłam pod dużym wrażeniem, bo rzeczywiście niedużo potrzeba, aby miasto jakoś tak lepiej wyglądało. Inna rzecz, że panowie koszący to jedno, ale panowie z płachtą zabezpieczającą ulicę przed latającymi ściętymi trawkami to drugie.

A potem pod moim osobistym domem hałasowała maszyna, a bardziej ludzie wydziabujący w asfalcie zniszczone jego resztki i lejący w te dziury jakąś smolistą substancję, jakby plombujący sfatygowaną ulicę (jaka to substancja, to pewno jeden z moich przemiłych znajomych, a znanych tylko po miłych mailikach, będzie wiedział, tak przynajmniej zakładam). No i zwyczajnie nie uwierzyłam w to, na co się gapię. Bo w końcu ktoś zadbał o ulicę, którą bardzo często latają karetki, policja, straż pożarna, bo jest ci ona bypassem dla Chrobrego w odcinku tylko dla bimbek i pieszych. Często sygnał pojazdów uprzywilejowanych podrywa mnie na nogi i zwyczajnie się cieszę, że będzie im się prościej i lepiej jeździło. Bo dziur dużych już nie będzie.

Inna sprawa, że ja zwyczajnie lubię, kiedy asfalt, ta cieniutka wstążeczka, się kruszy. Bo wtedy mogę się pogapić zwyczajnie na stary landsberski bruk. Nie jest żadną tajemnicą, że gdyby ode mnie zależało, to cały czas byśmy się w dorożkach konnych po bruku landsberskim telepali. Wyjątek czynię dla samolotów, latać lubię i tak sobie znów kombinuję, jak tu do Gruzji i do niewidzianego przeze mnie Kazbegi ryznąć. A przy okazji do Swanetii też. Ale to dygresja jest. Aby główny wątek zakończyć, dobrze, że się sprząta i łata. Dobrze. Bo takich drobnych gestów zabrakło w ostatniej kadencji poprzedniej władzy. A szkoda wielka.

No i z innego kątka. Tego politycznego. Mecenas Jerzy Synowiec zrezygnował z członkostwa w PO. Kilka dni temu rozmawiałam z panem mecenasem. Wytłumaczył mi wówczas swoje intencje i swoją decyzję. I ja pana mecenasa bardzo dokładnie rozumiem. Bo jak się patrzy na to, co się wyczynia w naszym kulawym województwie, to zwyczajnie trudno się dziwić. Casus mecenasa Jerzego Wierchowicza, układnie się pod przyszłe wybory parlamentarne, ręczne i dość toporne sterowanie województwem, latanie za publiczne pieniądze po całym świecie, które nijak się przekłada na cokolwiek i za które należałoby zapłacić z własnej kieszeni. A jak do tego dołożyć dziwną politykę i działania oraz generalnie dyskredytowanie północy, to chyba trudno się dziwić. Populizm, ale wszak na populizmie trochę współczesna polityka się opiera. Tu populizm nie zadziałał.

No i do brzegu. W końcu mecenas Jerzy Synowiec, to szanowana osoba jest. Zawsze przyzwoicie się zachowywał, vide smutny czas stanu wojennego i procesy polityczne, działa na rzecz miasta, co prawda i bardzo dobrze, przy pomocy consortes, ale jednak. Wcale się nie dziwię, że porzucił ten badziew zwany polityką. Bo takie działania z dobrą polityką mają mało wspólnego, więcej z prywatnym myśleniem, aby mnie i ziomkom było dobrze.

A jak dawno, dawno temu czytałam, bo musiałam, „Politykę” Arystotelesa, albo „O wojnie” Carla von Clausewitza – już nie musiałam, chciałam, albo „O poprawie Rzeczypospolitej” Andrzeja Frycza Modrzewskiego – musiałam, ale i chciałam, że o pismach różnych Fryderyka II Wielkiego Hohenzollerna nie wspominając, to polityka jawiła się mnie jako zadanie publiczne i społeczne. Jako powinność wobec tych, którzy wybierają swoich reprezentantów do rządów wszelakich i ci reprezentanci właśnie o to dbają. O dobro publiczne. Utopia? Utopia. Bo zawsze jednak zwycięża partykularyzm i własna wygoda. Ale od czasu do czasu warto poczytać utopistów. Inna rzecz, że Stary Fryc pisał co innego, a co innego robił. Zresztą jak większość.

Dlatego zawsze w odwodzie jest Niccolò di Bernardo dei Machiavelli, autor „Księcia”, włoski pisarz i dyplomata doby renesansu, który wyłożył kawę na ławę. Pokazał jako pierwszy te wszystkie mechanizmy, które, choć minęło pół wieku, nadal tak samo działają. Geniusz i dobry pisarz. I przy okazji przenikliwy obserwator sceny politycznej. I to w czasach, kiedy nikomu nie śniło się o komputerach, telefonach komórkowych i satelitarnych, takoż o satelitach oraz o necie. Wszystko, co Niccolò di Bernardo dei Machiavelli pół wieku temu napisał, sprawdza się cały czas. No i teraz wyznanie. Musiałam dwa razy podchodzić do zaliczenia tej lektury, bo za pierwszym zwyczajnie mnie się nie chciało. Widać jakieś bogi, a nie znałam wówczas mego zaprzyjaźnionego dżina z lampy Alladyna, uznały, że trzeba. Przeczytałam, zdałam, wiem. A dżin właśnie siedzi i przerzuca płytki i już, cholera jasna, znalazł. Będziemy dziś wieczorkiem słuchać znów muzyki angielskiej. OK. Lubię.

Polityka skarlała maksymalnie. I wcale się nie zdziwię, jak w jesiennych wyborach PO pójdzie w odstawkę. Bo że kolejny raz powtórzę, nikt i nic mnie nie skłoni, aby głosować na PO. Bo nie zgadzam się na partykularyzmy w wydaniu PO w naszym już chyba niepotrzebnym województwie. Nie zgadzam się na to, co wyprawiają panie, ale i panowie z południa. Inna rzecz, że na północy brakuje silnego lobby za północą właśnie. I tak dochodzimy do prostej prawdy. Im tam na południu się chce, robią wszystko, aby ich chata z kraja nie była. A nasze „elity” robią wszystko, aby nasza chata z kraja jednak była. No więc może czas na cywilizowany rozwód. My do Wielkopolski albo Pomorza Zachodniego, oni do Dolnośląskiego, bo faktycznie i historycznie to Dolny Śląsk jest. Może pora.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x